piątek, 4 stycznia 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 6


Michael:

Dopiero co wstałem a tu słyszę dzwonek do drzwi. Jak zawsze o tej porze dom jest pusty. Rodzice w pracy a reszta się gdzieś szlaja. Pomyślałem sobie że któryś debil zapomniał kluczy od chaty ale ku mojemu zdziwieniu w progu stała Lizzie. Przez jakiś czas wpatrywaliśmy się oko w oko ale w końcu ona się odezwała mówiąc że musimy porozmawiać. To pewnie podjęła decyzję. Tylko jej mina... nie wróży dla mnie nic dobrego. Usiedliśmy na kanapie. Cały czas utrzymujemy kontakt wzrokowy.
-Podjęłaś decyzję?- zapytałem niepewnie a ona pokiwała głową, po chwili odwróciła głowę w drugą stronę a jej oczy lekko się zaszkliły. Kurwa.
-Nie jedziesz prawda?- bardziej stwierdziłem niż spytałem
-Wiesz co- głęboki wdech- ten wyjazd to idiotyczny i najbardziej nieodpowiedzialny pomysł ale pojadę z Tobą. -dopiero teraz spojrzała mi prosto w oczy.
-Pojedziesz?- nie dotarło do mnie to co powiedziała
-No tak kretynie!- zarzuciła ręce na moją szyję i mocno się do mnie przytuliła. Pokazałem szereg białych zębów i napawałem się jej świeżym, intensywnym zapachem. Ma jeszcze wilgotne włosy. Usłyszałem cichutki szloch a jej ręce coraz bardziej się zaciskają na mojej szyi.
-Czemu płaczesz?- oderwałem się i spojrzałem na jej nad wyraz spokojną twarz. To wygląda jakby chciała ryczeć a nie może.
-Tak po prostu- odpowiedziała
-Na pewno wszystko w porządku?- wolę się upewnić
-Ja pierdole! Przecież muszę się spakować- poderwała się z miejsca. Kurwa chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Jak one zmieniają zdanie 150 razy dziennie, to nie wiem i nie ogarniam. Jej zmiana humoru wywołała na mojej twarzy uśmiech.
-Spokojnie, pomogę ci przecież.- zadeklarowałem
-Nie nie musisz
-I tak ci pomogę. Chodź- chwyciłem ją za nadgarstek i opuściliśmy mój dom. Doszliśmy w miarę szybko, no może dlatego że Liz prawie że biegła...albo dlatego że mieszka niedaleko albo wszystko razem wzięte. Whatever. Wparowała do chaty i od razu poszliśmy do jej pokoju. Stanąłem pod drzwiami i uważnie przypatrywałem się temu co robi, czekając na jakieś wskazówki od niej jak mam jej pomóc. Zachciało mi się śmiać kiedy zaczęła podskakiwać żeby dosięgnąć walizki. W końcu nie wytrzymałem i zalała mnie fala śmiechu. Jakby mogła to zabiłaby mnie właśnie wzrokiem. Ma pioruny w oczach które spowodowałyby że już leżałbym trupem.
-Pomógłbyś a nie rżysz debilu- powiedziała. Wystarczyło że wyciągnąłem ręce a walizki już znalazły się na podłodze a przed moim ryjem wzniosła się chmara kurzu.
-Dziękuję dryblasie- uśmiechnęła się zadziornie
-Proszę kakaludku- odgryzłem się
-Spierdalaj to ty jesteś wysoki a nie ja niska- dała mi kuksańca w żebra. Otworzyła pierwszą walizkę, podstawiła ją pod szafę i wjebała wszystkie ciuchy jak leci do niej. -Moja krew- pomyślałem uważnie przyglądałem się temu z boku. Kurwa jaka ona jest pociągająca. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu.
-Michael co robisz?
-Przytulam- powiedziałem i przyssałem się do jej gładkiej szyi.
-Ałaa Michael debilu- zignorowałem to i koniuszkiem języka przejechałem w dół i ucałowałem jej obojczyk
-Przepraszam jestem tylko facetem- pocałowałem jej żuchwę a ona na to tylko westchnęła jednak mimowolnie się uśmiechnęła
-Wiesz cieszę się że jadę- powiedziała. Odwróciła się do mnie przodem i spojrzała głęboko w oczy, (chyba) przypadkowo pocałowała mnie w kącik ust po czym oderwała się.  Liz wyciągnęła futerał i ostrożnie zapakowała pięknego czarnego akustyka.
-A gdzie masz Gibsona?-zapytałem bo czegoś mi brakowało
-Sprzedałam
-Co kurwa?
-Kupię sobie nowego. Właściwie to jestem już spakowana.
-Tak? Ciekawe za co ją kupisz-zakpiłem
-No nie wiem... chyba za pieniądze nie?
-A skąd je weźmiesz?
-Zarobię albo wypłacę z konta.
-Ty masz konto?
-Nie mówiłam ci?
-No jakoś nie. Ale whatever to twoja sprawa. Co będziemy jeszcze tutaj robić?-spytałem
-Wiesz powinniśmy powiadomić naszych przyjaciół.
-Czy ty zawsze musisz mieć rację. Ale musimy to zrobić razem.
-Ale wiesz że Jess i Simon prawdopodobnie zerwali
-Wiem, pewnie że wiem ale mogą się poświęcić.Spotkamy się w klubie- powiedziałem
-O której?
-Przyjdź z Jess o 18 ale nie mów po co to spotkanie
-No ok.- znieśliśmy jej walizki na dół.
-To do zobaczenia- przycisnąłem wargi do jej skroni
-Pa- po chwili tej czułości niestety tylko przyjacielskiej wyszedłem z jej domu udając się do Simona.


Lizzy:

Dlaczego on się tak nade mnie znęca. To całe przytulanie doprowadza mnie do szału a ja go nie mogę mieć na wyłączność to bardzo boli. Ale jednak najgorsze jest dopiero przed nami. A konkretniej rozmowa z Jess i Simonem. Mam nadzieję że przyjaciółka mnie zrozumie. Chwyciłam za słuchawkę i wystukałam znany mi na pamięć jej numer. Odebrała dopiero po czterech sygnałach.
-Halo- odezwała się
-Hej to ja. Słuchaj może pójdziemy dzisiaj do baru?
-Jasne a o której?
-17:40 pod moim domem?
-Ok. W końcu mam powody żeby się porządnie najebać- powiedziała. Pomyślałam sobie tylko że dopiero później będzie je miała.
-A jak on zareagował?- musiałam o to spytać
-Wiesz nie było najgorzej. Chyba mnie zrozumiał nie miał pretensji albo tak dobrze udawał.
-A ty jak się czujesz?
-Hm.. niech pomylę wolna?
-No tak. To pamiętaj 17:40 u mnie- przesłałam jej telefonicznego buziaka i się rozłączyłam.
                                                             
                                                                       ***

Wyciągnęłam jeszcze z szafy rzeczy które zostawiłam na dzisiaj i jutro. Założyłam skórzane leginsy, szarą koszulkę Sex Pistols z ćwiekami na ramionach, do tego moje kochane martensy. Włosy ułożyłam w niesfornego koka. Usłyszałam dzwonek.
Zabrałam tylko klucze i wyszłam z domu.
-Hej- zawołałam
-Hej piękna. Przez ciebie za każdym razem wpadam w kompleksy!- zaszczebiotała
-Proszę cię. Nie przesadzaj.
 
                                                                ***

Weszłyśmy do klubu i zajęłyśmy miejsca przy barze ,(celowo) kątem oka dostrzegłam Blondasa z Simonem siedzących przy stoliku.
-Danielsa bez popitki proszę-zwróciłam się do barmana
-Dla mnie to samo- powiedziała Jess. Otrzymałyśmy nasze zamówienia a ja cały czas gapiłam sie na żyrafkę. Ten w końcu na mnie spojrzał.
-Jess tam jest Michael i Simon chodź do nich się dosiądziemy
-Chyba żartujesz nie pójdę tam- powiedziała
-Rozumiem że dopiero co się rozstaliście ale my się nadal przyjaźnimy. Nie bądź dzieckiem przecież nie będziesz go unikać do końca życia
-Wiem masz rację ale ja się boję
-Staw temu czoła. Lepiej teraz,będziesz miała to z głowy
-No dobrze chodźmy- zeszłyśmy z wysokich krzeseł i podeszłyśmy do chłopaków.
-Cześć wam- powiedziałyśmy równocześnie. Odpowiedzieli krótkim 'hej'. Usiadłam koło Simona żeby nie stawiać zarówno jego jak i Jess w niekomfortowej sytuacji. Popatrzeliśmy na siebie z blondynem porozumiewawczo. Wyczytałam z ruchu jego warg że to ja mam zacząc. Pokiwałam lekko głową na znak że nie i spojrzałam na niego w stylu "chyba cię pojebało" na co on tylko westchnął i zabrał głos.
-Słuchajcie bo ja z Lizzy chcieliśmy wam coś powiedzieć-zaczął
-Jesteście razem-powiedział Simon
-Aleś ty błyskotliwy. Nie nie jesteśmy razem ale no my jutro wyjeżdżamy.
-Jak to wyjeżdżacie? Gdzie? Na długo?-padła seria pytań od Jess.
-Jutro wylatujemy do Los Angeles i to raczej na stałe-wyręczyłam go
-Co ?!- krzyknęli równocześnie nasi przyjaciele
- No właśnie dobrze słyszeliście- dodałam. Zauważyłam że moja prawie siostra zbiera się na płacz. Szybko usiadłam obok niej i mocno ją przytuliłam.
-Mogę u ciebie zostać na tą ostatnią noc? -wyszlochała
-Jasne kochanie-cmoknęłam ją w policzek.
-O której macie lot-spytał spokojnie Simon. Biedny jest. Niedość że stracił dziewczynę to tego samego dnia dowiedział się o wyjeździe przyjaciół. Ale jego reakcja na to wszystko jest dziwna. Jakby się tym nie przejmował
-O 10 rano- powiedział Michael. Zamówiliśmy sobie trzy butelki Johnego Walkera i zaczęliśmy chlać. Tym razem nawet były chłopak Jess sobie nie szczędził i chlał równo z nami. Niestety skończyło się to dla niego zgonem więc postanowiliśmy odstawić go do domu. Później umówiłam się z żyrafką o 7 30 pod moim domem. Razem z przyjaciółką poszłyśmy do mnie. Kiedy zobaczyła walizki stające w hollu zalała się niekontrolowanym płaczem.
-Shh wszystko będzie dobrze zobaczysz- próbowałam ją uspokoić
-Obiecaj mi że będziemy do siebie dzwonić
-No oczywiście. Obiecuję. Chodź już jest późno a musimy wcześnie wstać.- położyłyśmy się na moim łóżku i w mgnieniu oka zasnęłyśmy.

Obudziłam się o 6 rano. Nie budząc Jess,bezszelestnie udałam się do łazienki. Umyłam włosy śmierdzące alkoholem i dymem papierosowym. Czysta i pachnąca wyszłam z łazienki. Założyłam świeżą bielizne. Założyłam skórzane shorty z wyższym stanem a w nie włożyłam cienką turkusową koszulę na szerokich ramiączkach z kołnierzykiem a na nim jest kilka ćwieków. Na nogi założyłam czarne conversy za kostkę. Na rzęsy nałożyłam tusz. Postanowiłam obudzić śpiącą królewnę.
-Jess wstawaj- szarpnęłam ją za ramię.
-Która jest godzina?-wymruczała
-Dochodzi 7 idź się umyj. Ja będę na dole.
-Ehemm- zeszłam na dół do salonu. Postanowiłam przygotować ostatnie śniadanie w tym domu. Zrobiłam naleśniki i zaparzyłam mocnej kawy. Przypomniałam sobie że powinnam napisać przynajmniej Zostawić Zackowi i cioci jakiś list. Z komody wyciągnęłam kartkę białego papieru i długopis. Położywszy wszystko na ławę usiadłam na fotelu. Zaczęłam kaligrafować:

" Dziękuję wam za wszystko co dla mnie zrobiliście przez ostatnie lata. Postanowiłam ułożyć sobie życie w innym mieście, żyć pełną parą i przynajmniej na razie niczego sobie nie żałować. Razem z Michaelem wylatujemy do Los Angeles. Wiem że to nieodpowiedzialne. Nie martwcie się o mnie, w końcu jestem już dużą dziewczynką.
Przepraszam. Obiecuję że wkrótce się do was odezwę.
Całuję
Lizzy"
Przykleiłam na lodówkę magnesem. Powinni od razu zauważyć, mam taką nadzieję. 
Po chwili na dół zeszła Jess trzymając się za głowę
-Siadaj zrobiłam śniadanie- powiedziałam a ona wykonała moje polecenie.
-Kurwa masz jakąś aspirynę czy coś?-spytała
-Jasne zaraz ci podam- w tym domu jest nadmiar takich tabletek powiedziałam w myślach. Z kuchennej szuflady wyciągnęłam listek tabletek i podałam jej wraz ze szklanką wody.

Dochodzi 7:30, akurat kończę dopijać kawę. Zerknęłam przez okno kuchenne i zobaczyłam Michael'a opierającego się o bok taksówki, ma na nosie okulary przeciwsłoneczne a w gębie ćmika czyli standard. 
-Chyba musimy już iść- wyszeptałam. Powkładałam brudne naczynia do zlewu i zalałam je wodą. 
Trzymając rączki walizek w rękach rozejrzałam się ostatni raz po wszystkich pomieszczeniach obracając się dookoła własnej osi. Wyszłyśmy na werandę. Zakluczyłam drzwi a klucz schowałam pod donicą na werandzie. Blondas chował torby do bagażnika. 
-Mogę jechać z wami?- spytała Jess ze łzami w oczach. Za chwilę ja sama też będę ryczeć ja wół. 
-Jasne że możesz. Wsiadaj Simon już czeka na lotnisku. - powiedział z uśmiechem Michael. Wsiedliśmy do samochodu. Żyrafa obok kierowcy a my z tyłu.
Po piętnastu minutach weszliśmy na lotnisko gdzie czekał nasz przyjaciel ze smutną miną. 

                                                                ***

Zostało parę minut do odprawy. Mamy już bilety i wszystko jest gotowe. Zostało to najgorsze czyli pożegnanie. 
Ja z Jessicą rzuciłyśmy się sobie w ramiona i obydwie zaczęłyśmy ryczeć jak kretynki.
-Lizzy proszę cię nie zapomnij o mnie- wyszlochała
-Jakbym mogła? obiecuję że będę dzwonić.
-Zadzwoń zaraz jak wylądujecie- oderwała się ode mnie i poszła do Michael'a. Słyszałam że szepcą coś sobie na ucho ale nie byłam w stanie zrozumieć o co chodzi bo Simon zaczął mnie mocno ściskać. Jeszcze trochę a bym się udusiła. Po chwili zniknęliśmy za bramkami. 

                                                             ***

Siedzimy już na swoich miejscach w samolocie. Ja przy oknie. Po chwili usłyszeliśmy głos pilota. Przeprowadził małe wprowadzenie odnośnie zachowania podczas lotu.
-Dziękuję za uwagę i proszę o zapięcie pasów- dodał na koniec.  Każdy bezwarunkowo zapiął pasy a samolot skierował się na pas startowy i zaczął nabierać prędkości. Po chwili wzbiliśmy się w powietrze. Prze małe okienko patrzyłam jak bardzo oddalamy się od ziemi. Oczy same zaczęły mi się zamykać ale jakoś nie mogłam zasnąć. Położyłam głowę na ramieniu przyjaciela i mocno zamknęłam powieki. 
Minęło 10 minut i wciąż nie mogę zasnąć. Michael delikatnie głaskał mnie po policzku wierzchem dłoni.
-Nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy maleńka- wyszeptał i cmoknął mnie w głowę. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego że w cale nie śpię. No ale bardziej zastanawia mnie fakt dlaczego nie może mi tego powiedzieć prosto w oczy? Ale z niego tchórz. Coś mnie jednak podkusiło i mocniej przykleiłam się do jego torsu. On tylko ciężko westchnął. Uśmiechnęłam się pod nosem a po chwili na prawdę odpłynęłam do krainy snów. 

                                                            ***

Stoimy przed budynkiem lotniska w LA. Upał jest kurwa jak 150 ale tu tu chyba normalne!
Dobrze że się ubrałam tak a nie inaczej. Teraz pozostaje nam złapać taksówkę.



~~~~
________

Serio nie wiem jak to się stało że mi się usunął rozdział ale myślę że jest ten jest bardzo podobny. Przynajmniej starałam się opisać wszystko tak samo.


Przypominam jeszcze raz o zakładce "Informowani" to bardzo ważne bo nie chce komuś niepotrzebnie robić spamu!
:*
xoxo

16 komentarzy:

  1. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
    powiedział jej, że mu zależy!
    aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaano i polecieli razem do LA. jaram sie jak żyd w piecu *.*
    no i kurde nie wiem co mam powiedzieć i kurde no trochę mi tam żal mi Jess i Simona bo zoastali sami, ale kurde awr.
    nie myslę.
    lepiej pójdę pisać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha "jaram się jak żyd w piecu' skąd ty bierzesz te teksty kobieto?1 hahaha
      dzięki za komentarz i TAK TAK TAK TAK TAK IDŹ PISAĆ !!! ;*

      Usuń
  2. "Udało się właśnie stoimy przed lotniskiem w LA!. Jest upał jak 150 dobrze że ubrałam się tak a nie inaczej...."

    To mnie rozjebało.
    No NARESZCIE WYJECHALI ! *-*
    TERAZ OD RAZU RÓB SEKS I DZIECI I WGL <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzieci? czyś ty oszalała? no chyba że chcesz żeby to opowiadanie się już skończyło to co innego :(

      Usuń
  3. Zaaacnie :) Dobrze, że się zgodziła. A to wyznanie Duffa, kiedy myślał, że ona śpi... cudo :) Uwielbiam takich nieśmiałych chłopaków. To jest takie słodkie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamo mamo mamo! Ale mi się podoba! :DD
    W końcu wyjaaaaaaaaazd! No i powiedział, że mu zależy! :P co prawda nie wprost, ale grunt, że ona słyszała i już wie! ^^
    To teraz piękny związek, poznanie Gunsów i HellHouseowe szaleństwo hahaha :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz <3
      Co do tego ' pięknego związku" to nie jestem pewna ale z pewnością niedługo wszystko się wyjaśni

      Usuń
  5. ZGODZIŁA SIĘ, ZGODZIŁA SIĘ, ZGODZIŁA SIĘ.! :D Ty nie wiesz, jak ja się kurwa cieszę..<3
    Dobrze, że polecieli razem. Bo inaczej byłby dołek, chlanie i ćpanie dla zabicia bólu i wgl smutno. A tak to polecieli razem, zaraz będą imprezy, koncerty i loff..xD A nie.. Loff już jest, tylko nie do końca. Bo niby niewiedzą. Chociaż Lizzy już wie.:D Ale Michael nie wie, że ona wie, chociaż ona wie, ale on nie wie ani o tym, że ona wie, ani o tym, że ona go też. Nadążasz.? x))
    Szkoda Jess i Simona. Chociaż chyba bardziej szkoda Jess, bo gorzej to zniosła. No chyba że Simon cierpi w milczeniu, bo to też możliwe… Mmmm… Ale niech Lizz nie zapomni o Jess, zrobisz to dla mnie.? Bo takimi fajnymi prawie siostrami są, że szkoda to zaprzepaścić.:)
    A no i mam nadzieję, że McKagan w końcu przestanie być takim tchórzem i powie jej to prosto w twarz, bo nawet nie wie, co traci.! ;D
    Nie wiem, czy sobie zdajesz z tego sprawę, ale niektóre momenty wychodzą Ci tak zajebiście, że aż mam ciary na plecach. Naprawdę.;)
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżizasie dziękuję za tak zajebisty komentarz! :*
      Spokojnie nie zapomnę o Jess jakbym mogła?
      Ona jeszcze się pojawi ale nie wiem kiedy hahah :D

      Usuń
  6. Jaram się, jaram się... pierwszy raz miłość duffa wyjechała z nim! Ogólnie slabo się czuje, wiec za duzo nie napisze, opieprze cie tylkoz se mnie nue powiadomiłas -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz:*
      A nie powiadomiłam chyba dlatego że się nie wpisałaś do zakładki 'informowani' a wiesz nie chce komuś niepotrzebnie spamu robić

      Usuń
  7. Już chce następny :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarze: )
      A co do następnego rozdziału to powinien się ukazać w tym tygodniu nie wiem może dam radę jeszcze dzisiaj :D ale nic nie obiecuję

      Usuń
  8. Cudowny rozdział kochana. Szkoda tych przyjaciół, bo będą tęsknić, ale cóż. Coś za coś. Duffy taki kochany, tylko dlaczego kurwa nie mogą w końcu się określić?? Zapraszam do mnie na nowy rozdział www.the-flames-burned-out.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej fajnie ze ci sie podoba:p
      Takie slowa zawsze sa mile
      Duff nie chce sie przyznac do tej milosci poniewwaz boi sie o przyjazn z Lizzy no ale ona juz o tym wie ale on nie wie no i tu caly schemat sie zamyka.
      Liz bardzo liczy na szczerosc Mckagana

      Usuń