Pożegnałam się z blondynem i poszłam do domu. Dwie minuty później byłam u siebie.
-Lizzy do nareszcie jesteś. Gdzieś ty była.
-Spokojne wzięłam tylko Bastera na spacer.
- No dobrze to idź umyj ręce i chodź na kolacje. -
Po kolacji poszłam do siebie. O dziwo byłam tak głodna że zjadłam wszystko. Włożyłam do gramofonu winyl z Aerosmith i położyłam się na łóżku. Cały czas myślę o tym całym Michaelu.
Rano obudziłam się o 7 30 . Zaspałam. Z łóżka wyleciałam do łazienki jak z procy. Wykąpałam i wyszykowałam się w dwadzieścia minut. W domu już nikogo nie ma. Bez śniadania wybiegłam z domu.
- Długo trzeba na ciebie czekać- odezwał się ktoś jak zamykałam drzwi. Aż podskoczyłam w miejscu. Obróciłam się i zobaczyłam blondasa.
-Czy ty zawsze musisz mnie straszyć?- uśmiechnęłam się do niego-a tak właściwie to co tu robisz?
- Pomyślałem że jak chodzimy razem do klasy to możemy iść razem.
-Do dobra to chodźmy już bo się spóźnimy. - miło z jego strony. Czuję że możemy się dobrze dogadywać. Całą drogę gadaliśmy o The Ramones i Sex Pistols. To ostatnie to jego ulubiony zespół, ja z resztą też ich lubię. Równo z dzwonkiem weszliśmy di sali śmiejąc się jak naćpane debile. Zajęliśmy swoje miejsca. Przez cały dzień na lekcjach nic nie robiliśmy tylko gadaliśmy. Na długiej przerwie poznałam Jessicę oraz jej chłopka Simona. Spoko ludzie od razu złapaliśmy dobry kontakt. Fajnie się z nimi gada. Cały czas czuję na sobie jego tajemniczy wzrok co szczerze bardzo mi się u niego podoba. Ten chłopak sprawia że mogę się przed nim otworzyć.
Minął tydzień odkąd się znamy
. Jest weekend. Ciocia i Zack są na delegacji. Postanowiłam zaprosić ich do siebie. Całą trójkę. Cieszę się że tak szybko znalazłam kogoś z kim mogę normalnie pogadać. A najfajniejsze jest to że cała nasza czwórka słucha tych samych zespołów. Postanowiłam się trochę przygotować do tego spotkania więc do misek nasypałam chipsów itd. Usłyszałam pierwszy dzwonek do drzwi. Pierwszy przylazł Michael.
-Hej mała-cmoknął mnie w policzek i wszedł do środka.
-Hej
-Jess i Simon przyjdą za pół godziny
-Okej. Siadaj. Napijesz się czegoś?
-Masz piwo?
-Jasne zaraz przyniosę. W salonie są drzwi od piwnicy więc je otworzyłam. Zapaliłam światło i zeszłam na dół. Kurwa jak tu strasznie. Aż ciarki przechodzą. Mnóstwo narzędzi,starych rupieci, regały które robią za spiżarnię. Podeszłam do kartonów w których jest piwo i inne alkohole. Wzięłam jedną butelkę i wróciłam. Nie było.mnie pięć minut a ten już gdzieś polazł. Na dole go nie ma. Obeszłam całą górę. Drzwi od mojego pokoju są lekko uchylone. Weszłam do środka. Zobaczyłam blondyna siedzącego z moim akustykiem na łóżku.
-Co robisz?-spytałam
-Nie mówiłaś że grasz.
-Bo nie pytałeś
-No to widzę że jeszcze wiele o Tobie nie wiem.-usiadłam obok niego
-Zagraj mi coś- powiedział
-Ja ? Nie nie lepiej ty zagraj.
-No dobra to najpierw ty potem ja.
-Ehh no niech ci będzie. Ułożyłam sobie gitarę. Zaczęłam grać pierwsze akordy Starway to heaven. Z uwagą, skupienie i uśmiechem śledził moje ruchy. To trochę krępujące ale staram się nie zwracać na to uwagi. Kiedy skończyłam grać spotkałam się z przepięknym spojrzeniem Michaela. - No i czego ty się bałaś?- zapytał
-No bo nie gram tak dobrze jak ty i wiesz... Nie chciałam się skompromitować. - powiedziałam lekko się czerwieniąc. - to teraz twoja kolej- dodałam. Michael chwycił gitarę i w tym samym czasie rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kurwa- powiedziałam pod nosem
- Jeszcze to dokończymy powiedział. A teraz chodź bo jeszcze se pomyślą zboczeńce- na te słowa mimowolnie się uśmiechnęłam. Blondyn chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pokoju przepuszczając mnie w drzwiach. Po schodach szedł za mną i czuję po prostu kurwa czuję na sobie jego wzrok. On został w salonie a ja poszłam otworzyć drzwi
-Hej - rzuciłam z zacieszem
-Cześć cześć- weszli i przywitałam się z nimi całusem w policzek. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy wpierdalaj chipsy i takie tam różne pierdoły
-Przyniosę coś-zadeklarowałam i poszłam do piwnicy. Znów przeszedł mnie zimny dreszcz. Wzięłam całą skrzynkę piwa i wróciłam na górę. Widziałam te spojrzenia... Chyba się tego po mnie nie spodziewali
-No co się tak gapicie przecież nie będziemy siedzieć o suchym pysku-zaśmiałam się a po chwili reszta się rozluźniła i mi zawtórowała. Każdemu podałam butelkę i otwieracz. Długo rozmawialiśmy, śmialiśmy się
-Lizzy a może opowiesz nam coś o sobie -spytała Jessica
- Dobrze... no to zadawajcie pytania- boję się że padnie właśnie to pytanie którego tak długo unikam
-Gdzie mieszkałaś wcześniej?- zapytał Simon jako pierwszy
- Całe życie mieszkałam w Tennessee
-Chodziłaś do szkoły... masz jakieś zainteresowania?- kolejna była Jess
- No to tak... szkołę kontynuuję tutaj ale oprócz muzyki to jakiś specjalnych zainteresowań nie ma- oprócz tego że chciałam zostać gwiazdą rocka ... dodałam sobie w myślach.
-Grasz na czymś?- pytanie od Michael'a ,w sumie to wie tylko o akustyku
-Na akustyku, elektryku i na pianinie- posłałam mu uroczy uśmiech a jemu aż się oczy zaświeciły i uśmiechnął się do mnie zadziornie
-A tak właściwie to czemu się tu sprowadziłaś? - kurwa wiedziałam akurat teraz Simon z tym wyskoczył. Na wspomnienie o rodzicach w oczach zebrały mi się łzy. Tuż po chwili jedna za drugą spływały po moich policzkach
-Wszystko w porządku Liz?- spytał zatroskany Michael i objął mnie ramieniem po przyjacielsku. Popatrzyłam na wszystkich i chyba czas im powiedzieć co tak na prawdę skłoniło mnie do przeprowadzki tutaj.
-M-musiałam wyjechać z Tennessee bo... moi r-r-rodzice zginęli w w-wypadku samochodowym i zostałam sama- wyszlochałam ale zaraz odzyskałam nad sobą panowanie. Odkleiłam się od blondyna bo poczułam że się rumienię. Ale on uparcie znów mnie do siebie przyciągnął więc nie miałam już siły się wyrywać.
-Przepraszam ja nie wiedziałem- zaczął tłumaczyć się Simon
-Nie przepraszaj... przecież nikt o tym nie wiedział- nie chce żeby wpędził się w poczucie winy.
-No to może my już pójdziemy. Do jutra Liz- powiedziała Jessica i pociągnęła za sobą swojego chłopaka.
-Dzięki że przyszliście. -rzuciłam na odchodne i wyszli zostawiając mnie samą z blondynem.
-Przepraszam zamoczę ci całą koszulkę- powiedziałam odklejając się od niego a on tylko się zaśmiał
-Wiesz nie chcę ci się narzucać ani nic ale może powinnaś się komuś wygadać huh?- zapytał
- I tym nieszczęśnikiem masz być ty? Nie chcę cię zanudzać Michael.
-Ale chce cię lepiej poznać może zaczęlibyśmy od szczerej rozmowy?- zaczął nerwowo wystukiwać jakieś rytmy na kolanie. Kurde znamy się nieco ponad tydzień i jeszcze nigdy nie doszło między nami do 'poważnej' rozmowy.
-No dobrze tylko mi tu nie zaśnij-próbowałam się uśmiechnąć ale wyszedł mi z tego tylko grymas. Wzięłam głęboki wdech.-zaczęło się miesiąc temu. Moi rodzice wyjechali na dwa tygodnie do Phoenix na wakacje no i zostałam sama w domu. A kiedy wracali to mięli wypadek i ... i zginęli na miejscu.- próbuję nie ryczeć i na razie dobrze mi idzie - dowiedziałam się o tym z telewizji kiedy wróciłam z klubu. Prze ryczałam całą noc a rano przyjechała do mnie cała rodzina no i właśnie ciocia Jane. Po pogrzebie brat mojego ojca sprzedał dom i wszystko. Udało mi się tylko zabrać parę cennych rzeczy i pamiątek. No i właśnie ciocia Jane mnie przygarnęła. Niedługo będzie rozprawa sądowa w sprawie adopcji bo jeszcze kurwa nie mam jebanych 18 lat. -Opowiedziałam jeszcze wszystko inne a po drodze się poryczałam.
-Wiesz przykro mi z powodu Twoich rodziców...ale no kurwa... nie ukrywam że cieszę się że cię spotkałem- no to mnie chłopak zaskoczył. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę dowiedziałam się że Michael ma jeszcze trzy siostry i dwóch braci. W tym domu to musi na serio panować totalny sajgon.
***
Minęły dwa lata odkąd mieszkam w Seattle. Jessica i Simon są moimi przyjaciółmi jednak to Michael jest tym najlepszym. Tylko z nim mam taki kontakt no i się nie wstydzę. Spotykamy się praktycznie codziennie. Razem z tym popieprzonym blondynem w zeszłym tygodniu zdaliśmy na prawo jazdy, co wiązało się z imprezką. Tak kaca miałam cały dzień, leżałam na podłodze i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Ciocia z Zackiem coraz częściej wyjeżdżają w delegacje przez co zostaję sama w domu. Przeżyliśmy małą załamke kiedy nasz pupil Baster zdechł ze starości. To był dla nas ogromny cios . Brakuję nam tego stworzenia. Jessica coraz częściej u mnie nocuję i opróżniamy zapasy alkoholu z piwnicy. Jak jestem sam na sam z blond żyrafą to mam wrażenie że łączy mnie z nim coś znacznie większego niż przyjaźń ale boję się do tego przyznać. Rok szkolny skończył się nawet dobrze... mam na myśli to że przeszłam do następnej klasy. mam zamiar dwa miesiące się opierdalać.
Jutro czyli 3 lipca są moje 18 urodziny. Bardzo się cieszę że wreszcie przekroczę tą barierę wiekową. Niestety jednak coś czuję że spędzę te urodziny sama bo ciocia i Zack znowu po za miastem a moi przyjaciele pewnie zapomnieli, więc nie liczę na żadne urodzinowe suprajs z ich strony.
Michael:
Jutro są jej urodziny razem z Jessicą i Simonem zrobimy jej niespodziankę. Wyciągnę Lizzy na spacer a w tym czasie Jess i Sim wślizgną się do jej domu i wszystko przygotują. Pozostaje tylko kwestia prezentu. Nie chce się składać razem z nimi tylko wolę jej coś kupić osobiście.
3 Lipca 1980r.
18:00
Lizzy:
Wiedziałam że zapomnieli. No niby na nic nie liczyłam ale trochę mi przykro. Tak jak podejrzewałam dzień spędziłam sama. Moimi jedynymi towarzyszami w tym momencie są fajki oraz butelka Jack'a Daniels'a. Pogrążona w samotności rozkoszuję się palącym w gardle trunkiem. Prawie opróżniłam całą butelkę gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wraz z butelką lekko chwiejnym krokiem poszłam otworzyć drzwi. Ujrzałam Michael'a.
-A ty małpo beze mnie pijesz- odezwał się udając przy tym focha.
-Tylko troszeczkę. - powiedziałam a on cmoknął mnie w policzek.
-Idź się przebrać pójdziemy na spacer. Dasz radę dojść na górę?- próbował stłumić śmiech ale coś mu to nie wychodziło.
-Nie śmiej się kretynie. A tak po za tym to ja nigdzie nie idę. - powiedziałam i jebłam się na kanapę dokańczając butelkę.
-Idziesz idziesz jak nie po dobroci to siłą, maleńka
-Uparty jesteś
-I kto to mówi... no dalej idź się przebrać.- co za czubek mówi mi co mam robić we własne urodziny. Udało mi się doczłapać po schodach na górę i udałam się do swojego pokoju. Z szafy wygrzebałam czystą bordową koszulkę z logo Ramones i skórzane leginsy a na nogi naciągnęłam czarne martensy.
Michael:
Kiedy tylko Liz poszła na górę wpuściłem do środka tych pojebów a oni schowali się w piwnicy jak tylko wyjdziemy rozpoczną się działania. Mam nadzieję że nie będą się jebać tylko wszystko przygotują.
-Lizzy
Tym samym chwiejnym krokiem zeszłam na dół. Prawie się wyjebałam na ostatnim stopniu ale Michael w ostatniej chwili mnie złapał.
-To co idziemy?- zapytał przy czym po wstrzymywał się od wybuchnięcia perlistym śmiechem.
-No i co jest w tym takiego śmiesznego- zapytałam po czym sama zaczęłam się śmiać i on też nie wytrzymał.
-Dosyć już tego idziemy- dostał ode mnie kuksańca w żebra. Kiedy byłam już przy drzwiach usłyszałam w piwnicy jakieś szmery.
-Em Mickael tam coś słyszałam - wskazałam palcem na białe drzwi.
- Przesłyszałaś się no chodź już- wyciągnął mnie z domu. Szliśmy o ile dobrze się orientuję na naszą polanę. Pewnie... najlepiej zapomnieć o moich urodzinach i nie powiedzieć jakiegoś tak zwykłego ' wszystkiego najlepszego' ...
Michael:
Kurwa ale ze mnie pojeb!
Wyciągnąłem ją na spacer i kurwa nie potrafię wydusić z siebie jebanego słowa. Jak patrze na te jej zajebiste rysy twarzy i te brązowe tęczówki... kurwa stary ogarnij się! Czasem zerkam na jej pełne malinowe usta i normalnie mam ochotę ją pocałować. Zakochałem się w swojej najlepszej przyjaciółce kurwa! Nie mogę się do tego przyznać bo ona na pewno nie czuje tego samego do mnie i wszystko zjebie. Mam jeszcze jeden problem.
Jak ja mam jej powiedzieć że wyjeżdżam do LA? Z jednej strony nie chce jej zostawiać a z drugiej w końcu mam szansę się stąd wyrwać i spełnić marzenia.
- O czym myślisz?- wyrwała mnie z transu
-Chodź usiądziemy- pociągnąłem ją za rękę na trawę.
Lizzy:
Nie wiem co się ze mną dzieje. Od tygodnia mam jakieś dziwne ciarki i motylki w brzuchu kiedy mnie dotyka. Dobrze się z nim po prostu czuję a z resztą zawsze tak było... od samego kurwa początku.A jednak coś we mnie pękło tyle razy wmawiałam sobie że to tylko przyjaciel ale teraz już tak nie potrafię. Ale on na pewno nic do mnie nie czuje po za przyjaźnią. Może lepiej niech zostanie tak jak jest. Przecież i tak nie mam u niego żadnych szans. Ja pierdole ja to zawsze mam pecha w tym jebanym życiu. Siedzę sobie na trawie z chłopakiem w którym się zakochałam.... taaa nadmiar alkoholu sprawia że tak wszystko rozkminiam. Od tego myślenia rozbolała mnie głowa. Skupiłam wzrok na bliżej nie określonym punkcie.
-Lizzy...?- wyrwał mnie z innego wymiaru
-Hmm?
-Dobrze się czujesz?- spojrzałam w jego uśmiechnięte oczy
-Taa a co... trochę mnie tylko głowa boli
-Musimy porozmawiać- przybrał dość poważny ton głosu. Trochę mnie przestraszył
-Michael co się stało?
-Bo widzisz... pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?
-Wiesz.. dużo ich było-zaśmiałam się a on spojrzał mi głęboko w oczy tak jakby próbował coś z nich wyczytać-Powiedz jaką rozmowę
-Nie ważne. Chodź wracamy.- wstał i pomógł mi się podnieść. Kiedy już stałam na równych nogach mocno mnie do siebie przytulił. Zaskoczyło mnie to ale mogę wciągać jego zapach. Perfumy zmieszane z fajkami.
-Przecież widzę że coś się dzieje - podniosłam głowę i spotkałam się z jego spojrzeniem
-Porozmawiamy o tym kiedy indziej -cmoknął mnie w czoło
-Jesteś pewien?
-Tak. Chodź już- tym razem droga powrotna minęła inaczej. Śmialiśmy się z byle czego jak debile. Robiliśmy ludziom żarty. Rozmawialiśmy na różne tematy. Parę razy zdarzyło się że nasze palce się ze sobą splotły ale to tak zupełnie przypadkiem. Po godzinie spaceru staliśmy pod moim domem. Na ganku bym się znowu wyjebała gdyby nie żyrafa która mnie złapała.
-Wejdziesz?-zapytałam
-Jasne- objął mnie ramieniem. Z tylnej kieszeni wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi.
Jakoś tak dziwnie się czyta Michael zamiast Duff, haha :D
OdpowiedzUsuńOooj Baster zdechł ;c
Czemu zawsze tak jest, że jak dwie osoby się w sobie zakochają to nie potrafią sobie tego powiedzieć? Byłoby prościej :P
No i wyjazd do LA...ale co tam, niech Lizzy wyjedzie z nim ^^
Imprezy-niespodzianki zawsze najlepsze :DD
A tak krzyk "niespodzianka!"
OdpowiedzUsuńDobra, w sumie, to coś mi tu nie pasuje w tym rozdziale. A to, że Lizzy ma Jess, Simona (czy jak on tam ma) i Michaela za najlepszych przyjaciół, ale też z góry zakłada, że zapomną o jej urodzinach. No mi się wydaje, że jak kogos ma się za najelpszego przyjaciela, to się nie zakłada z góry takich wniosków, bo raczej jedno wyklucza sie z drugim.
Minęły dwa lata. Lizzy jakos się ogrnęła, pozbierała, w sumie, to chyba jej tam dobrze było. No tylko teraz czeka ją kolejny cios, jak się dowie, że Michael wyjżdza, chociaz znając blogowe życie, to pewnie zabierze się razem z nim. Albo nie i bedzie czekała wiele lat, az sie wkurzy i sama tam sie zabierze i przypadkiem na niego wpadnie.
A co do mojego rozdziału. To dlaczego Alice nienawidzi Slasha? W sumie, to ciągle jest o tym wspominane. Bo Slash zostawił matkę Alice.
Wiesz myślę że nawet najlepszy przyjaciel może zapomnieć o urodzinach swojej znajomej i to bliskiej.
UsuńA mogła tym bardziej pomyśleć że zapomnieli bo nie odzywali się do niej przez cały dzień.
Wiem że zjebałam ten rozdział na całej linii. W ogóle to nie miało tak wyjść. Ale chyba każdemu może się zdarzyć gorszy rozdział.
Więc tak: Rozdział bardzo mi się podoba i wcale go nie zjebałaś. Nie wiem co Ty od niego chcesz.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim mam nadzieję, że Michael zabierze Lizzy ze sobą do LA :3 Fajnie by było gdyby z nim pojechała... A co jeśli ona z nim nie pojedzie i już nigdy się nie spotkają?! Nawet nie waż się o tym myśleć, ok? :(
Ale fajnie wymyślili z tą niespodzianką. Liz wchodzi, a tam "SUPRAJS!"
A ja się z Tobą zgadzam, że nawet najlepszy przyjaciel może zapomnieć o urodzinach, ponieważ już raz mi się tak zdarzyło.
Mi też się tak zdarzyło! :P
UsuńDzięki za miłe słowa aczkolwiek ten rozdział do najlepszych nie należy.
A co do wyjazdu mckagana to jeszcze nie wiem ale kolorowo to raczej też nie będzie no chyba że jak zwykle coś mi się odmieni
mi to się nie wydaje, żebyś zjebała. chociaż w sumie to nie wiem co w tej twojej głowie siedzi. to takie smutne, że można się kochać i nie umieć się do tego przyznać. nie będę cię jednak obwiniać, bo sama robię tak samo. i błagam pisz dalej, bo każdemu zdarza się gorszy rozdział i zawsze można z niego wybrnąć.( nieskromnie przyznam, ze w tej dziedzinie idzie mi całkiem nieźle :P)
OdpowiedzUsuńJa sama nie wiem co siedzi w mojej głowie XD
Usuńkażdemu może się zdarzyć gorszy rozdział jednak nie każdy potrafi to naprawić i tu jest problem :)
Mnie raz przyjaciółka zaprosiła do siebie na party urodzinowe. Ale miałam dużo na głowie i akurat o tym zapomnialam. Siedzę sobie z kuzynem. Godzina gdzieś ok. 22. Dzwoni telefon. 'Hej. Przyjdziesz, czy nie.?' . I nagle panika. Co ja mam jej kurwa powiedzieć.? Nawet jakbym teraz wbila, to z pustymi rękami, więc i tak by wiedziała, że zapomnialam. A sklepy zamknięte. Tylko CPN otwarty. Ale co ja jej na CPNie kupię.? Ha, wiem co.;D Ale to prędzej jako dodatek do prezentu. I szybkie 'Jestem w szpitalu. Przyjdę za tydzień'.. Więc każdemu się może zdarzyć zapomnieć.;)
OdpowiedzUsuńNo a rozdział.. W sumie całkiem fajny. Tylko niestety znów niewiele się dzieje. Chociaż minęły 2 lata..xD Tzn. Wiemy, że Duff.. Że Michael chce wyjechać do LA. I mam kuźwa nadzieję, że się jeszcze spotkają. I zaraz będzie niespodzianka. Ooo..:D I czemu oni sobie nie powiedzą, co do siebie czują.? Może by wtedy Duff... Michael zabrał Lizzy ze sobą i by było pięknie i zajebiscie.? Chyba, że to za proste i muszą trochę potesknic... ;)
To ja czekam na kolejny rozdział.;*
Nie wiele się dzieje bo to jest dopiero początek opowiadania.
UsuńCo do wyjazdu Mckagana to jeszcze nie wiem co zrobię.
Dzięki za komentarz i za szczerość :)
No się domyślam i wierzę, że będzie duużo lepiej..;D
UsuńSzczerze to ja bym zostawiła Lizzy w domu. Ale żeby go później pojechała szukać, albo przypadkiem znalazła..;)
ooo słodki Jezu!
OdpowiedzUsuńpisz kolejny, bo nie umiem się doczekać co będzie dalej ;<
Wiesz, co... przeczytałam poczatek wczesniejszego opowiadania i jakos nie moglam się w nie wgrysc, wszystko wydawalo mi sie takie wymuszone i wyolbrzymione i zrezygnowałam. Potem przeczytalam to, i nie rozczarowalam sie. Twoj styl jest o niebo lepszy niż na początku, a czyta sie przyjemnie i szybko. To ta krytyczna część.
OdpowiedzUsuńLizzy przypadła mi do gustu, nawet bardzo. Podoba mi sie to, ze nie próbujesz zrobić z McKagana idioty i niezdary, tylko fajnego chłopaka, to bardzo pozytywne... co ja ty mogę dodac... spobuje jeszcze raz przeczytać wcześniejsze opowiadanie.
Dziękuje, za tak mile slowa, to napędza i dodaje otchy, tak jak odrobina krytyki, wiec jak cos ci sie nie spodoba, to pisz.;)
Dodałam jeszcze jeden rozdział Slash story i dodatek, wiec zapraszam ;p
Dzięki za miłe słowa no i za tą krytyczną część też.
UsuńJa w sumie też nie jestem zadowolona z pierwszego opowiadania. Co prawda lubiłam to pisać i dobrze się w nim czułam no ale każdy ma inne wrażenia na temat tego.
Jeśli się w nie wczytałaś to przecież nic na siłę :)
Boże ! ZAJEBISTY!!! Pisz szybko następny bo nie moge sie doczekać!!! Jesteś po prostu geniuszem! Kocham tego bloga! Masz zajebisty styl pisania!
OdpowiedzUsuńA tym czasem zapraszam na te 2 zajebiste blogi, które naprawde polecam!:
http://welovegunsnrosesforever.blogspot.com
http://bewildandhavefunwithme.blogspot.com
Zapraszamy na nowego, Gunsowego bloga z opowiadaniami :) http://sweet-caress-gnr.blogspot.com/ Dopiero zaczynamy, ale na blogu już pojawili się bohaterowie oraz pierwszy rozdział :) Mamy nadzieję, że odwiedzisz nas, zostawisz po sobie ślad i zostaniesz na dłużej... :)
OdpowiedzUsuńmasz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i bardzo mi się podoba, czekam na następny :>
OdpowiedzUsuńhttp://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy