wtorek, 29 stycznia 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 11

No dobra po pierwsze to zmieniłam nazwę na RockFrąt mam nadzieję że to nie sprawi nikomu problemu :P
Tak wgl dedykuję ten rozdział Rain bo to ona wymyśliła nową nazwę... Ehh co ja bym bez niej zrobiła :*

Tydzień później- kolejna sobota

Lizzy:


Nie mogłam z nią porozmawiać. po prostu sobie kurwa poszła! Ja nie wiem o co jej chodzi ale mam nadzieję że uda mi się z nią jeszcze porozmawiać i tak szybko stąd nie wypierdoli bo chyba padnę.  Nie rozumiem kompletnie co jej się stało, jest taka dzika, taka zupełnie inna. Nie czaję jej. Poszła sobie bez słowa wyjaśnienia.

Koncert chłopaków wypadł zajebiście i kiedy wróciłam do klubu i zmierzałam w stronę stolika zobaczyłam że Gunsi siedzieli jak jebane trusie na kazaniu i wszyscy z uwagą słuchali jakiegoś gościa w garniaku. Nie chciałam im przeszkadzać więc poczekałam przy barze aż sobie pójdzie. Coś mi się skojarzyło że już go kiedyś widziałam ale może to tylko zwidy.
Kiedy sobie poszedł o wszystko ich wypytałam. Koleś jest z Geffen Records i zajmuje się wyłapywaniem nowych zespołów które według niego maja przyszłość. Facet będzie na sobotnich koncertach i będzie ich 'obserwował'.
Byłam w szoku kiedy mój szef powiedział że mu się ich występ cholernie spodobał. Nawet podpisał z nimi taką dwu miesięczną umowę że w każdą sobotę będą grali koncerty. Nawet sporo kasy za to dostaną. Chociaż podejrzewam że ten entuzjazm u niego wywołał tłum ludzi przybyłych na występ i możliwość zgarnięcia za to sporej sumy forsy, ale to nie ważne! Ważne że Gunsi będą się mogli promować.
Moja praca jest cholernie męcząca bo jako barmanka i kelnerka się tam nieźle narobię ale kurwa ważne że jest!
Chłopacy postanowili się wziąć ostro do roboty i teraz praktycznie co dwa dni robią w piwnicy swoje próby. Czasem nawet zajmuje im to pół dnia ale to wszystko zależy od nastroju Axla. Spędzamy tutaj bardzo dużo czasu więc postanowiłam się wprowadzić do HellHouse. No właściwie do Duffa bo skoro jesteśmy razem... to to było najlepsze wyjście z sytuacji. Jest to istne piekło ale mi to nie przeszkadza. Przecież zawsze mogę się zaszyć w swoim mieszkanku i się wyciszyć.

Dzisiaj jest sobota więc chłopcy mają koncert. Jebany pech sprawił że akurat będę w pracy. Co prawda występ zacznie się dopiero o 22 ale i tak nie zmienia to faktu że moja zmiana kończy się o północy. No i spóźnię się na afterparty w piekielnym domu. Zaczną beze mnie... ciekawe czy w ogóle ta rudera się utrzyma. Szykuję się niezła bibka! Z resztą jak każda organizowana przez tych jełopów.

Muszę się po woli szykować do roboty. Zapowiada się spory tłum bo rozdawaliśmy ulotki więc postanowieniem szefa jest bardzo kusy strój. Spakowałam do torby gorset, strasznie krótkie spodenki tak że widać pośladki a do tego pończochy- kabaretki. Wszystko w kolorach czarno-czerwonych. I do tego wysokie szpilki. W międzyczasie szybko ubrałam czarne rurki i koszulkę Duffa z Sex Pistols. Do tego moje ukochane Martensy. Powiedziałam tylko że wychodzę i już mnie nie było. Droga zajęła mi trochę czasu bo jeszcze wstąpiłam do monopolowego po fajki. W Whiskey nie ma jeszcze dużej ilości ludzi. Poszłam na zaplecze się przebrać. Nie jestem zbyt zadowolona z tego stroju bo wiem co on może spowodować. Kiedy układałam przy 'toaletce' fryzurę i poprawiałam makijaż na mocniejszy ktoś wszedł do mini garderoby. Okazało się że to mój szef. jakoś dziwnie wygląda jak jakiś pieprzony żigolak i napalony frajer. Zmierzył mnie od góry do dołu i szyderczo się uśmiechnął. Podszedł do mnie a na jasnych płytkach rozniósł się stukot obcasów jego roboczych butów. Skończyłam się szykować i wstałam. Przywitałam się z szefem i chciałam już wyjść ale mocno klepnął mnie w pośladek. Odwróciłam się do niego i strzeliłam mu z otwartej dłoni w twarz tak że głowa mu się przechyliła. Widać że trzeźwy to on nie jest. Ponownie próbowałam opuścić pomieszczenie ale Baron mocno złapał mnie za nadgarstki i przyparł całym sobą do ściany.  Popatrzyłam w jego lekkie przyćpane oczy
-Co pan robi?- wysyczałam próbując się wyrwać z jego żelaznego uścisku.
-Nie wyrywaj się mała przecież dobrze wiem że tego chcesz- jego śmierdzący alkoholem oddech jest odrażający. Odwróciłam głowę w drugą stronę. Chwycił mnie za włosy i zmusił żebym przed nim uklęknęła. Szybko rozpiął swoje spodnie i opuścił je do kolan. W moich oczach zebrały się łzy.
-No na co czekasz zabieraj się do roboty mała dziwko- mocniej załapał mnie za głowę i próbował podstawić twarz pod swoje krocze. Na szczęście mam wolne ręce i bez chwili zastanowienia z całej siły walnęłam go z pięści w krocze. Momentalnie się ode mnie odsunął i zgiął się z bólu w pałąk.
-Odchodzę- krzyknęłam w jego stronę.
-Wiesz co mała tym razem ci to daruję ale jeśli odejdziesz zerwę umowę z Twoimi chłoptasiami
- Czemu mnie pan tak szantażuje? Zrobiłam coś nie tak jak powinnam?
-Nie jeszcze nie ale pamiętaj będę cię miał na oku.- podniósł się z podłogi i chwiejnym krokiem opuścił mini garderobę. Co za pierdolony cham. Ma czelność mnie obmacywać i szantażować? Zrobił to specjalnie bo dobrze wiedział że nie odejdę jeśli będzie się to wiązało zerwaniem ich umowy.To jest dla Gunsów wielka promocja i szansa na zaistnienie w tym popierdolonym świecie. Nie mogę im tej szansy odebrać. Po moich policzkach spłynęło parę łez. Trochę się opanowałam i przypudrowałam podpuchnięte oczy. Wyszłam z pomieszczenia i od razu poszłam za ladę.

Izzy:

-Slash skurwysynie jak tak będziesz grał w Whiskey to od razu nas wypierdolą!- wrzeszczał Axl. Kurwa jak ten idiota się nie uspokoi to przejebane.
-Nie drzyj się na mnie no spokojnie wszystko będzie dobrze- od pyskował Hudson. Jest już lekko wstawiony i dlatego mylą mu się struny i poszczególne progi a dodatkowo rudy męczy nas od paru godzin.
-Rose no zróbmy przerwę i tak na koncercie wszystko będzie dobrze- powiedziałem jak zawsze zajebiście opanowanym tonem.
-Dobra kurwa może masz rację. - zrezygnowany usiadł na rozpierdolonej kanapie- Dobra do koncertu mamy jeszcze niecałe trzy godziny. Co my kurwa będziemy robić?
-Pić?- podrzucił Slash a ja tylko pokręciłem głową.
-O nie ty nie pijesz przed występem- powiedział zirytowany ale zarazem lekko rozbawiony tokiem myślenia Hudsona Rose.
-Dobra nie wiem jak wy ale ja umieram z głodu. Może zamówimy jakąś pizze- powiedział Steven
-A masz kasę cwaniaku?
-Coś się znajdzie
-U mnie też się coś znajdzie- powiedział Duff. Poszliśmy na górę i przeszperaliśmy wszystkie skrytki na kasę. W sumie uzbierało nam się dość sporo dolców bo aż na trzy duże najtańsze pizze. Czekaliśmy na nie dobre 40 minut ale w końcu przyszedł dostawca i jak tylko nasze zamówienie znalazło się na prowizorycznej ławie w 'salonie' od razu wszyscy się rzuciliśmy na żarcie. Wpierdalaliśmy w kompletnej ciszy. Oczywiście nie obyło się bez kłótni o ostatni kawałek wszyscy z wyjątkiem mnie się zakładali co zrobią żeby zdobyć ten ostatni kawałek. Podczas ich dziecinnej kłótni wykorzystałem chwilę ich nieuwagi i zgarnąłem z pudełka ten ostatni kawałek. Ci idioci skapnęli się dopiero kiedy go kończyłem. Później w miarę się wyszykowaliśmy jeśli chodzi o ciuchy i wyszliśmy jeszcze na miasto.

Lizzy:

Skupiłam się na robocie i zapomniałam o tym incydencie z szefem. Jednak nie mogę na niego patrzeć, brzydzę się nim.
-Hej mała przynieś nam dwie butelki czystej- powiedział jakiś młody facet. Nic nie odpowiedziałam tylko się lekko i popatrzyłam do którego stolik zmierza. Chwyciłam zza barku dwie flaszki i na plastikowej tacy zaniosłam na stolik razem z trzema szklankami bo tyle ich tam siedziało.
-Może się do nas przysiądziesz księżniczko- powiedział brunet w krótko przystrzyżonych włosach.
-Jestem w pracy- rzuciłam oschle. Jakoś nie zbiera mi się na miły ton po tym co co ten kretyn odpierdolił. Chwyciłam jego wielkie łapsko kiedy zmierzało na moje pośladki i mocno strąciłam. Zabrałam tacę i odeszłam. Weszłam do małego kantorka, otworzyłam butelkę Jacka i wzięłam kilka łyków. Wróciłam za bar i wtedy przyszła moja koleżanka do towarzystwa czyli druga kelnerka. Teraz mogłam zostać tylko za barem i nigdzie się nie ruszać.
Tak minęły prawie dwie godziny i zauważyłam że Gunsi powinni już siedzieć w garderobie. Pewnie weszli tylnym wejściem. Techniczni zaczęli rozkładać sprzęt. Nie wiem czy mam powiedzieć o tej scenie z Baronem Duffowi czy lepiej nie? Kurwa.... nie nie powiem mu przynajmniej na razie. Wolę poczekać te dwa miesiące i sama się zwolnić. Muzyka grana przez DJ'ja ucichła a wszystkie światła zgasły. Pojawiła się jedynie biała poświata na scenie. Jeden z technicznych Zapowiedział Gusnów. Najpierw powiedział parę słów a potem zaczął wrzeszczeć "Guns N fuckin Roses". Nie minęła minuta a po całym klubie rozniosły się pierwsze dźwięki do 'Welcome to the Jungle'. Publiczność momentalnie znalazła się pod sceną. Nie obyło się bez wrzasków i przepychanek. Pod sama sceną rozkręciło się pogo a Rose rozwalając się po scenie w szamańskim transie podczas piosenek dopracowywał ruchy bioder i kroki z mikrofonem. Zaczął odprawiać swój już charakterystyczny taniec kobry. Wił si po scenie jak zawodowiec. Z uwagą obserwowałam każdy ich ruch jednak las rąk nieco mi to uniemożliwiał. Zagrali swoje wszystkie piosenki a potem jeszcze kilka coverów. Slash latał po całej scenie jak wariat. Izzy jak zwykle w swoim świecie, Steven szalał za garami a Duff... naśladował nieco Slasha co wyglądało bardzo słodko. Po skończonym występie Axl powiedział że zapraszają na imprezę do HellHouse'u. Pewnie większość z tych ludzi będzie widzieć gdzie to jest. Chłopaki zeszli ze sceny i udali się do mini garderoby pozostawiając za sobą wrzaski napalonych dziewczyn. Na scenie został niesamowity syf, przez te małolaty które rzucały swoimi stanikami w Gunsów. Pewnie są na nich numery telefonów. Kurwa normalnie poczułam się zazdrosna. Na ziemie sprowadził mnie kolejny klient spragniony wódki. Zbliża się północ. Jakoś przetrwałam ten dzień w robocie które nie powiem...zaczął się chujowo. Duff był tak zajęty że zapomniał do mnie przyjść. Mam taką ochotę wtulić się w jego ramiona. Czuję się wtedy taka bezpiecznie że nic innego mnie nie obchodzi tylko jego bliskość i dotyk na mojej skórze.

Równo o północy przebrałam się w swoje ciuchy a kusy strój zostawiłam w przeznaczonej dla mnie metalowej szafce. Wyszłam tylnym wyjściem i po woli udałam się w stronę piekła. Oczywiście podjebałam z pracy trochę alkoholu żeby nie przyjść z pustymi rękami. Już z daleka słychać głośną muzykę, wrzask i śmiech. kiedy weszłam w odpowiednią ulicę zobaczyłam że przed domem jest mnóstwo ludzi, którzy po prostu bawią się na ulicy bo w środku zapewne brakuje miejsca. Alkohol lał się litrami a butelki puste i niekoniecznie puste rozbijały się na asfalcie. Nad tymi wszystkimi ludźmi unosi się smog dymu papierosowego. Przeszłam przez furtkę, której tak jakby nie było bo ktoś ją wyjebał z zawiasów. Jeszcze trochę i od tej muzyki popękają mi bębenki. Na mojej twarzy maluję się wielki wyszczerz. Dawno nie było takiej imprezy. Pora się zabawić. Otworzyłam drzwi kopniakiem bo w rękach mam pełno flaszek. Przede mną wyrósł Slash i prze niego o mało co a wylądowałabym na posadzce.
-Masz coś dla mnie?- zapytał unosząc charakterystycznie brwi
-Jasne... trzymaj- zabrał ode mnie butelkę Daniels'a i zniknął w tłumie. W końcu już się przyzwyczaili że jak przychodzę z pracy to nie z pustymi rękami. Czasem skapnie się flaszka wódki lub trochę więcej whiskey. Gdzieś na schodach zobaczyłam Izziego jak prowadził na górę grupkę ludzi. No co? Na takich imprezach łatwiej się handluje dragami a Izzy już jest dość znany w tej branży i ma stałych klientów. Steven i Axl podrywają jakieś na jarane dziewczyny. Weszłam w głąb salonu.  Na kanapie siedzi Slash i liże się z groupie.  Obok n fotelu siedzi Duff. Na jego widok na moim ryju pojawił się jeszcze większy uśmiech. Podeszłam bliżej i wtedy zobaczyłam że na jego kolanach usiadła jakaś cycata blondyna. Momentalnie zrzedła mi mina. McKagan próbował ją zrzucić z kolan jednak upojenie alkoholowe dało się we znaki i nieco mu to utrudniało w zamierzonych celach. Kiedy zobaczył mnie jak tępa się na niego gapię o razu wstał z miejsca co poskutkowało tym że dziwka wylądowała na podłodze obijając sobie nadmuchane dupsko. Usta ma tak na botoksowane, że podejrzewam że ma trudności z wysłowieniem się. Duff od razu do mnie doskoczył.
-Lizzy kochanie to nie tak jak ci się wydaje- zaczął się tłumaczyć z miną zbitego psa
-Nie tłumacz się wszystko widziałam.- podałam mu butelkę i zostawiłam samego po środku salonu, sama udając się do kuchni. Weszłam do zagraconego pomieszczenia. Jest tu ciemno jak w dupie i łatwo się o coś wyjebać. Drogę do okna znam na pamięć więc szybko podeszłą, otworzyłam na oścież i usiadłam na parapecie. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę czerwonych. Odpaliłam jednego i mocno się zaciągnęłam rozkoszując się nikotyną rozprowadzająca się po moich płucach. Otworzyłam butelkę Jacka i upiłam sporego łyka. Pod nosem nuciłam sobie piosenkę której dźwięki akurat rozniosły się po pomieszczeniach. Po chwili do kuchni wszedł Saul. Usiadł na szerokim parapecie naprzeciwko mnie. W egipskich ciemnościach panujących w naszym otoczeniu nie mogłam dostrzec jego twarzy ano i oczu bo jego gęste loki skutecznie mi to uniemożliwiały. Zauważyłam tylko kontury jego pełnych ust.
-Czemu nie jesteś z nimi?- spytałam dosyć głośno żeby przebić swój głos przez hałasy
-Chce się w spokoju napić. A ty co tak tu sama siedzisz?
-Z tego samego powodu ale też żeby trochę pomyśleć.
-Nad czym? Coś się stało?
-Nie..to znaczy tak ale nie chce o tym mówić bo mogę wszystko zepsuć.
-Wiesz że możesz mi powiedzieć.
-Wiem Saulie jesteś moim przyjacielem ale nie uwierz że nie chcę o tym mówić.
-No dobra nie naciskam. -Stuknęliśmy się szyjkami flaszek i jednocześnie upiliśmy sporą część naszego ulubionego alkoholu. Potem przymknęłam powieki i ponownie się zaciągnęłam. Poczułam na sobie jego spojrzenie. Na dworze tłum ludzi nadal świetnie się bawi.
-Muszę wyładować emocje...idziesz ze mną?- zapytałam i szybko wyskoczyłam przez okno. Saul jak na zawołanie znalazł się obok mnie. Poszliśmy na tyły domu gdzie na działce jest taka stara przybudówka z drewna. Stanęłam kilka metrów przed ścianką. Dopiłam szybko Whiskey i mocno się zamachnęłam. Butelka roztrzaskała się w drobny mak. Kawałki szkła powbijały się w ziemię albo odstrzeliły w bok. To mi trochę pomogło. Wrzuciłam w ten rzut trochę siły. Jednak jestem tylko kobietą.
-I co lepiej?- zapytał
-Trochę
-Niezłą masz parę w ręce- co jak co ale paręnaście metrów był jak nic! Po chwili Slash poszedł w moje ślady i również rozjebał butelkę na ściance. Jest silniejszy ode mnie więc nie musiał wkładać w ten rzut dużo siły ale jednak.  Na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech. Położyłam się na trawie i zaczęłam się śmiać jak jaką pieprzona wariatka. Hudson usiadł obok mnie.
-No dobra ale teraz to mi powiedz co się takiego stało?- zagadał
-Serio cię to interesuję? Myślałam że odpuścisz.
-Chce ci pomóc
-No dobrze.-zamyśliłam się trochę a po chwili opowiedziałam mu całą popołudniową sytuację z Baronem. Z każdym jego słowem jego furia rosła jeszcze bardziej. Odruchowo chwyciłam go za ramię żeby się trochę uspokoił i dokończyłam opowiadać. 
-Co za skurwysyn!-krzyknął
-Uspokój się. Wiedziałam że nie powinnam ci tego mówić. - w moich oczach zebrały się łzy i po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. 
-Przepraszam. Nie płacz. Dobrze że mi to powiedziałaś. Ale czemu nie pozwolił ci odejść? - kurwa wiedziałam że to się źle skończy.
-Bo...bo zagroził.. m-mi że jak o-odejdę to on z-zerwie z w-wami tą cholerną umowę- wydukałam i rozkleiłam się na dobre.
- Kurwa mać. Lizzy ...!
-No co? Przecież nie zrobiłabym wam tego!- wierzchem dłoni ścierałam na bieżąco łzy, które lały się potokami
-Nie możesz się tak dl nas poświęcać. 
-Wytrzymam te dwa miesiące a potem odejdę. Chyba że prędzej zostanę prywatną dziwką
-Kurwa nie mów tak!- mocno mnie do siebie przytulił i pocałował w głowę. -Dziękuję że mi powiedziałaś.- wyszeptał
- Tylko zachowaj to dla siebie Hudson!- pogroziłam mu palcem
-A Duff?
-Duff... Duff... nie chce mu mówić bo pewnie by zareagował tak jak ty albo jeszcze gorzej a ja na serio nie pozwolę wam zaprzepaścić tej umowy w Whiskey.
-No dobrze, ale proszę cię nie pozwól się więcej tak szantażować przez tego chuja
-Ja sama nie wiem do czego on jest zdolny- podniosłam się z ziemi i z powrotem poszliśmy na imprezę. Chwyciłam jeszcze jedną butelkę alkoholu i zaczęłam tańczyć i jednocześnie popijać. Alkohol tak mnie zamroczył że nawet się nie spostrzegłam jak ktoś mnie postawił na stole. Każdy facet wlepiał we mnie oczy a ja wiłam się na ławie najlepiej jak potrafiłam. Przerwały mi tylko syreny policyjne. 
-Spierdalać stąd!! - ktoś wykrzyczał. Jedni uciekali drzwiami, inni oknami a jeszcze inni pochowali się po kątach. Co z jełopy przecież jak policja tu wejdzie to ich i tak zatrzyma. Nie mogę odnaleźć wzrokiem Duffa. Pewnie już spierdolił. Hudson do mnie podbiegł, z ciągnął mnie ze stołu i wyszliśmy przez taras. Schowaliśmy się za przybudówką. Wszystko ucichło. Słychać tylko głosy policjantów. Ludzie już dawno spierdolili. Coś mi od jebało i odeszłam od ścianki.
-Lizzy wariatko co robisz- wysyczał przez zęby po cichu z lekkim strachem. Podbiegł do mnie ale nie zdążył wyjąć mi butelki z rąk bo właśnie roztrzaskałam ją w drobny mak.
-Jesteście zatrzymani!- usłyszeliśmy. Jakiś gruby glina podszedł do nas. To wszystko co zapamiętałam bo byłam zalana.

Slash:

No pięknie. Nie mogła się powstrzymać? Musiała rozjebać tą flaszkę akurat teraz? Nosz kurwa. Na swoim ramieniu poczułem ciężar jej głowy. 
-Pan weźmie tą panią i pójdzie grzecznie ze mną- powiedział grubas. Przerzuciłem sobie małą przez ramię i jedną ręką ją trzymałem a za drugą trzymał mnie policjant i poprowadził nas do radiowozu.


***
Nie wiem jak wypadł ten rozdział bo przez długi czas nie miałam kompletnie weny. 
Dziś był mój drugi dzień szkoły po feriach no i tak jak zaczęłam chodzić do szkoły tak dostałam weny i pisałam na lekcjach.

Ocenę pozostawiam wam ale błagam jeżeli faktycznie jest do dupy to mnie oszczędźcie!!!

11 komentarzy:

  1. Nooo biedna Lizzy mieć takiego szefa to się pochlastać. Ale twarda jest to da rade i wytrzyma dla chłopaków ;) impreza w HellHouse...no ja zawsze chętnie :D i to rzucanie butelkami o budynek, świetny pomysł na wyladowanie emocji ;) dobrze że wena wróciła bo jest bosko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że ci się podoba no i dziękuję za komentarz ! :D

      Usuń
  2. Ale się dzieję! Powrót do szkoły Ci służy haha :D Za to mi nie xd
    Co za chuj z tego Barona! Jak on śmiał w ogóle?! Ale się zdenerwowałam :D
    Ale dziwne, że jej nie wywalił z tej pracy w sumie... No i przynajmniej Gunsi mają tą umowę ;)
    Impreza po koncercie hahaha wiadomo, że będzie dużo ludzi, no bo to HellHouse :D
    Te cholerne groupie.. są wszędzie... ja nie wiem co to jest XD
    Slash jest kochany *_* i też bym chciała rozbijać sobie butelki haha :D
    Dobrze, że komuś się wygadała, a widać, że Hudson jest osobą, której może zaufać... ;P
    Tylko raczej kiepski pomysł z rozbiciem butelki, kiedy są gliny w domu, no ale... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz!
      Wiesz ludzie po pijaku potrafią zrobić głupie rzeczy w najmniej odpowiednim momencie :P

      Usuń
  3. Wcale nie jest do dupy, jest całkiem niezły. Mamy duffa z dziwką, mamy sxefa chuja i szantarz. I impreza przerwana przez policję. Cud miod malina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      No i za opinię która na serio pomaga w dalszym pisaniu

      Usuń
  4. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa i sie dzieje!
    a ty pisac nie chciałaś, cholero jedna!
    zajebista jesteś, wiesz?
    i kurwa więcej Slasha, więcej, chcę więcej!
    bo on jest cudny, wspaniały, uroczy, pomocny i kurwa go kocham.
    no i ta końcówka w stylu: "Policja? A rozjebię sobie butelkę, co mi tam"
    a skurwielowi Baronowi bym wpierdoliła i może dobrze, że Duff nie wie..........

    OdpowiedzUsuń
  5. Tez zawsze piszę rozdziały na lekcjach, albo w nocy. W innych sytuacjach prawie nigdy nie mam weny..xD No ale tak... Lizzy ma zjebanego szefa. Ja to bym mu tam oczy wydrapala, odcięła jaja i kazała połknąć maczete.:P Ale chce się biedulka poświęcić... Ale grubą biba, wohoho.! :D Slash był taki zajebisty w tym rozdziale..<3 Duff z tą dziwka.. Wkurwil mnie, mimo że próbował ją z siebie zrzucić. A potem police, police... I koniec imprezy. WIEDZIAŁAM.! Wiedziałam, że jak przyjedzie policja, to ona rozjebie tą butelkę.! Pieprzone medium ze mnie..xD Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
  6. http://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu, ja już bym tam w ogóle nie przyszła jakby miał mi ktoś robić coś takiego no.

    Przepraszam, ale nie mam siły tworzyć długiego komentarza...

    OdpowiedzUsuń
  8. http://byswag.blogspot.com/
    u mnie nowy.

    OdpowiedzUsuń