wtorek, 26 lutego 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 15

Lizzy:

Gdy doszłam na sam szczyt, zdałam sobie sprawę że od wielkiego, odkrytego dachu dzieli mnie tylko niewielkie okno ewakuacyjne, otworzyłam je i w ciągu jednej sekundy byłam po drugiej stronie. Ciepły powiew, letniego, suchego, wieczornego wiatru musnął moje policzki, powodując przyjemny dreszcz. Rozejrzałam się w okół siebie. Chociaż pozory mylą jest tu naprawdę wysoko. Z oddali, gdzieś tam na dole dało się usłyszeć nocne odgłosy miasta. Podeszłam do prawej krawędzi dachu, powolnym krokiem. Wychyliłam się i moje włosy podniosły się od wiatru który wiał z dołu. 
-Pięknie, prawda?- gwałtownie podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam w bok. Na samej krawędzi dachu, siedział James. Jego nogi swobodnie zwisały w dół. Nie za bardzo wiedziałam co mam robić. Nigdy, nie rozmawiałam z nim tak sam na sam. Podeszłam i usiadłam obok niego. 
-Pięknie...-odpowiedziałam. Popatrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem. Miałam wrażenie, że chciał coś wyczytać z mojej twarzy. Poczułam na moich policzkach delikatny rumieniec. Jezu. Ostatni raz rumieniłam się chyba kilka lat temu.
-Co tu robisz? -spytałam go niepewnie. Nadal na mnie patrzył. Wręcz przeszywał mnie wzrokiem.
-Myślę, dach to najlepsze miejsce żeby trochę przystopować...- odpowiedział cicho. Zamilkłam. Spuściłam głowę i popatrzyłam w dół. Maleńkie samochody, jeździły po zatłoczonej ulicy, jak na skazanie. 
-A ty? Dlaczego nie siedzisz tam z nimi?-spytał, szybko tak jakby chciał uniknąć niezręcznej ciszy. Nie patrząc na niego, podkurczyłam nogi pod szyję i objęłam je rękami. Długo nie odpowiadałam. No bo co miałam mu odpowiedzieć? Mój chłopak mnie zdradza a ja udaję że mnie to nie rusza?
-Nie wiem...- szepnęłam, gdyż ścisnęło mi się gardło. 
-Niewiedza, jest najlepszy rozwiązaniem...- odpowiedział cicho
-Właściwie to..- zaczęłam mówić, ale coś mnie jednak hamowało. Nie mogłam się przed nim otworzyć. Było w nim coś takiego co przyciągało mnie jak magnes, a jednak jakiś głos mówił mi że, nie powinnam mu mówić. 
-Nie chcę żebyś mi się zwierzała... nie musisz mówić, po prostu zamknij oczy i pomyśl, że tego problemu już nie ma.. wyobraź sobie jak znika. -powiedział. Wtedy pierwszy raz zderzyłam się z jego spojrzeniem. Jego zielone tęczówki, wpatrywały się we mnie z nadzieją, że jednak zrozumiałam o co mu chodzi.
-Już próbowałam... próbuję od paru miesięcy ale jakoś tak.. -urwałam, ponownie spuszczając wzrok.
-Ja też próbowałem.. wiele razy- odezwał się
-I co?
-I nic. Tkwię ciągle w punkcie wyjścia.-szepnął. Odwrócił głowę i spojrzał w ciemne, gwieździste niebo. Przez chwilę, pomyślałam że może spytam się, w czym dokładnie znajduję się ten punkt, ale to chyba niekonieczne. Słowa, niebyły nam do końca potrzebne ale czułam dziwną potrzebę rozmowy z nim. Tak jak nigdy dotąd. 
-Jesteś?- zaśmiał się cicho, patrząc na mnie z boku. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się zachęcająco. Zobaczyłam w tym uśmiechu coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam. Coś, co pozwoliło mi się otworzyć. Wylać z siebie te złe emocje, które tak bardzo kuły moją podświadomość. Zobaczyłam w tym uśmiechu i w oczach pewien rodzaj oddania. 
-Duff mnie zdradza.. -Uśmiechnęłam się już przez łzy. Zacisnęłam mocno powieki powodując że gdy je otworzyłam straciłam ostrość. Zaciągnęłam się mocno powietrzem, tak że aż zachciało mi się kaszleć. Z trudem to powstrzymałam. Zamrugałam parokrotnie i otarłam łzy wierzchem dłoni. 
-Widziałem- zmarszczył brwi.
-Wszyscy widzieli...ale udają że wszystko jest ok...-powiedziałam z pogardą. 
-Przecież ty jesteś piękna.-szepnął. Natychmiast oblałam się rumieńcem. On tak samo co nieco mnie zdziwiło. Zauważyłam na jego twarzy zakłopotanie i zażenowanie zarazem. Widocznie powiedział co, czego nie chciał. Powiedział to raczej na spontanie, tak jakby dopiero teraz na to wpadł. .
-Czy gdybym była, zdradzałby mnie?- powiedziałam, patrząc na niego pytająco. Znowu odwrócił wzrok, wlepiając spojrzenie w budynek po przeciwnej stronie ulicy. 
-Chcesz o tym opowiedzieć... chciałbym ci jakoś pomóc- odpowiedział, ledwo słyszalnie. Poczułam jakby to powiedział z  przymusu. Patrząc na niego, czuła, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę. 
-Jeżeli ci opowiem całą historię to..-zaczęłam mówić ale przerwał mi spojrzeniem.
-Naprawdę chce posłuchać- uśmiechnął się. No i zaczęłam mówić. Od śmierci rodziców, przez przeprowadzkę do Seattle, romans z Duffem, po pierwsze początki "naszego" zespołu. James wpatrywał się we mnie nie, wsłuchując się w każde moje słowo. Nie miałam żadnych zahamowań, potok słów leciał z moich ust w jego stronę. Czułam rosnące poczucie ulgi.Z każdym zdaniem miałam wrażenie że teraz to James staje się świadkiem tej całej historii.  W ciągu tej prawie godziny, opowiedziałam mu pół swojego życia. Czy dobrze zrobiłam? Nie wiem. 
-Jesteś inna Liz...- powiedział raczej do siebie po dłuższym milczeniu.
-Co to znaczy inna?
-Chodziło mi o to że twoje życie jest...-wahał się
-Po prostu zjebane, prawda?-dokończyłam za niego i zaśmiałam się. Wypuścił powietrze z ust i zaśmiał się nerwowo. 
-Poczekaj aż ci opowiem moją opowieść... ale usłyszysz ją przy jakiś procentach dobrze? -Popatrzyłam na niego z uśmiechem.
-Teraz?
-Teraz- uśmiechnął się-Co powiesz na małą wyprawę? Pokaże ci CBGB -wstał i podał mi rękę. Szybko ją chwyciłam i po chwili stałam na równych nogach. Zeszliśmy z dachu i wyszliśmy z klubu. 
-Wiesz że masz na sobie moją kurtkę?-Spojrzałam na niego przerażona. Faktycznie.
-Przepraszam... było ciemno, nie widziałam że to twoja. -zaczęłam się jąkać. Już chciałam ja ściągnąć, ale powstrzymał się chicho się śmiejąc. 
Mijaliśmy zatłoczone ulice Nowego Yorku, rozmawiając. Tematy nie kończyły się nam nawet na chwile. Było w nim coś takiego...czego nie mogę do końca opisać. Chciałam być blisko niego. Gdy byłam obok czułam że jestem w jakimś sensie bezpieczna, chodź w cale tak nie powinno być. 
-A jak tam wejdziemy? Przecież to jest nieczynne od prawie sześciu lat. -powiedziałam patrząc na niego ze zdziwieniem. 
-A kto ci powiedział że nieczynne?- uniósł tajemniczo do góry kącik ust.
-Jak to?
-No zobaczysz,chodź, chodź już niedaleko. -Szliśmy krótko w milczeniu, mijając co chwile ulicznych ćpunów. James zatrzymał się i wyciągnął z kieszeni banknoty, podając im je. Patrzyłam na to z lekkim niedowierzaniem. James Hetfield, gitarzysta i wokalista Metallici pomaga potrzebującym.
-Dlaczego to robisz?- spytałam cicho
-Ale co?- odpowiedział zdziwiony.
-Pomagasz im, wiesz że prawdopodobnie kupią sobie za to kolejną działkę?
-Wiesz, to nie chodzi o pomaganie- i tu się zaciął- robię to by...z resztą opowiem ci o tym jak już będziemy na miejscu. 
Już więcej nie drążyłam tego tematu. Widocznie, nie wiadomo z jakich powodów ten rozdział jest dla niego bolesny. 
W końcu zobaczyłam stary, upadający już budynek. Stary neonowy napis CBGB nie świecił już, ale gdy sobie go sobie wyobraziłam, przechodziły mnie ciarki. Podeszliśmy do zabitych dwoma deskami drzwi.
-James, przecież tu nikogo nie ma! -jęknęłam Uśmiechnął się tajemniczo po czym wspiął się na palcach i sięgnął ręką na framugę drzwi. Wyciągnął w moja stronę dłoń i podał mi stary, mosiężny klucz. Wytrzeszczyłam oczy i chwyciłam przedmiot. 
-Serio mam otworzyć te drzwi?- jestem coraz bardziej zdezorientowana. Pokiwał twierdząco głową. Powoli przekluczyłam klucz w zamku. Drzwi w jednej chwili otworzyły się. O moje nozdrza obił się silny zapach alkoholu.
-No na co czekasz?- spytał, wskazując głową na drzwi.
Spojrzałam wgłąb pomieszczenia i niepewnie postawiłam jeden krok w przejściu. James zamknął za nami wrota, zapadł wszechobecny mrok. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę z tego że znam go tak na serio dopiero od kilku godzin a chodzę z nim po jakiś melinach. Jednak wydawało mi się niedorzeczne, myśleć że mógłby mi coś zrobić. 
-No nie bój się Liz... po prostu idź za te drzwi- wskazał palcem przed siebie, 
-Idź pierwszy- odpowiedziałam niepewnie, po czym cofnęłam się i chwyciłam go pod rękę. Poczułam że na mój dotyk drgnął ale nie zareagował. Uśmiechnął się pod nosem i mocniej zacisnął łokieć,do boku, ściskając moją dłoń. Ruszyliśmy z miejsca i podeszliśmy do drzwi, James szybko je otworzył. To co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania... 


*** 
Rozdział trochę krótki ale po prostu chciałam coś dodać.
Dedykuję go oczywiście Rain oraz Madzi ( pudżu :*)
Dziękuję też wszystkim którzy te wypociny czytają. 
Proszę o szczere komentarze albo chociaż zaznaczcie swoją obecność na tym blogu
~xoxo

13 komentarzy:

  1. JA PIERDOLE
    JA PIERDOL
    KURWA
    JA PIERDOLE
    KURWA
    JA PIERDOLE.
    NO NIE.
    NIE.
    UMARŁAM.
    Nic więcej nie powiem, bo ty wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zielone oczy!
    Zielone oczy mają jej pomóc otrząsnąć się z Duffa, zrozumiano?
    Dobrze, że Lizzy ma się komu wygadać i ciekawi mnie co James jej o sobie opowie :3
    Krótkie, ale ładne, wiesz?
    Cóż więcej: czekam na wiecej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OO dziękuję\No cóż krótko wyszło to fakt ale chciałam coś, cokolwiek dodać :*

      Usuń
  3. Nie nazwałabym tego "cokolwiek", jak to określiłaś. Prosisz o szczere komentarze? Podpisuję się pod pierwszym. JESTEM. KURWA W SZOKU I ZARAZ SIĘ NORMALNIE ROZPŁACZE, ŻE TO JUŻ KONIEC. Ale! Nigdy o tym nie wspominałam, ale za czasów fikcyjnego nk wyznaję zasadę: "Liczy się jakość, nie długość". A jakości to ja ci w chin zazdroszczę, grzecznie mówiąc. Zdaje sobie sprawę, że to co napisałam to masło maślane, ale jebać to.
    I WŁAŚNIE TYM ROZDZIAŁEM MNIE ZAINSPIROWAŁAŚ XD nie. Nic nie będe kraść, po prostu tak... hmm... no nic Ci nie zdradzę, ale jeśli to wykorzystamy to dostaniesz defykację... o ile czytasz te moje gówno, ale mniejsza nie zmuszam...
    O właśnie. Zareklauje ci nową blogerkę, co prawda ma tylko prolog, ale wydaje mi się, że to co napisała jest zajebiste.
    sheloveheroin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko dziekuje ci! I nie masz gowna! Co prawda z reka na sercu ci powiem ze mam troche zaleglosci ale ja wszystko nadrobie
      Obiecuje :*

      Usuń
  4. Wiedzialam!!! No kurwa wiedzialam! Jak mowilam ze James to 'nie' ale ja to wiedzialam! Przeczuwalam! Caly kurwa Bozy dzien to przeczuwalam! Hahahahha James w roli filozofa- zajebisty!!! 88 ;* <3 + dziekuje za dedykejszyn ;**** ~ mmckagan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu wybacz ale o Jamesie nic nie mowilas :P no coz nadal nie zgadlas :*

      Usuń
    2. no włacha, Magda! Nic nie mówiłaś o Jamesie! Mówiłaś o Larsie! A tak po za tym...kto powiedział że oni będą razem? (wercia-pudżu)

      Usuń
  5. O mamo....poważne rozmowy o życiu z Jamesem *__* cudowny pomysł i taki oryginalny :D Fajnie jest tak się wyżalić komuś bądź co bądź obcemu :) Boże jak się jaram :D nie potrafię sklecić normalnego komentarza
    Też bym chciała, żeby mnie tak zabrał do CBGB....marzenie :D czyżby coś się między nimi wytworzyło? Nie jestem pewna, ale można było wyczytać pewne napięcie i zawstydzenie jak przed osobą, która się podoba ... no zobaczymy :)
    Pisz szybko następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. JAYMZ..*-*
    A co tam James.. CBGB.!..*-*
    Kurde, nie wiem jak to skomentować...
    James był w tym rozdziale taki.. Mm.. Nie mam słowa. Ale taki zajebisty, że ojakurwapierdole.! O.o
    No i Lizzy mu się wyżaliła.. Chciała pewnie pogadać z kimś mniej bliskim, kto spojrzy na wszystko bardziej obiektywnie. No to teraz już chyba zaczął być bliski..;) Jestem ciekawa, jak skończy się ich znajomość..:)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic tak dobrze nie robi czasem, jak rozmowa z kimś całkiem obcym. James w roli... hmm.. Filozofa?... CBGB! *-* *-* *-*... Dobra, ogarniam się. Czekam na to, jak dalej się potoczy relacja Lizzy z Jamesem... Dobra, będę cierpliwa. Pozdrawiam i pisz szybko następną część :D.

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie! Jeden z najbardziej zajebistych rozdziałów, jakie kiedykolwiek czytałam! <33 *___* Piękne <3

    Ta rozmowa z Jamesem na dachu była taka... taka... no... niesamowita... prawdziwa...
    Od razu można było wyczuć taką fajną relację między nimi.. Nie wiem jeszcze na czym dokładnie ona polega, ale jest piękna *_*

    No i CBGB :3 Jestem ciekawa historii Jamesa i tego, co zobaczyła Liz :)

    KOCHAM TEN ROZDZIAŁ! <33

    OdpowiedzUsuń