sobota, 19 stycznia 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 9

Lizzy:

Po próbie usiedliśmy na kanapach. Na stole pojawiło się trochę alkoholu, fajek no a do chłopców przyszły jakieś pół nagie panie które później odpowiednio się nimi zajmą. Chłopacy bardzo chcą mieć Mckagana w zespole co wiąże się z tym że zaraz przeprowadzimy burzę mózgów odnośnie nazwy tego iż zespołu.
 godzin później:

-Dobra kurwa mam- wykrzyknęłam a oczy wszystkich skierowały się na mnie co mnie lekko skrępowało no ale to się wytnie- no więc co panowie byście powiedzieli na Guns N' Roses?- zapytałam. Axl wytrzeszczył oczy
-Jesteś genialna słonko- powiedział po czym dostał z otwartej dłoni Duff'a w tył głowy. - za co to debilu?- zapytał poirytowany rudzielec
-Tak profilaktycznie- zaśmiał się Mckagan i niepewnie spojrzał w moją stronę.

Trzy tygodnie później:



Wróciłam właśnie ze spaceru do swojego mieszkania przy Sunset Strip. Wiem wiem okolica nieciekawa bo hałaśliwa i pełna dziwnych ludzi ale znalazłam fajne mieszkanko i bardzo tanio. Kiedy Duff wprowadził się do posiadłości Gunsów.  Moje kontakty z nimi się trochę ograniczyły nad czym bardzo ubolewam ale dzisiaj idą do The Roxy gdzie pracuję jako barmanka od wczoraj bo akurat podpisałam umowę i jeszcze jakoś tak się złożyło że nie powiedziałam o tym chłopakom bo nie było jakoś szczególnie okazji. Ale oni często tam przesiadują więc chyba będziemy na siebie wpadać. No chyba że specjalnie będą unikać tego lokalu no ale trudno. Całkiem fajna robota gdyby nie napaleni klienci ale narzekać nie mogę. Ważne że będę miała stały przypływ gotówki w sumie jakby było kiepsko zawsze mogę się poratować pieniędzmi rodziców ale w sumie wolę trochę sama zarobić. Zamówiłam sobie pizze i czekając na dostawcę ogarnęłam trochę w domu. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Z czarnej torby z ćwiekami wyciągnęłam portfel a z niego banknot o nominale 10$. Otworzyłam drzwi i zamiast dostawcy pizzy zobaczyłam Slasha
-Hej.. o dzięki jakaś ty dobra- wyrwał mi z ręki banknot i posłał mi zadziorny uśmiech

-Co tu robisz?
-Idziemy dzisiaj do Roxy idziesz z nami?
-Ja...- nie no nie powiem mu teraz że tam pracuję- tak idę ale spotkamy się na miejscu
-Okej to do zobaczenia-odwrócił się na pięcie
-Ekhem Slash?
- No co tam kwiatuszku?
-Nie mów do mnie w ten sposób i oddaj kase kudłaczu- Saul niechętnie oddał mi 10 dolców i poszedł. Wróciłam do małego saloniku i włożyłam do gramofonu winyl z The Runaways  i w pełni oddałam się muzyce. W sumie za 2 godziny muszę iść już do pracy i czeka mnie 8 godzin ciężkiej harówki z mniej lub więcej obleśnymi typami. Po paru minutach usłyszałam kolejny już dzisiaj dzwonek do drzwi. Tym razem to był dostawca pizzy. Zjadłam połowę a resztę schowałam do lodówki. Założyłam gorset, czarne skórzane liginsy i 'firmową' koszulkę czyli bardzo obcisły top, do tego wysokie szpilki.


-Hej laluniu przynieś nam wódkę- ten to na serio należy do tych bardzie obleśnych! Posłałam mu wymuszony uśmiech i podałam to co chciał. Czystą ścierką przetarłam bar i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Do środka akurat wchodzili Gunsi. Zajęli wolne miejsca przy barze. Nawet mnie nie zauważyli. Stanęłam na przeciwko nich wszystkich
-Czołem panowie to co zawsze?- uśmiechnęłam się
-Co ty tu kurwa robisz?- spytał Slash
-Pracuję nie widać?
-Jak to... co kurwa? Jak to pracujesz? Czemu tutaj- spytał się Duff. Jakiś on dzisiaj taki przygnębiony, nieobecny i nieogarnięty no ale na razie nie wnikam. Muszę z nim dzisiaj pogadać i to bardzo szczerze bo już mnie bardzo męczy ta cała sytuacja między nami. Zupełnie przestał się do mnie odzywać. Nie odpowiedziałam mu na jego pytanie tylko poszłam na zaplecze i przyniosłam im butelki wódki i Daniels'a.
-Lizzy?- zaczął Duff a reszta poszła zająć stolik
-No co tam Duffy?- wzięłam szmatkę i wytarłam klejący się od alkoholu bar.
-Co się dzieje?- spytał niepewnie.
-Sama nie wiem ale czuję jak się od siebie oddalamy- oparłam głowę kilka centymetrów on niego i spojrzałam mu głęboko w oczy
-Możemy o tym porozmawiać później?
-Jasne- cmoknęłam go w policzek a on się uśmiechnął. Przyjdę do was później za jakąś godzinę mam pół godziny przerwy.
-Okej- poszedł do chłopaków a ja odprowadziłam go wzrokiem i wróciłam do swoich obowiązków. Właśnie mnie kurwa mać olśniło. Przecież jak tu pracuję to mm jakieś wtyki nie? No i przecież mogłabym załatwić chłopakom występ. Genialna jestem. Poprosiłam kolegę aby mnie zastąpił a ja udałam się do szefa. Miły facet ma około trzydziestu lat. Bardzo wyrozumiały i wgl mam nadzieje że się zgodzi. Zapukałam do jego gabinetu a raczej kanciapy no ale mniejsza z tym. Usłyszałam krótkie 'wejść'. Uchyliłam drzwi i weszłam do środka siadając na rozklekotanym krześle.
-Szefie mam prośbę- zaczęłam

Duff:
Czemu nam nie powiedziała  że zaczęła pracować? Czemu mi nie powiedziała że zaczęła pracować. Przecież zawsze sobie wszystko mówiliśmy do cholery. Czemu się tak bardzo od siebie oddaliliśmy? Tak bardzo tęsknię za jej słodkim zapachem. Kurwa człowieku ogarnij się. Czy ja na serio jestem taką ciotą że nie potrafię powiedzieć jej prawdy?
-Ej Mckagan żyjesz?- spytał Steven
-Co... tak jasne co tu tak cicho?
-Słuchaj co się dzieję między tobą a naszą przyjaciółką? -spytał podejrzanie Slash
-Nie wiem o co ci chodzi stary- czy oni coś zauważyli? Oby nie.
-Kurwa Duff przestań ściemniać przecież nie jesteśmy ślepi. Widzimy jak się ślinisz na jej widok- powiedział Axl i poklepał mnie po ramieniu
-Z resztą ona nie lepsza... sama wskoczyła by za tobą nawet w ogień
-Co ty pieprzysz Stradlin?
-Mówię co widzę.. z resztą wszyscy to widzimy. Pogadaj z nią przecież jesteście przyjaciółmi.
-łatwo wam mówić cwele ale dzięki żeście się zainteresowali- pociągnąłem sporego łyka wódki. Spojrzałem w stronę baru ale nie zauważyłem Liz. Minęła już godzina więc pewnie ma przerwę. Ale mówiła że do nas przyjdzie. Rozejrzałem się jeszcze trochę po klubie i zauważyłem piękność idącą w naszą stronę. 
-Duff ośliniłeś się pacanie- roześmiał się Hudson a ja spiorunowałem go wzrokiem

Lizzy:

-Widzę że humor dopisuje panowie- podeszłam do rozbawionego towarzystwa. Rozejrzałam się po stoliku i zauważyłam tylko puste butelki. 
-Co tam mała?- spytał Hudson
-Czekajcie zaraz wrócę muszę wam coś powiedzieć.- pobiegłam do baru i wzięłam sześc butelek Nightraina. Wróciłam do chłopców i postawiłam każdemu pod nosem jedną butelkę. Stanęłam przy stoliku patrząc na wszystkich z poważną miną. 
- A to na koszt firmy tak? - spytała jeszcze przytomny Adler
-Można powiedzieć że tak
-Co chciałaś nam powiedzieć?- spytał Duff
-Otóż... byłam przed chwilą u szefa i..... załatwiłam wam występ tutaj- powiedziała z wielkim wyszczerzem na ryju a ich wmurowało. Spodziewałam się innej reakcji a oni po prostu wszyscy co do jednego otworzyli gęby - Myślałam że się ucieszycie- mina mi zrzedła. Położyłam butelkę na stole i odeszłam od nich kierując się do miejsca pracy czyli za bar. Chuj z tym że mam jeszcze przerwę ale jak z niej nie skorzystam to mogę się wyrwać wcześniej do domu czyli gdzieś o 23. Super zostały tylko dwie godzinki. Szybko posprzątałam to co do mnie należy i obsłużyłam klientów podając im ich zamówienia. Zauważyłam  że cała wataha Gunsowa opuszcza lokal. Świetnie żadnego dziękuję ani nawet pocałuj nas w dupę. Banda kretynów. 

Wzięłam torebkę i wyszłam z klubu bo przyszedł mój zmiennik. Ciemno jak w dupie na tych ulicach ale to miasto zawsze tętni życiem o każdej porze a już zwłaszcza na Sunset Strip. Weszłam na podwórko i skierowałam się do odpowiedniej klatki. Ciemno tu jak w dupie i jeszcze nie mogłam znaleźć włącznika od światła. No nic szłam po omacku na pierwsze piętro. 
-Kurwa mać- o coś się potknęłam.  Podniosłam się ze schodów i ręką odnalazłam włącznik światła. A nie jednak to tylko dzwonek do drzwi. Całe szczęście że do moich drzwi. Zaraz obok wymacałam drugi włącznik i tym razem od światła. Na klatce zrobiło się bardzo jasno aż za jasno. Włożyłam klucz do zamka .
-Dziękujemy Lizzy- usłyszałam za moimi plecami. Szybko się obróciłam i na schodach zobaczyłam wszystkich Gunsów. 
-Kurwa mać- krzyknęłam i osunęłam się po drzwiach na podłogę chowając twarz za włosami. Ktoś złapał mnie za ramiona, podciągnął do góry i wszyscy się na mnie rzucili przytulając. 
- Jesteś kurwa niesamowita- powiedział Mckagan i przyłożył swoje wargi do mojego czoła. 
-Czyli jednak się cieszycie?
-No jasne. Trochę nas po prostu zamurowało.
-Porywamy cię- odezwał się Hudson z za buszu loków
-Gdzie? Dopiero co wróciłam do chaty
-Chuj nas to. Idziemy- Duff chwycił mnie za rękę i wszyscy zbiegliśmy po schodach. No szczerze powiedziawszy mi w tych szpilkach to jest cholernie niewygodnie. Wyszliśmy na zapełnioną ulicę. Izzy podał każdemu butelkę naszego ulubionego (bo najtańszego) wina.
-Gdzie idziemy tak właściwie?- spytałam upijając pierwszy łyk. 
-Nie wiem pójdziemy tam gdzie nas nogi zaniosą co ty na to?- powiedział rudzielec
-Okej- no i ruszyliśmy w drogę. Opowiedziałam im szczegóły pierwszego występu. Będą grać za tydzień w sobotę o 21. Baron (mój szef) postanowił wydrukować specjalne ulotki no i oczywiście ja je będę musiała porozwieszać po mieście ale na szczęście mam takich zajebistych przyjaciół którzy mi w tym pomogą bo jak nie to i m chyba jajca pourywam. Szliśmy po rozświetlonych neonowymi szyldami ulicach gadając dosłownie o wszystkim co nam ślina na język przyniosła. Już prawie każdy dopił swoją butelkę. Toteż udaliśmy się do monopolowego no i jako że ja jedyna miałam kasę to kupiłam wszystkim po jeszcze jednej butelce Nightraina i ruszyliśmy dalej.  po opróżnieniu połowy zawartości nasze samopoczucie było coraz lepsze. 
- I'm on the nightrain- wykrzyczał Axl
- Bottoms up- zawtórował mu Izzy
-I'm on the nightrain - powtórzył Axl
-Fil my cup- dopowiedział Stradlin. Patrzyłam na nich z zachwytem. Czarnowłosy wyciągnął czarny pisak z kieszeni (nie wiadomo skąd i po co on go miał ale to już szczegół) i zaczął pisać kolejne słowa tekstu na etykiecie i butelce wina. 
-Chyba będzie kolejny hit- szepnęłam Duffowi na ucho. On objął mnie ręką w pasie i przyciągnął do siebie. Obdarował mnie najwspanialszym uśmiechem i cmoknął mnie w policzek. 
-Słuchajcie ja już pójdę do domu. Wpadnę do was jutro.
-Odprowadzę cię- zadeklarował blondas. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyliśmy w przeciwnym do nich kierunku. 
-Chyba właśnie nadeszło to 'później'- odezwał się.
-Tak chyba masz racje 
-Może chodźmy do parku co? - nie odezwałam się tylko od razu tam poszliśmy. Usiedliśmy na przewalonym pniu drzewa daleko od jakiejkolwiek ścieżki więc jakby Mckagan chciał się mnie pozbyć to ma dobre miejsce. Dopadła nas bardzo krępująca cisza. Oprócz naszych coraz szybciej bijących serc nie usłyszałam absolutnie niczego. 
-Duff powiedz coś. Czemu jesteś ostatnio taki nieobecny?- ktoś musi zacząć bo jak tak dalej pójdzie to prędzej tu skonam niż on się odezwie.
-Ja.. n-nie wiem c-co się d-dzieje.
-Wiesz że mi możesz wszystko powiedzieć?
-N-nawet coś co z-zaprzepaści naszą przyjaźń
-Duffy nic i nikt nie jest w stanie zaprzepaścić naszej przyjaźni. Wiesz myślę nawet że to coś więcej.- to ostatnie zdanie powiedziałam szeptem. 
-Jak to?
-Wiesz kiedy byliśmy w samolocie i lecieliśmy tutaj.... u-usłyszałam to co p-powiedziałeś jak myślałeś że spałam- blondyn schował twarz w dłoniach
-Przepraszam... wiem nie powinienem 
-Przestań. Przestań proszę cię. Ja już tego dłużej nie wytrzymam. Pamiętasz tą noc kiedy.. my.. tego.. jeszcze w Seattle?
-Kiedy się przespaliśmy po pijaku?- walnął prosto z mostu
-No tak o tą noc mi chodzi- zarumieniłam się. Dobrze że jest ciemno.
-Jakbym mógł zapomnieć najlepszą noc w moim posranym życiu. Ale do czego zmierzasz?
-Kurwa no bo dla mnie to znaczyło coś więcej niż tylko szybki numerek po przyjacielsku Duff. Mi na tobie też zależy i to kurewsko. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie idioto.
-Lizzy bo ja... bo ja
-No powiedz to. Powiedz prawdę.- do moich oczu napłynęły łzy. Czego ja się głupia spodziewałam. Chciałam odejść ale Duff złapał mnie za nadgarstek i posadził mnie sobie na kolanach. 
-Kocham cię Lizzy- wyszeptał patrząc w moje załzawione oczy
-Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam. Ja ciebie też kocham Duffy.- spuściłam na dól głowę ale on zaraz chwycił mój podbródek do góry i wpił się w moje usta delikatnie. Kiedy nie poczuł żadnego oporu z mojej strony jego pocałunki były coraz śmielsze a ja każdy z nich oddawałam. Jego język czule plądrował moje podniebienie a ja byłam w siódmym niebie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie aby nabrać powietrza. W oczach ma takie zajebiste iskierki aż się morda sama cieszy. Chwyciłam go za łokieć i pociągnęłam w stronę w stronę wyjścia z parku. 
-Dlaczego nie powiedziałaś że... słyszałaś w samolocie wtedy...
-Sama nie wiem. Chciałam żebyś mi to powiedział prosto w oczy a nie jak myślisz że śpię. A ty czemu mi nie powiedziałeś tego wcześniej?
-Bo się po prostu kurwa bałem
Ale czego?
-Że mnie odrzucisz -splotłam nasze ręce. 
-Nie zrobiłabym tego nigdy- pocałował mnie we włosy. W ciszy doszliśmy do mojego mieszkania.  Z tym że ta cisza nie była krępująca, była taka fajna, przyjemna. 
Otworzyła drzwi i weszłam do mieszkania. Nie wiedzieć czemu Mckagan zatrzymał się w progu i niepewnie na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się zadziornie i wciągnęłam zdezorientowanego blondyna do środka. Posadziłam go na kanapie w salonie i poszłam zaparzyć gorącej herbaty. Kiedy woda się zagotowała zrezygnowałam z tej głupoty i poszłam do niego. Usiadłam na nim okrakiem. Troszkę się wstydzę ale  co mi tam... . Zaczęłam lekko muskać ustami jego szyję. Przygryzłam płatek ucha. Pocałowałam czoło, policzki aż w końcu doszłam do jego ust w które bez większych ceregieli się wpiłam. Pozwoliłam aby Mckagan wplótł palce w moje kasztanowe włosy. 
-Lizzy czy zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną? - powiedział w przerwach między pocałunkami
-Tak- wyszeptałam kiedy jego gorący oddech dopieszczał moją wrażliwą skórę na szyi. Nasze ruchy względem siebie stały się coraz gwałtowniejsze. Wszystkie moje zmysły zostały pobudzone. 
-Chodźmy do sypialni- wstałam z niego i zaprowadziłam nas do mojego prywatnego królestwa. Duff chwycił mnie za pośladki i podciągnął do góry tak że oplotłam go w pasie i przycisnął mnie całym swoim ciałem do ściany miażdżąc moje wargi. Zdjęłam z niego szybko koszulkę a moje ręce spoczęły na jego wyrzeźbionej klatce piersiowej.
Zostaliśmy już w samej bieliźnie. Odchyliłam głowę do tyłu kiedy blondyn pieścił mój dekolt. Położył mnie na łóżku i naparł na mnie całym ciężarem swojego ciała. Jego usta zjeżdżały coraz to niżej w kierunku mojej kobiecości. Kiedy zatrzymał się na podbrzuszu cicho jęknęłam. Jego dłoń gładziła wewnętrzną stronę prawego uda.  Na oślep próbował znaleźć zapięcie od stanika. Kiedy mu się to udało powrócił do miażdżenia moich ust a dłońmi uciskał moje piersi i bawił się stwardniałymi sutkami. Przejęłam pałeczki i znalazłam się nad nim. Całowałam jego tors, szyję aż doszłam do podbrzusza gdzie zadziornie się uśmiechnął. Zdarł ze mnie turkusowe koronkowe majtki a ja uwolniłam ze slipek jego już nabrzmiałą męskość. Znów znalazł się nade mną i opuszkiem palca przejechał po linii podbrzusza.  Spojrzał mi głęboko w oczy i oparł czoło o moje. 
-Zrób to wreszcie- wyszeptałam 
-Ale co kochanie? -uśmiechnął się łobuzersko i koniuszkiem języka przejechał po mojej górnej wardze lekko ją podgryzając. 
-Wejdź we mnie w końcu błagam- przełknęłam głośno ślinę. Wsadził dłoń pomiędzy uda delikatnie je rozchylając i po chwili poczułam go w sobie. Wszedł we mnie mocno i stanowczo przy akopaniamencie mojego gardłowego okrzyku. Poruszał biodrami wolno i bardzo miarowo jednak nasze oddechy w cale nie były miarowe. Oddychałam coraz szybciej i ciężej. 
-S-szybciej- wydyszałam a on spełnił moją prośbę. Oplotłam go nogami żeby poczuć go jeszcze głębiej. Jęczałam coraz głośniej. Niechcący wbiłam paznokcie w jego ramiona przez co syknął chciałam przeprosić ale szybko złączył nasze usta w gorącym pocałunku aby stłumić odgłosy naszej owocnej pracy. 
-M-mocniej- powiedziałam wywołując małe skurcze żeby dać mu więcej rozkoszy. Mckagan wykonał jeszcze kilka mocnych pchnięć i po chwili obydwoje doszliśmy w tym samym momencie. Głośno jęknęłam rozkoszując się ciepłym płynem wypełniającym moje wnętrze. Zastygliśmy w bezruchu.
-Kocham cię wyszeptał mi wprost do ucha i przygryzł jego płatek. Rozluźniłam wszystkie mięśnie. Duff wysunął się ze mnie i położył się obok, przykrywając nas lekką narzutą. Przez dłuższą chwilę obydwoje nie mogliśmy uspokoić oddechów bo nasze serca biły jak szalone. 
-Ja ciebie też- odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta. Blondyn wtulił się w moje plecy i zasnęłam ukołysana jego oddechem na mojej szyi.


***

Rozdział wyszedł raczej kiepsko a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Może to dlatego że leżę z gorączką w łóżku i czuję się jakbym zaraz miała umrzeć no ale strasznie mi się nudzi więc postanowiłam coś naskrobać. Mam nadzieję że tragicznie nie jest no i przepraszam za błędy jeśli się pojawiły. No i macie ten seks erotomani :P
Ano i przypominam jeszcze raz o zakładce 'informowani'
: D

18 komentarzy:

  1. Jest zajebiście! ;D No i w końcu seks haha ;DD
    Już myślałam, że nigdy nie powiedzą sobie, co tak naprawdę do siebie czują ;P A jednak!
    Fajnie, że Lizzy wykorzystała swoje kontakty i załatwiła chłopakom występ ;D
    I przy okazji powstała nowa piosenka o winku ;DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dzięki!
      No w końcu sobie wyznali miłość bo już sama się nie mogłam doczekać.

      Usuń
  2. Nooo to się popisalaś :D mi sie podoba i to cholernie. Slash zabierajacy kasę...bezcenne :D. Juz myslalam ze jej nie podziekują za ten koncert, a praca faktycznie ma złe i dobre strony. No i w końcu słodka scena z Duffym i jeszcze lepsze jej dokończenie w sypialni....nie pieprz że rozdzial kiepski bo jest cuuuudny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz :)
      Ciesze się że ci się podoba

      Usuń
  3. Jaki kiepski?! Toż to jest arcydzieło. Począwszy od tej akcji ze Slashem i 10 dolarówką, po załatwienie koncertu ich rozdziawione gęby i wyznania z Duffem :)
    Zdrowiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh arcydzieło? Bez przesady :)
      Ale dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  4. i co pieprzysz, że pisać niby nie umiesz?!
    co kłamiesz, że seksów nie będzie?
    hahaha i tak były, za co ci chooolernie dziekuję, bo pięknie napisałaś.
    i wszystko było piękne, Slash porywający banknoty, i Duffy taki raz słodko -nieśmiały; raz podniecający i zmysłowy.
    kurwa.
    kocham ciebie i to opowiadanie.
    Ozzy.

    PS. moje laptopowe zaklęcia pomagają ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo nie umiem a zwłaszcza jak jestem chora! A o seksie ci nie powiedziałam bo przynajmniej miałaś niespodziankę! :P
      Ja ciebie też kocham ale już mi tak nie słodź bo się zarumienię :P

      Usuń
    2. ja nie słodzę, cukrem nie jestem.
      mówię prawdę :*
      no i dzięki za piękną niespodziankę :*

      Usuń
    3. Jak to nie jesteś cukrem hę? Tak mi słodzisz ostatnio że śmiem wątpić w to iż tym cukrem nie jesteś kochana:*

      Usuń
  5. Hyhyhyhyhyhy, jaram się XD
    WYBACZ, ALE OSTATNIO JESTEM MAŁO KREATYWNA, NAWY NIE JESTEM W STANIE FAJNIE SIĘ UBRAĆ, A CO DOPIERO KOMENTOWAĆ TAKIE CUDA *____*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do cuda to tu dużo brakuje ale dziękuję za komentarz *.*

      Usuń
  6. Znów się zjebałam w akcji i mam zalezłosci :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty rozdział!!! No nareszcie powiedzieli co do sb czują :D Czekam na nowy!! życzę powrotu do zdrowia :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ;]
    Informacja u mnie. ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń