sobota, 16 lutego 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 12

I' m back bitches :*
Nie no żartuje z tym Bitches.. odwieszam bloga  po dwóch tygodniach. Stęskniłam się za wami :*
Po takiej długiej w przerwie w pisaniu nie spodziewajcie się cudów. Rozdział jest taki nijaki i na pewno jest mnóstwo błędów za co bardzo przepraszam. 

Musze z powrotem odzyskać wprawę w pisaniu.
Zapraszam do czytania. Oceńcie i wyraźcie opinię w komentarzu pewnie mnie zjedziecie za ten rozdział i w cale się nie pogniewam :D
Aha no i wciąż przypominam o zakładce "informowani"







Lizzy:

Obudziłam się wtulona w czyjeś ramię. A przynajmniej wydaje mi się że to ramię. Po woli otworzyłam oczy. Na razie nic nie widzę bo mam wszystko zamglone. Kość ogonowa tak mnie napierdala, że chyba zaraz odpadnie mi dupsko,jeszcze ten cholerny ból głowy. Gdzie ja jestem kurwa? Otworzyłam oczy jak szeroko i kilkakrotnie zamrugałam powiekami aby wyostrzył mi się wzrok. Pierwsze co to rzucił mi się w oczy jakiś napakowany i wytatuowany goryl i uparcie pieprzy mnie wzrokiem. Podniosłam głowę. Spałam na ramieniu Hudsona. Dookoła mnie są same katy. Areszt. To pierwsze co mi przyszło na myśl. Mocno go szturchnęłam tak żeby się obudził. Kudłacz przetarł oczy i blado się uśmiechnął
-Hudson co my tu robimy?-wyszeptałam. Prawie nie mogę mówić bo tak mnie suszy że za chwilę umrę.
-Nie pamiętasz prawda?- wycharczał.
-No jakoś nie bardzo. Jak się tu znaleźliśmy do kurwy?
-Przez ciebie mała- zaśmiał się
-Chrzanisz... a tak na serio?
-No mówię ci przecież. Narozrabiałaś to masz teraz karę.
-Kurwa nic nie pamiętam- podniosłam się z ziemi i lekko zakręciło mi się we łbie więc przytrzymałam się głowy Saula.
-Nie dziwię ci się- zaśmiał się triumfalnie. Podeszłam do krat. Ogólnie to panuje tutaj cisza słychać tylko jakieś radio. Rozejrzałam się dokładnie. Za ścianką widzę jak jakaś policjantka dosłownie 'leży' na krześle i nogi ma na czarnym drewnianym biurku.
-Przepraszam mogę zadzwonić?- wykrzyczałam na tyle ile mogłam. Nic zero reakcji.
-Hej ty!- już lepiej. Kobieta o ciemnej karnacji ruszyła swoje cztery litery i powoli podeszła o krat.
-Czego chcesz?- burknęła pod nosem
-Zadzwonić- powiedziałam miłym tonem. Jeszcze mnie na niego stać ale ciśnienie mi się podnosi z każdą sekundą. Wyciągnęła pęk kluczy, otworzyła celę i mocno chwyciła mnie za ramię wyciągając z klatki.
-Rączki- powiedziała wyciągając kajdanki
-Żartuje pani? Co ja kurwa przestępcom jestem? Chcę tylko zadzwonić
-Nie gorączkuj się panienko. Dajesz rączki czy wracasz za kratki?- złość rośnie we mnie z każdym wypowiedzianym jej słowem a do tego Slash się ze mnie śmieje a ten napaleniec mierzy mnie od góry do dołu. Wyciągnęłam ręce a po chwili byłam zakuta w ciasne kajdanki. Zaprowadziła mnie do budki telefonicznej i odeszła na parę kroków bacznie mnie obserwując.

Duff:

-Gdzie ona kurwa jest?- wykrzyczałem na cały dom.
-Nie drzyj się idioto- powiedział ze stoickim spokojem Izzy
-A co jeśli jej się coś stało?- Łaziłem w tę i z powrotem. Jestem wściekły ale tylko z zewnątrz bo w środku się po postu martwię o nią. Nagle zadzwonił telefon. Szybko do niego podbiegłem.
-Halo?- powiedziałem zdenerwowany
-Duff?- usłyszałem cichy głos
-Lizzy? Kurwa gdzie ty jesteś?
-W areszcie... razem z Hudsonem
-Co?!
-Zabierz kasę i przyjedź po nas- nie zdążyłem odpowiedzieć bo usłyszałem sygnał przerywającego połączenia...

Kolejna sobota.

Lizzy:

Dzisiaj jest kolejny koncert. Tym razem porozwieszaliśmy plakaty zapowiadające występ chłopaków. Całe centrum jest obwieszone plakatami i zostały też porozdawane ulotki.  Co dziwne od czasu kiedy Duff odebrał mnie i Saula z komisariatu nie układa nam się za dobrze. Ciągle się kłócimy o byle co. Prawie nie spędzamy ze sobą czasu. Większość dni kiedy nie jestem w pracy spędzam u siebie w  mieszkaniu. Kiedy ja idę do pracy on idzie na imprezę a później odsypiamy. Znalazłam u niego ostatnio w tylnej kieszeni spodni kremową karteczkę z numerem a w dolnym prawym rogu ślad odciśniętych warg od czerwonej szminki. Nie spytałam mu się o co chodzi. Nawet nie chciałam tego zrobić. Co by mi to dało? Podejrzewam jednak że to cisza przed burzą. Między nami panuje dość napięta atmosfera więc nie wiem czego mam się spodziewać. Dziś o 20 jest kolejny koncert. Tym razem mój łaskawy szef zaprosił parę szych ze świata muzyki. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Baron za każdym razem kiedy ma okazję próbuje się do mnie zbliżyć a wtedy ja po prostu uciekam. Unikam go jak ognia chociaż nie zawsze jest to możliwe ze względu na klientów. Wtedy korzysta z okazji i perfidnie rozpoczyna ze mną rozmowę, przy czym gapi mi się w cycki albo dotyka moich dłoni. Czuję do niego takie obrzydzenie.

Godzina 19:45

Pod sceną zebrał się już spory tłum ludzi. Klub po woli zapełnia się po same brzegi. Z każdym ich koncertem przychodzi coraz więcej ludzi. Prawie nie nadążam z zamówieniami, nawet jeśli nie jestem sama za barem. Nie mam czasu nawet wsłuchiwać się w występ chłopaków.

Axl:

W trakcie występu pod sceną rozkręciło się niezłe pogo, nie sądziłem że publika tak nas kocha... . Zdzierałem gardło jak jeszcze nigdy. Włożyłem w ten występ dużo siły co się bardzo opłaciło. Jestem kurwa szczęśliwy.

Duff:

Od razu po koncercie wyszedłem z baru żeby przypadkiem nie spotkać Lizzy. Ostatnio nie układa nam się najlepiej i mam wrażenie że to co było na początku po prostu się wypala. Chyba nadal ją jeszcze kocham ale to już nie jest to samo uczucie co kiedyś. Nie wiem czy cokolwiek z tego związku da się jeszcze uratować. Prawie w cale nie spędzamy ze sobą czasu. No przyznaje że to też w dużej mierze moja wina bo ją zaniedbuję ale jakoś nie potrafię spojrzeć jej w oczy. głupio się czuje. Z resztą ona też. Unika mnie na każdym roku i tak jakoś coraz bardziej się mijamy. Przed wejściem do klubu spotkałem Slasha
-Gdzie idziesz stary?-zapytał
-Do Cathouse -szybko odpowiedziałem
-A nie czekasz na Lizzy? Za pół godziny kończy pracę. -powiedział zdziwiony
-Nie ja już idę nara- nie widziałem jego miny ale pewnie była w stylu "what the fuck". Trudno mam to w dupie. W ogóle ostatnio mam na wszystko wyjebane. Co tylko potwierdza opinię. Jestem chujem...i nie umiem tego zmienić. Może i nawet nie chce tego zmieniać. Jestem skończonym idiotą który w żadnym stopniu nie zasługuję na Lizzy ale to też już mnie mało obchodzi. Szybko dotarłem do Cathouse i zająłem wolne krzesło przy barze. Zamówiłem butelkę wódki i całkowicie pogrążony w alkoholu nie zwracałem uwagi na to co się działo wokół mnie. Przychodziły do mnie jakieś laski ale żadna nie spełniała moich oczekiwań. W końcu mignęła mi przed oczami piękna długonoga chuda blondynka. Usiadła po przeciwnej stronie baru i zamówiła sobie Martini z zieloną oliwką. Przez jakiś czas się jej przyglądałem. Kobieta w końcu to zauważyła i teraz wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Zwinąłem z wysokiego blatu do połowy opróżnioną flaszkę i usiadłem obok blond piękności. 
-Witaj piękna- powiedziałem chrapliwym głosem.

Slash:

Co za palant z tego McKagana no ja pierdole. Zaczyna mu odbijać i to kompletnie. Wszedłem z powrotem do Whiskey. 
-Gdzie poszła Lizzy- spytałem jej zastępcę- Rick'a
-Poszła się przebrać- odpowiedział z uśmiechem.
-Dzięki- powiedziałem i poszedłem do ich kantorka dla pracowników. Pod drzwiami słyszałem cichy szloch i krzyki jakiegoś kolesia. Bez zastanowienia otworzyłem z kopniaka drzwi i zobaczyłem półnagą Lizzy która za wszelką cenę chce się zasłonić przed szefem. 
-Czego tu chcesz? To pomieszczenie dla personelu!-zaczął wrzeszczeć i energicznie machać rękoma. Chwyciłem go za odpiętą koszulę i wymierzyłem cios z pięści. Wyprowadziłem za drzwi i rzuciłem skurwiela na ścianę. 
-Jak nie umiesz trzymać ptaszka w spodniach to idź na dziwki zboczeńcu a nie swoje pracownice nękasz!-wydarłem się i puściłem go. Zapukałem do kantorka i wszedłem do środka po usłyszeniu "wejść". Liz już się ubrała w skórzane spodnie i obcisły T-shirt z logo Aerosmith.
-Wszystko w porządku?-zapytałem kiedy wiązała czerwone conversy
-Tak. Dziękuję ci Saul.
-Nie ma za co- przyciągnąłem ją jak najbliżej siebie. -Powiedz czy on..
-Tak robi to notorycznie.
-Liz nie możesz tutaj dłużej pracować. 
-Będę tu pracować dopóki nie podpiszecie kontraktu z wytwórnią
-A czy Duff wie że masz takiego szefa?
-Nie nie wie i się nie dowie. Wiesz wydaje mi się że już mu na mnie nie zależy ale i tak robie to dla was i dla waszej kariery Slash
-Mała jak to Duffowi już na Tobie nie zależy?-co ona plecie? Albo to ja faktycznie czegoś nie zauważyłem 
-Nie rozmawiamy ze sobą praktycznie w ogóle.
-No tak wiesz myślę że powinniście porozmawiać-powiedziałem
-Nawet nie wiem gdzie on teraz jest Slash
-Poszedł do Cathouse-wyszeptałem. Tak na prawdę skoro mają taki kryzys to McKagan jest zdolny do wszystkiego. Strasznie mu ostatnio odbija. -Może pójdę z Tobą i poczekam pod klubem?-zaproponowałem
-Jasne. Dziękuję ci jeszcze raz. -cmoknęła mnie w policzek i wyszliśmy z Whiskey i poszliśmy w stronę Cathouse. 

Duff:

Dowiedziałem się że moja towarzyszka pochodzi z Irlandii i ma na Imię Katarina. Każe mówić na siebie Katrin. No więc z Katrin gadka szmatka nieźle mi z nią idzie. Jest już bardzo wstawiona z resztą ja też więc mamy o czym gadać i w ogóle tak wszystko jakoś na luzie. Parę razy jej delikatna blada dłoń znalazła się na moim policzku a moje wielkie łapsko na jej udzie. Kiedy skończyły nam się trunki Katrin weszła pomiędzy moje kolana, popatrzyła mi głęboko w oczy a po chwili zaskoczyła mnie delikatnym lecz stanowczym i pełnym oddania pocałunkiem. Oddawałem każdego całusa. Oddaliśmy się zupełnie tej pokusie. 
-Może pójdziemy do toalety?- zaproponowała. Nie wiedziałem że jest aż taka chętna. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy w stronę toalet które są po drugiej stronie od wejścia. 

Lizzy:

Slash został przed wejściem a ja weszłam do środka. Nie a tu takich tłumów jak w whiskey ale też jest sporo ludzi. Szybko się rozejrzałam i za barem rzuciła mi się w oka znana mi na wylot sylwetka wysokiego blond chłopaka. Poszłam za nim. Dopiero wtedy zauważyłam że prowadzi ze sobą jakąś wywłokę. Na sam ten widok oczy mi się zaszkliły. Idą w stronę toalet. Bez chwili zastanowienia poszłam za nimi. Weszłam do toalet i usłyszałam przekręcany w drzwiach zamek. Odpinanie paska od spodni, szepty,śmiechy, pomruki,przyśpieszone oddechy, opuszczanie deski sedesowej, i w końcu ciche pojękiwania. 
Stałam jak wryta, oparłam się o stalowe umywalki.
-Oj tak maleńka, dobrze- usłyszałam charakterystyczny szept Duffa kiedy jest zadowolony. Do moich oczu napłynęły łzy i tuż po chwili jedna za drugą spływały po moich policzkach. Po chichu wyszłam z pomieszczenia. Nie chcę dłużej słuchać okrzyków radości mojego chłopaka. Wręcz wybiegłam z klubu i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Poczułam że robi mi się słabo. Podeszłam do latarni i kurczowa się niej przytrzymałam. Zamknęłam powieki i zaczęłam szybko oddychać żeby tylko nie wybuchnąć płaczem. 
-Lizzy kurwa co się stało?- usłyszałam głos Saula. Po woli podniosłam powieki i zobaczyłam nad sobą rozczulonego moim widokiem mulata. Nic nie mówiąc mocno się w niego wtuliłam. Poczułam mocny zapach specyficznej dla niego mieszanki ładnych perfum i ćmików. 
-Chodźmy do domu- powiedziałam półszeptem. Slash chwycił mnie w pasie i poszliśmy w stronę domu. 

Weszliśmy do ciemnego i cichego wnętrza domu. 
-Powiesz mi co się stało?- zapytał
-Mogę dzisiaj z Tobą zostać?
-Jasne maleńka.- pociągnął mnie do swojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
-Proszę cię powiedz mi co się stało Liz. 
-Dobrze...- zaczęłam mu opowiadać wszystko po kolei to co widziałam i to co słyszałam. Slash był w szoku. Poderwał się z miejsca
-Zajebię gnoja- powiedział i chciał wyjść. Mocno chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam z powrotem na łóżko. 
-Nie idź do niego. Zostań ze mną potrzebuję cię Saulie- wyszeptałam i na dobre się rozszlochałam. 

20 komentarzy:

  1. Tak bardzo smutno.
    Ona się poświęca dla niego, dla zespołu, wytrzymuje ze swoim pojebanym szefem, a on ją zdradza w jakimś kurwa kiblu?
    Popieram Slash, zajebałabym gnoja.
    Ciekawe co Lizzy zrobi Duffowi, jak go spotka.

    Jestem dziwna, ale zwróciłam uwagę na blondynkę z włosami do ramion, farbowanymi od spodu na czarno. I ma na imię Vicky. Jakbym skądś kojarzyła takiego osobnika. Ale za chuja nie wiem skąd. :D

    KOCHAM CIĘ I CZEKAM NA KOLEJNY.
    I NIE RÓB SOBIE WIĘCEJ PRZERW BO POTEM NIE MAM CO Z SOBĄ ZROBIĆ.
    Pozdrawiam, Żyrafka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz kocie. :*
      Jestem pewna że wiesz o kogo chodzi :D
      Ja ciebie też kocham Vicky!

      Usuń
  2. MIŁOŚĆ WISI W POWIETRZU!! i chodzi mi o Hudsona, a nie McKagana. Prawda jest taka, że leska, która ma problem z facetem i wsparcie znajduje u innego, zakochuje sie w tym innym. No ale zostawmy to. Czy w karzdym opowiadaniu Duff musi wyjść na chuja? Uwziełyście sie na niego!! No dobra, whatever. Rozdział wcale nie jest do dupy. Wręcz przeciwnie, trzymasz formę. No to tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki za komentarz a co do Hudsona to się okaże w przyszłosci :D

      Usuń
  3. Tak mi szkoda Lizzy :( Jest naprawdę kochana, a McKagan nie wie, czego chce! Slash jest w stosunku do niej bardzo uroczy. Dobrze, że chociaż na nim może polegać :)

    Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzieki za komentarz czesm lepsi przyjaciele niz ktos bliższy

      Usuń
  4. Szkoda mi Lizzy to co Duff zrobił było podłe .
    McKagan nie dość ,że sam nie wie czego chce to jeszcze ją rani . Slash jest tutaj kochany , dobrze ,że ona może na nim polegać i ma kogoś takiego.
    Byłabym wdzięczna gdybyś mnie informowała i zaraz się zapiszę do zakładki Informowani.
    Kocham to opowiadanie ! Kocham tego bloga !
    http://byswag.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuje !
      No cóż nie chciałam robic z Duffa perfidnego gnojka ale tak jakos wyszlo
      ps.
      jasne ze bede cie informować :*

      Usuń
  5. OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO*-*-*-*-*-*-*-*-* <3<3

    umieram!

    KOCHANY SAULIE PUCI PUCI SLASH <3
    + Ide wjebać McKaganowi. Amen.
    No co za chujek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bij go!!!!!
      jest chujem ale pamietaj ze jest tez kochany nie jego wina ze jest chujem :*

      Usuń
  6. Zajebisty geniusz wrocił ! FUCK YEAH! :DDDD

    No i się rozpierdoliło... :c szczerze mówiąc czekałam na to :D
    Ale powiem Ci, że z tego Duffa to chuj jest.. Ma Lizzy, a idzie pieprzyć się z inną! No kurwa!
    No i jest Saulie... Coś czuję w kościach, że będzie z tego coś więcej ^^

    Welcome Back <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh tam jaki geniusz geniuszu? ! :P
      tak tak tak wiem ze lubisz jak sie wszystko pierdoli :D
      :*

      Usuń
  7. coś nowego na http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Znowu nowy o_o
    http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-89.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja się cieszę, że wróciłaś :D:D i to takim zajebistym odcinkiem :) Widzę, że Slash jest teraz bardzo blisko z Liz i czyżby coś się szykowało?? A Duff zachował się jak dupek, ma taką dziewczynę a zdradza ją w barze z jakąś blondyną...grrr. Współczuję Lizzy, że to słyszała i poniekąd widziała, biedactwo. Ale od czego jest Saul :P taki kochany, opiekuńczy i słodki. Pisz koniecznie, bo bardzo mi tego brakowało

    OdpowiedzUsuń
  10. Wohoho, welcome back to this fuckin' jungle.! :D
    Taaa.. Pewnie, Duff, skończony idioto, zdradzaj ją w kiblu, jak istnieją spore sznse, że cię tam spotka, a co.! No w sumie to szkoda, że to wszystko się tak sypło.. Nie za długo byli razem. Ale z drugiej strony widzę, że z Hudsonem coś, coś... Chyba..:D
    Sorry za beznadziejny komentarz..;c
    Aha, bym zapomniała.! Jak to rozdział nijaki.?! Jak to wyszlas z wprawy.?! Idź się lecz, a potem będziesz takie pieroly pisać... Nosz kurde, nie wyszło to tak jak chciałam i wgl nie ma sensu, ale chodzi o to, że jest zajebiscie..;D
    Pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Osz kurna, ale zapieprzam z tymi rozdziałami o.o nowy http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-90.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurwa! Na początek powiem ci że tęskniłam i sie ciesze że odwiesiłas bloga ! <3
    Z jednej strony tak cholernie szkoda mi Lizzy... McKagan to faktycznie chuj...
    No ale z drugiej strony iskrzy między nią a Saulem na co tak strasznie liczyłam ! Mam nadzieje że wszystko będzie zmierzać ku związkowi tej dwójki :D
    Powiem ci że nawet po nieobecności piszesz bosko ! Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa. A co do Hudsona to wszystko się jeszcze okaże :D

      Usuń