środa, 27 lutego 2013

I wanna watch you bleed - rozdział 16

Lizzy:

Oczom ukazała mi się sala, wielkości... bo ja wiem Rainbow i China Club razem wziętych. Ogromne, szare kotary zwisały z okien tworząc mroczną atmosferę. Przy stolikach siedzieli ludzie, których twarze znałam z okładek różnych czasopism. Pod ścianą stał wielki bar, na którym stało chyba trzy setki z najróżniejszymi alkoholami. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Głośny początek 'skulls' Misfits dudni z głośników ustawionych w rogu sali. Było tak głośno, że nie słyszałam nawet swoich myśli.
-Pozory mylą prawda?- zaśmiał się krzycząc mi do ucha, nie zdążyłam odpowiedzieć bo pewien mężczyzna krzyknął coś w naszą stronę, trzymając w dłoni papierosa. Zmrużyłam oczy i zdałam sobie sprawę że to pieprzony Steven Tyler. James ruszył szybko z miejsca, ciągnąc mnie za sobą. Byłam zupełnie sparaliżowana. Steven wstał od stolika i podszedł do nas chwiejnym krokiem.
-Hetfield, bracie!- i rzucił się na niego. -No nareszcie jesteś... trzeba tą wódkę w końcu dopić.- oderwał się od mojego towarzysza i przywarł do mnie całym ciałem. Pachniał mieszanką alkoholu, tytoniu i drogich perfum.
-Jak masz na imię maleńka?- szepnął mi do ucha i niby przypadkiem jego ręka zsunęła się po plecach, macając pośladek. Mimowolnie wzdrygnęłam się ale nie zareagowałam, bo byłam po prostu tak sparaliżowana że nogi i całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Całemu zdarzeniu z uwagą przyglądał się James. Gdy Tyler mnie puścił, kazał nam usiąść przy ogromny i okrągłym zarazem stole. Siedziały przy nim same znajome twarze. Joe Perry, Joe Hamilton, Alice Cooper i uwaga... Lemmy Kilmister. Siedziałam jak wmurowana w to jebane krzesło, patrząc na nich jak zaczarowana. Przecież to ludzie z moich marzeń. Twarze, które znałam tylko z gazet no i ewentualnie z telewizji. A teraz? Teraz siedzę z nimi przy jednym stole,w tym samym pomieszczeniu.
-Perry idź po wódkę albo co tam chcecie. - Powiedział Steven, opadając na krzesło obok mnie. Gitarzysta wstał szybko i mrugnął do mnie odchodząc. Zrobiło mi się gorąco. James cały czas mnie obserwował, miałam nawet wrażenie że bawiła go ta sytuacja kiedy ja nie wiem co powiedzieć w obecności takich gwiazd estrady. Po prostu siedziałam i się gapiłam, podczas gdy wszyscy prowadzili zawzięte konwersacje. Gdy Joe wrócił z trzema butelkami, czystej, ruskiej wódki zrobiło mi się niedobrze, na myśl jak za chwilę skończę. Siedząc tu z pięcioma gigantami muzyki, ni ma szans bym z nimi nie wypiła, chociaż wiem jak źle dział na mnie ten gatunek alkoholu. Nalałam kolejkę i pierwsza porcja poszła. Po czterech kieliszkach poczułam się błogo, tak jakbym zaraz miała zasnąć.

***
-Wiesz, tu nie chodzi o to, że nie kocham jej matki... po prostu nie chcę dawać jej do zrozumienia że byłem z tą kobietą tylko i wyłącznie z jej względu. Ona ma 17 lat... jest taka młoda- żalił mi się Tyler, opierając się łokciem o moje udo.
-A powiedziałeś jej kiedykolwiek, że ją kochasz? -spytałam cicho-Wiesz moi rodzice zmarli jak miałam 15 lat, brakowało mi ich cholernie mocno...bo wiedziałam że ich naprawdę nie ma, że są nienamacalni, nie wyobrażam sobie co Liv musi czuć...wiedząc, że jej ojciec gdzieś tam jest. To jest podstawowa różnica... ona ma świadomość, że jej ojciec żyje i ma się dobrze...a ja, pozostałam zupełnie sama....- Steven spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami.
-To co mam zrobić, by wiedziała że ją kocham? -spytał
-Jedź i powiedz jej co myślisz...może ci wybaczy to, że ją zostawiłeś... albo chociaż zadzwoń do niej.
-To może zadzwonię i spytam czy mogę przyjechać?- spytał niepewnie.
-Musisz się pytać?- zdziwiłam się
-No wiem, tam jest jej matka, a moja była żona i jej facet...nawet nie wiem czy otworzyłaby mi drzwi, po tym co zrobiłem-powiedział. Czułam że ma ogromne wyrzuty sumienia. Zanim mu odpowiedziałam, rozejrzałam się. James siedzi obok i jest całkowicie pochłonięty rozmową z nachlanym Lemmy'm, obok Joe i Hamilton, dyskutujący o dziewczynach przy stoliku po drugiej stronie. Zauważyłam że Hetfield cały czas na mnie zerka z boku. Gdy zobaczył że ja też się na niego patrzę, promiennie się uśmiechnął i powrócił do rozmowy z Lemmy'm. Ponownie wróciłam do rozmowy ze Stevenem.
-No to chodź, zadzwonimy do niej teraz, na pewno jeszcze nie śpi- wstałam i pociągnęłam go za sobą, doszliśmy na zaplecze, gdzie na ścianie wisiał telefon. Wokalista popatrzył na mnie z niepewnością, po chwili wrzucił parę monet i wykręcił numer. Nerwowo skubał wargi, trzymając słuchawkę przy uchu.  Nagle wstrzymał oddech.
-Liv?- szepnął- T-to ja S-steven...znaczy tata- wyjąkał. Długo milczał.-Ja chciałem ci się spytać, czy...czy ty chcesz mnie jeszcze znać? -spytał niepewnie
-Liv długo coś mówiła, po czym odezwał się Tyler. 
-To.. ja przyjadę zaraz dobrze? A...a Jane będzie?- uśmiechnęłam się do niego. Muszę powiedzieć, że na prawdę mnie to wzruszyło. Poczułam, że moje oczy robią się mokre ale szybko zamrugałam. 
-To ja wsiadam w taksówkę i za chwilę będą na westwood... dobrze- i odłożył słuchawkę. W jednej chwili znalazł się przy mnie i poderwał z ziemi kręcąc się w kółko. 
-Dziękuję Lizzy, gdyby nie ty to...- wyszeptał mi do ucha i mocno przytulił mnie do siebie. -Musisz ją poznać, moją Liv, jak tylko to wszystko się ułoży, to musisz ją zobaczyć, jest naprawdę piękna, jest taka podobna do Jane...- mówił stłumionym przez moje włosy, głosem. 
-Bobrze Steve... jesteś na prawdę fajnym facetem- poklepałam go po plecach. W końcu oderwał się ode mnie i wróciliśmy do stolika. James siedział teraz sam, popijając co jakiś czas whisky z małej szklaneczki. Usiadam koło niego, przysuwając krzesło maksymalnie blisko, tak że stykaliśmy się kolanami. Popatrzył na mnie rozkojarzony, jakbym wyrwała go z jakiegoś transu
-Udało się- spytał
-Niby tak, ale jak znowu oś odwali to...- zaśmiałam się i połknęłam ostatni łyk mojego drinka. -Miałeś mi opowiedzieć swoją historię. 
-Naprawdę chcesz to usłyszeć?
-Dlaczego nie?- uśmiechnęłam się i nalałam sobie do szklanki trochę bourbon'u. 
W ciągu godziny James, opowiadał mi o swoim życiu. Jest naprawdę mądrym facetem. Mam wrażenie że widział i przeżył już wszystko. 
-Naprawdę cię zostawiła?- powiedziałam cicho, podpierając się łokciem o jego nogę. Byłam "lekko" wstawiona więc wszystko wydawało mi się takie ciekawe i interesujące. 
-Na prawdę... dokładnie dzień przed trasą. - odpowiedział mi smutno i uśmiechnął się pod nosem. Opowiedział mi o swoim dzieciństwie, swojej rodzinie, o tym jak wyjechał do Los Angeles, o tym jak poznał Larsa i o wszystkim tym, czego nie wiedziałam. Teraz czuję jakbym znała go od wieków. 
-Co za suka...- jestem cholernie zdziwiona że jego narzeczona odeszła tak  z dnia na dzień... tak po prostu.
-Odeszła...ale mam to w dupie. To jej sprawa skoro uważa że nie jestem jej wart.. może miała rację.
-Przestań, przecież wiesz że to nieprawda! -skarciłam go, marszcząc brwi. 

***
Tym czasem u Gunsów i reszty ekipy:

Slash:

-McKagan co ty odpierdalasz?- wytargałem  go za szmaty przed klub i zacząłem z nim  gadać. Chociaż nie jestem pewien czy cokolwiek zrozumie. 
-A tobie o co znowu chodzi?
-Przystopuj trochę z tymi dziwkami!- powiedziałem dosyć spokojnie. 
-Spierdalaj i nie mów mi co mam robić!- wykrzyczał. To znaczy, że pomimo takiej ilości wódki jeszcze coś tam kojarzy. Palant. Jak widzę każdą kolejną, napaloną dziwkę koło niego to aż mnie ręce swędzą żeby mu przyjebać.Jemu już na Lizzy w ogóle nie zależy dlatego zdradza ją z każdą lepszą, chętną panienką. Ale do kurwy czemu on jej nie powie że to koniec? No i czemu ona z tym nic nie zrobi? Położyłem mu rękę na ramieniu 
-Zabieraj te łapska Hudson- wyrywał się. W końcu go puściłem a on tak po prostu sobie poszedł. Nawet już nie wchodził do baru tylko polazł chuj wie gdzie. Swoją drogą ciekaw jestem gdzie jest Liz. Nie zastanawiając się wróciłem do środka, przy okazji zgarniając z baru flaszkę Jack'a.

Duff:

Kurwa co za pojeb z tego Slasha. Zachciało mu się mówić co mam robić. Poszedłem w stronę hotelu. Muszę się jakoś odreagować. W centrum jest mnóstwo skąpo ubranych panienek. Podszedłem do jednej i chwyciłem ją w pasie przyciągając do siebie. Widać że dziwka bo nawet nie stawia oporu. A jej ciało jest tak wyeksponowane że w tej kwestii nie mogę się mylić. 
-Może pójdziemy do mnie?- wymruczałem jej do ucha i poszliśmy do hotelu. Taksówką podjechaliśmy pod hotel. Zaprowadziłem nas do pokoju który dzielę z Liz. Od razu rzuciliśmy się na łóżko
-Ile bierzesz?-zapytałem, ściągając jej koszulkę. 
-To zależy ile dasz- bez zbędnych gierek od razu przeszliśmy do rzeczy. 


***
Znowu trochę krótki ale pisany też na szybko więc wybaczcie mi błędy które mogą się pojawić.
~xoxo

7 komentarzy:

  1. ZAJEBIE DUFFA! ZAJEBIE GO Z CZYSTĄ SATYSFAKCJĄ! Oczywiście tego z Twojego opowiadania, bo do prawdziwego nic nie mam..;) Ale ten Duff mnie tak wkurwia.! Slash mu mówi, a ten nic! Jeszcze kuzwa na dziwki poszedł, no nie! Jaki z niego idiota! :/
    A Lizzy to.. Ma szczęście. Kurdee, tak bym chciała być na jej miejscu..*-* Hah, też bym nie wiedziała, co powiedzieć i czy w ogóle coś mówić..xD I pomogła Stevenowi, hał najs..:) I tam był Joe Perry..<3 Ja bym zgwałciła na miejscu..xDD Ale to ja, ciii..x)
    Kurde, współczuję Jamesowi.. Jak jego 'narzeczona' mogła mu to zrobić?..:c Ja bym kochała i nie opuszczała..;D
    Ciekawa jestem, jak się akcja rozwinie.. Niech Lizzy znajdzie Duffa u nich w pokoju z tą dziwka! Będzie ciekawie..xD Pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam mam cholernie zły dzień i na razie zaznaczam swoją obecność - to ,że tutaj jestem ,że przeczytałam i że bardzo mi się podoba - po ludzku skomentuję jutro.

    OdpowiedzUsuń
  3. No chyba nie musze nic mówić, bo wszystko zostało powiedziane. Tylko błagam, niech Lizzy go przyłapie, tak, by ją zobaczył. BŁAGAM!!
    Steven <3
    Nie wiem czy wiesz, ale na początku chciałam, by Alisson była Liv Tyler, ale zmieniłam zdanie i dałam jej tak na drugie... Kurwa, co ja pisze... mam migrene, wybacz, nie myślę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabiję Duffa!!!!! Zniszczę jak robala!! Co za idiota noo...aż brak słów

    Zazdroszczę Lizzy jak cholera (nie tego co jej robi Duff :D). Też bym chciała się znaleźć w takim klubie z tyloma sławami...i Joe Perry <3 nie oparłabym się mu :D
    Bardzo fajnię, że pomogła Tylerowi się ogarnąć...biedny James, jak dziewczyna mogła go tak chamsko zostawić? Idioci everywhere :D
    Czyżby z Jamesem coś ten tego?? :P Pisz szybciutko następny i nie gadaj mi, że nie jest ten rozdział fajny bo jak zwykle nie mówisz prawdy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za chuj z tego Duffa!!!!! Zajebać to za mało!
    Hudson mógł mu przywalić, ale tak porządnie... najlepiej krzesłem w ten jego durny, pusty łeb...!

    A Lizzy się świetnie bawi... Bo chyba nie można się dobrze nie bawić pijąc z takimi legendami rocka :D
    Ooo moment ze Stevenem był naprawdę wzruszający... Dobrze, że Liz mu przemówiła do rozsądku xD
    Co za laska z tej narzeczonej Jamesa! Takiego faceta się nie zostawia! Suka! :P

    Pisz szybko następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. I ona go teraz przyłapie prawda ? Na gorącym uczynku . Niech tak będzie bo zachowuje się jak sukinsyn. Nie lubię go tutaj. Ma taką dziewczynę a sypia z dziwkami ? I to do tego na ich wspólnym łóżku w ich wspólnym pokoju hotelowym. Grr....McKagan debilu -,- jeszcze będziesz tego żałował :/ zachowuje się jak głupi chuj. !
    Co do tego to ja...w takich chwilach zastanawiam się czy nie usunąć mojego bloga bo zajmuje tylko miejsce na blogerze bezsensownie. To co ja pisze w porównaniu do cb do gówn i gdy kończę czytać to jestem bliska usunięcia bloga. DLACZRGO PISZESZ TAK ZAJEBIŚCIE?
    +sorki za błedy i brak składu i ładu ale pisze z tableta.
    CZEKAM NA NASTĘPNE.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zawsze suuuuuper;-) tylko, proszę, powiedz mi, kiedy pojawi się dziewczyna Slasha? Strasznie mnie zainteresowała;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń