Lizzy:
Dżizas kurwa jak tu gorąco. Stoimy pięć minut i próbujemy złapać taksówkę.
-No kurwa co za debile!- krzyczał zbulwersowany Michael. W końcu kiedy ja wkroczyłam do akcji i pomachałam ręką, stary dziad zatrzymał się. Wpakowaliśmy walizki do bagażnika a Michael podał adres kierowcy. Po godzinie stania w korkach w końcu dojechaliśmy pod wskazany adres. Wysoki nowoczesny jak na te lata budynek idealnie wpasowany w otoczenie. Tu wszystko jest takie inne, takie fajne. Tyle tu ludzi, jak jakiś jebanych mrówek. Wysiadłam z samochodu a zaraz za mną blondyn.
-Jesteś pewien że to tutaj?- spytałam
-Tak to tutaj...wujek lubi luksusy- powiedział z wyszczerzem. Wytargaliśmy walizki i weszliśmy do budynku. Spytaliśmy portiera o wskazówki.
- Dzień dobry jestem Michael McKagan.
-O właśnie oczekiwaliśmy was. Pański wujek zostawił wiadomość. - podał żyrafie kopertę z jego nazwiskiem. -A tu są klucze- podał
-Jak to klucze?
-Wszystkie pan się dowie z listu- wytłumaczył i pokierował nas do windy. Wdusił nam jeszcze odpowiednie piętro. Blondyn otworzył szarą kopertę i zaczął czytać. Po chwili zmarszczył brwi.
-Co się stało? -spytałam
-Nic mamy mieszkanie wolne na tydzień
-Jak to?
-Wujek wyjechał dzisiaj rano na tydzień. Musimy sobie sami poradzić. - weszliśmy do ogromnego mieszkania.
-Wow- to jedyne co potrafię z siebie wydusić.
-Z tego co pisze w liście nasze pokoje są na piętrze gdzieś na lewo.-powiedział. Ruszyliśmy na poszukiwania pokojów. Przy okazji zwiedziliśmy całe mieszkanie. Już wiemy gdzie są najpotrzebniejsze pomieszczenia ale w końcu znaleźliśmy swoje pokoje. Są małe ale przestronne. est fajnie no i przecież na długo tu nie zostaniemy a przynajmniej nie ja. oszukam jakiego mieszkanka może akurat trafię na coś fajnego i nie drogiego. Jak na razie upał ale to tu normalne a oprócz tego jest samo południe. Położyłam torby, wyjęłam świeże ubrania( granatowe shorty z ćwiekami, biały top z Led Zeppelin). Poszłam do łazienki i wzięłam szybki zimny prysznic. Kiedy zakręciłam kurek od wody usłyszałam że nie jestem sama w łazience. Wyłoniłam głowę zza białej kurtyny prysznicowej.
-Michael debilu trochę prywatności- krzyknęłam
-Spokojnie już wychodzę
-Po co przylazłeś
-Idziemy do klubu jakiegoś?
-Nie za wcześnie?
-Nie... trzeba jakoś uczcić nasz wyjazd nie sądzisz?
-Jasne daj mi 10 minut a teraz wynocha!
-Spokojnie mała już idę. - uśmiechnął się zadziornie ale w końcu wyszedł. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Wytarłam dokładnie całe ciało i założyłam uszykowane rzeczy. Z kosmetyczki wyciągnęłam wszystko co potrzebne. Nałożyłam mocniejszy niż zwykle makijaż. Zajęło mi to równe 10 minut tak jak mówiłam temu przyjebowi. Psiknęłam się jeszcze perfumami i gotowa wyszłam z zaparowanej łazienki.
Weszłam do jego pokoju
-A ty idziesz do łazienki?-spytałam
-Skorzystałem z drugiej. Jesteś gotowa?
-Tak jasne już możemy iść. - ręką objął mnie w pasie co mi się spodobało no nie mogę zaprzeczyć. Ale po tym co powiedział mi w samolocie kiedy myślał że śpię... stchórzył i taka prawda więc będzie się musiał postarać. Wyszliśmy na nieco zatłoczoną ulicę. Pierwszy klub na jaki się natknęliśmy to 'rainbow' a przynajmniej tak sugeruje neonowy szyld. O tej godzinie nie ma tu dużo ludzi ale to pewnie spowodowane jest wczesną godziną. Usiedliśmy przy barze.
-Dwie butelki Daniels'a prosimy- powiedział Duff a w między czasie opowiadał mi jakiś kawał. No cóż sam w sobie kawał nie był śmieszny ale za to Michael tak. Wybuchnęliśmy nieopanowanym śmiechem. Starszy barman podał nam zamówione trunki.
-Za nowe życie, w nowym mieście powiedziałam- tryknęliśmy się szyjkami butelek i pociągnęłam spory łyk. Poczułam w gardle znajome palenie i rozgrzewanie całego przełyku, kolejne łyki i zaczęłam ignorować to nieprzyjemne uczucie. jak byliśmy lekko wstawieni ten sam barman podszedł do nas.
- Co was tu sprowadza dzieciaki?- spytał
-Nowe życie- odpowiedział blondas
-Kolejny co poszukuje kariery nie mylę się?- spytał. A co go to w ogóle interesuje? Myślałam że żyrafa trochę się zdenerwuje ale nie
-Nie nie myli się pan- odpowiedział uprzejmie pociągając z butelki kolejny łyk
-Jak się nazywacie?- kolejne pytanie co to kurwa przesłuchanie jakieś?
-Ja jestem Michael A moja przyjaciółka to Lizzy
-Michael? Nie pasuje do ciebie to imię chłopaku.
-Coś pan sugeruje?- spytałam się ale on mnie zignorował i dalej mówił do blondyna
- Wiesz co pasuje do ciebie Duff- powiedział zupełnie poważnie a ja się zaśmiałam. Barman spojrzał na mnie spod byka ale później wrócił do swoich czynności zawodowych. Spojrzałam się na Michael'a
-Duff? Faktycznie do ciebie pasuje.- poczochrałam go po jego blond czuprynie ale nie puścił mi tego płazem i się na mnie odegrał. Dokończyliśmy trunki i opuściliśmy klub.
-Gdzie teraz idziemy?- spytałam całkiem poważnie jednak mój głos w cale tak nie brzmiał
-Idziemy poszukać urzędu
-A po chuj?- spytałam się. Potknęłabym się o wystającą kostkę brukową ale blondas w ostatniej chwili złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Żeby zmienić moje imię- uśmiechnął się.
-Jesteś pew-ien- kurwa dopadła mnie pijacka czkawka. A ten debil zaczął się śmiać
-Chodź już lepiej chwycił mnie za łokieć i ruszył prosto przed siebie ciągle się ze mnie śmiejąc. Cholerna czkawka minęła po pięciu minutach. Łaziliśmy w kółko szukając odpowiedniego budynku. Pytaliśmy się ludzi o odpowiednią drogę ale chyba nie do końca rozumieli nasz bełkot. Trafiliśmy na pewnego rudzielca który szedł z przyjacielem o ciemnych włosach. Chwyciłam rudzielca za rękaw jeasnowej kurtki
-Co jest kurwa?!- odwrócił się do mnie
-Sory wiesz może gdzie znajdziemy urz-ąd- kurwa znowu ta jebana czkawka
-Ktoś tu sobie chyba wypił-zaśmiał się-a jeśli chodzi o to czego tam se szukacie to idźcie prosto i skręćcie za dwie przecznice w lewo
-D-zięki-Mckagan znowu pociągnął mnie za sobą ale obejrzał się jeszcze za rudym osobnikiem. Z godziny na godzinę na ulicach robił się coraz większy tłok.
-Żyrafko zwolnij trochę-zaśmiałam się a on jak na zawołanie zwolnił i wyrównał ze mną krok. Szliśmy tak 10 minut i w końcu znaleźliśmy odpowiedni budynek.
***
Załatwione. Teraz tylko Michael a raczej już Duff musi przyjść odebrać jutro nowy dowód osobisty.
-Duff chce się porządnie najebać- powiedziałam
-No to jest myśl
-Dom czy klub?
-Zdecydowanie klub. Chodź do tego samego- powiedział i ruszyliśmy.
Droga zajęła nam niecałe 20 minut. Za barem nadal jest ten sam facet.
-Oo Michael Lizzy jeszcze wam nie mało?- zapytał z uśmiechem
-Jaki Michael? Duff jestem proszę pana. A na razie poprosimy dwie buteleczki Jack'a- powiedział miłym tonem. Barman się wyszerzył, zniknął na zapleczu a po chwili wrócił niosąc nasze zamówienie i podał szkło.
-Ale te szklaneczki to może pan zabrać- uśmiechnęłam się zadziornie a po chwili pociągnęłam spory łyk alkoholu prosto z gwinta.Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie za ladą. Dochodzi 18.
Kurwa ale nam zeszło w tym pierdolonym urzędzie, no ale zanim jaki gościu zrozumiał dokładnie bełkot Mckagana to faktycznie trochę czasu to wszystko zajęło. Gadałam z Duffem o wszystkim i o niczym ale każdy nowy temat raczej sprowadzał nas do tego że gadaliśmy o zespole i przesłuchaniach. No ale chyba najpierw to trzeba zrobić jakie jebane ulotki co nie? Rozejrzałam się po zadymionym pomieszczeniu w w rogu przy kiblach zauważyłam tego rudzielca z tym brunetem. Ale nie są sami. Jeszcze jest jaki loczek co mu ryja nie widać i bardzo zacieszny blondyn. Chyba przez jaki czas się na nich gapiłam bo rudzielec zaczął wlepiać we mnie te zielone ślepia. Szybko odwróciłam wzrok.
-Co ty taka zamyślona?- zapytał Duff
-Tam siedzi ten rudy co go na ulicy zaczepiliśmy- powiedziałam a on spojrzał za mnie.
- Ten rudy czyli ja i moi kumple zapraszamy do naszego stolika- usłyszałam za sobą głos i obróciłam się w jego stronę. Za mną stał ten koleś
-Em.. przepraszam jeśli cię uraziłam - szybko powiedziałam
-Za co?
-Za tego rudego- szybko się wytłumaczyłam
-Nie ma sprawy przywykłem. To co idziecie?- spojrzał na Mckagana. On wstał, chwycił mnie w pasie ściągając z krzesła i podążyliśmy za rudym stworzeniem, który nie co mnie zaskoczył.
-Jak wy się właściwie nazywacie?- spytał
-Duff i Lizzy- powiedziałam a on obdarzył mnie uśmiechem pokazując szereg białych zębów. Jego koledzy są tak zajęci rozmową że nawet nie zauważyli jak się do nich dosiedliśmy.
-Ej pojeby- powiedział Rudy
-Czego chcesz Rose?- spytał loczek a dopiero po chwili spojrzał na nas i szturchnął tego takiego zaciesznego obok.
-No więc tak: Ja jestem Axl Rose- rudy pokazał na siebie- ten tu obok to Izzy niejaki Stradlin, ten z zacieszem to Steven Adler a loczek to Slash ale ma na imię Saul.
-Siema -powiedzieli równocześnie
-Hej hej. No to ja jestem Lizzy a mój przyjaciel to Duff. - każdy z każdym podał sobie rękę.
-Coś mi się nie wydaje że mieszkacie tu od dawna- powiedział Izzy o ile dobrze pamiętam
-Tak właściwie to dopiero dzisiaj przyjechaliśmy- powiedział Duff a ja w tym czasie pociągnęłam dwa spore łyki Jack'a. Zauważyłam kątem oka że ten cały Slash czy jak mu tam... cały czas na mnie zerka, a właściwie to za każdym razem kiedy sięgam po Daniels'a. Podejrzewam że wszyscy jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku. Zaczęła się rozmowa na różne tematy. Steven z Duffem zaczęli nas dręczyć żartami które w żadnym stopniu nie były śmieszne. Opowiadali takie suchary ale i tak Axl ze Slashem turlali się po podłodze. Aż dziwne że tak szybko złapaliśmy kontakt. Taka gadka szmatka i śmianie się z byle gówna zajęła nam dobre trzy godzinki. W pewnym momencie Izzy wyciągnął spory woreczek wypełniony do połowy białym proszkiem. Ja już wiem co to jest. Uważnie przyglądałam się jak formuje zgrabne kreski kawałkiem tekturki. Chyba to zauważył
-Chcesz?- spytał wyciągając w moją stronę worek i tekturę. Bez wahania przejęłam towar i sama wysypałam odpowiednią ilość narkotyku na blat stołu.
-Trzymaj mała- powiedział siedzący obok mnie loczek i podał mi zwiniętą w rulonik kartkę papieru. Posłałam mu wdzięczny uśmiech. Pochyliłam się nad stołem. Zatkałam jedną dziurkę i po chwili wciągnęłam bez problemów cały proszek. W międzyczasie przekazałam torebeczkę Mckaganowi i odchyliłam głowę do tyłu.
-Masz wprawę- powiedział Stradlin
-Wiem- odpowiedziałam z zadziornym uśmieszkiem.
-A tak właściwie to skąd przyjechaliście i w jakim celu jeśli można wiedzieć? -spytał Saul. Spojrzałam na Duffa porozumiewawczo bo nie chce mi się gadać
-Przyjechaliśmy ze Seattle. Ja właściwie żeby spełnić marzenia a Lizz dotrzymuje mi towarzystwa.- powiedział jednym tchem. Zauważyłam że Steven już ledwo co żyje. Jeszcze chwila a skończy pod stołem.
-Marzenia powiadasz... a to zupełnie tak jak my. Poznaliśmy się w zeszłym tygodniu i teraz tak jakoś tak wszędzie razem łazimy. A w planach mamy założenie zespołu no i brakuje nam już tylko basisty- powiedział rudy. Kiedy skończył swoją wypowiedzieć ja równocześnie z Duffem wypluliśmy na bok alkohol tak że wszystko poleciało na podłogę. Blondas ma tak rozszerzone i szczęśliwe gały że to się w pale nie mieści.
-Coś nie tak?- spytał przymulony Izzy. Widzę że ten ciul nie jest w stanie się odezwać więc chyba muszę to być ja
- Kurwa..- to tak na początek- a co byście powiedzieli na to że właśnie przed wami siedzi taki basista?- każdemu zaświeciły się oczęta, nawet Adler na chwilę oprzytomniał ale nie na długo.
-Co kurwa?- odezwał się kudłacz. Duff nadal siedzi jak zahipnotyzowany kołek więc zdzieliłam mu w tył głowy żeby oprzytomniał.
-No bo ja kurwa właśnie przyjechałem spełnić marzenia związane z muzyką. Jutro chcieliśmy porozwieszać jakieś jebane ulotki że poszukuję zespołu czy coś...
-Czyli że grasz na basie?- spytał dla upewnienia Rose
-Tak z resztą na garach też
-Ejj gary zostaw mi- powiedział na wpół przytomny Steven
-Mam propozycję panowie- powiedziałam a oczy wszystkich skupiły się na mojej osobie. Spaliłam małego buraka ale kontynuowałam- może zorganizujemy jakąś małą próbę, casting czy coś?
-Ona dobrze gada- znowu Steven
-Jak na razie mieszkamy w takim garażu i z reguły tam coś gramy. Ja ze Stradlinem mamy nawet jedną piosenkę no i jeszcze możemy zagrać covery- powiedział Rose. Dziwne że po takiej ilości alkoholu on jeszcze tak wyraźnie skrzeczy. Niedługo się to zmieni bo po chwili skąpo ubrana kelnereczka przyniosła kolejne butelki z alkoholem a Rudzielec odprowadzał ją wzrokiem.
-Wybaczcie na chwile- powiedział i ruszył wyrwać kelnerkę.
-Miłego ruchanka- powiedział pod nosem Slash ale ja to usłyszałam i się zaśmiałam. Już ledwo widzę na oczy ale sięgnęłam po jeszcze jedną butelkę trunku Tym razem padło na Nightrain'a. Chuj że wszystko mi się wymiesza, mam to w dupie. Gdzieś mi mignął Axl z jakąś dziewczyną zmierzając w stronę kibli. Żyrafa zaczęła coś bełkotać pod nosem i przysypiać na stole. Później gadałam tylko ze Slashem i z Izzym do trzeciej nad ranem. Bo urwał mi się film.
Duff:
Obudziłem się nawet nie wiem o kurwa której no ale whatever. Slash bajeruje jakąś dziwkę pod barem. Steven leży pod stołem. Izzy wciąga a Axla to ja już dawno nie widziałem. Biedna Lizzy zalała się i śpi.
-Stradlin my idziemy, spotkamy się się jakoś wieczorem ok?
-Jasne, jasne- powiedział w przerwie między jedną działką a drugą. Przewiesiłem sobie Lizzy przez ramię i wyszedłem z baru. Do mieszkania nie mamy daleko ale chwiejnym krokiem zajęło nam to 15 minut.
Położyłem śpiącą królewnę na łóżku w jej pokoju. Nie mam już siły iść do swojego więc najnormalniej w świecie położyłem się obok niej.
***
Szczerze nie jestem zadowolona z tego rozdziału. W głowie miałam ułożone coś zupełnie innego no ale tak jakoś wyszło. Wreszcie zmieniłam Michael'a na Duff'a bo już mnie to zaczęło irytować a co dopiero was ;p
Opinię pozostawiam wam no i jeszcze raz bardzo proszę o wpisywanie się do zakładki ' informowani' bo na serio nie chce komuś robić niepotrzebnie spamu!!!!
Mega mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńW końcu pojawiła się reszta, a zwłaszcza Slash :D
Ciesze sie ze ci sie podoba
Usuń:D
fuck. pisze ten komentarz po raz 3, bo mój kochany internet odmawia mi posłuszeństwa ;___;
OdpowiedzUsuńpowiem tak, jak mówiłam wcześniej: pisz co uważasz za słuszne, to wszyscy będą to kochac i ciebie kochać. a ja już ciebie kocham <3
czemu Duff(wreszcie!) nie powie Lizzy normalnie, co do niej czuje? no czemu? Grrrr
Slash się na nią gapił, a może gapił się na Danielsa
z resztą whatever.
i dzięki, że oderwałaś mnie od nauki, bo mi pęka głowa od tych zasranych dat :*
Dzieki za komentarz no i ja cb tez kocham :*
UsuńMichael to Duff, Axl jest towarzyski za wszystkich, Slash to amator danielsa, izzy i steven cpuny, Duff kocha Lizzy, lizzy kocha duffa, zespół. OK, WSZYSTKO ZANOTOWANE. Xd
OdpowiedzUsuńA rozdziql batdzi dobry, zaraz sie wpusze do informowanych i zapraszam do mbie na nowy Slash story.
Dzieki za komentarz. Dobrze ze kazdego ogarniasz :P
UsuńCzyżby Lizzy wpadła w oko kudłaczowi? Pewnie to tylko ta miłość do Danielsa. Michael jest już "Niemrawym" (takie podobno ma znaczenie słowo Duff). Rudy jest miły (!), a Stevenek oczywiście zaciesza (i to się chyba nigdy nie zmieni :))
OdpowiedzUsuńNic nie bede moeic na temat tego kto sie podoba kudlaczowi a przynajmniej na razie:p
UsuńDzieki za komentarz:)
Nie jestes zadowolona? Proszę Cie... ten rozdział był bombowy!!! W końcu Duff jest Duffem i poznali resztę ekipy. Zapowiada się ciekawie. Izzy częstujący narkotykami... no jasna sprawa:) pisz dalej i zajrzyj do mnie jak możesz:)
OdpowiedzUsuńE no ekstra, a Ty tu gadasz, że nie jesteś zadowolona ;D
OdpowiedzUsuńNo i Duffiasty zmienił imię za sprawą barmana (hahaha ;D)
I pojawiła się reszta w końcu, bo szczerze mówiąc bardzo na to czekałam ;P
"- Ten rudy czyli ja i moi kumple zapraszamy do naszego stolika" - hahaha rozjebało mnie to ;DD <3
Booooosz niech oni już będą razem noooo! Są tacy fajni razem <3
I Slash gapiący się na Lizzy zawsze jak brała Danielsa hahah ;DD pewnie też chciał ;P
Nieśmieszne żarty, z których wszyscy się śmiali - genialne!
<3 ;*
Haha <3
UsuńDziekuje zackomantarz kochana:-*
Zachowanie Slasha mozna interpretowac na rozne sposoby ale to juz zalezy od wyobrazni
Rozpieszczasz oczy *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na nowy rozdział www.the-flames-burned-out.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowy u mnie ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuńYeah, przeczytałam w końcu.<3
OdpowiedzUsuńDuff i Lizzy... Ja pierdziele, niech on jej w końcu powie, że ją kocha czy cóś, bo nie wytrzymam. Czemu oni jeszcze nie są razem.? No ej..xD
I poznali Gunsow. Whohoho... To się będzie działo. Teraz grube biby na Hellhouse'ie plizz.:D Slashowi albo się podoba Lizzy, albo Daniels... Obstawiam, że to drugie..x) W. Axl Rose jest miły.? Szok.! O.o Ahh.. Te suchary...xD Kocham ludzi, którzy zawsze mają przy sobie coś do cpania.:D
Rozdział świetny. Pozdrawian..;*
Dziękuję za komentarz! Aż mi się ryj cieszył jak go czytałam :D
Usuń