niedziela, 19 maja 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 26

___________________________________________________
Z góry przepraszam za błędy. Miłego czytania :)
***


Szedłem wzdłuż ulic prowadzących na Franklin Ave, dokładnie półgodziny przed dwudziestą trzecią.
W ręku trzymałem butelkę Jacka Danielsa, a między palcami wypalającego się papierosa. Byłem zdenerwowany, to muszę powiedzieć...chyba pierwszy raz, w taki właśnie sposób.Ubrałem swoją najlepszą koszulkę i wylałem na siebie chyba pół perfumu Stadlina, za paczkę skrętów. Zależało mi na tym by tą dziewczynę poznać bliżej. Nie spałem prawie pół nocy, myśląc o tym o czym będę z nią rozmawiać.
Zdałem sobie sprawę jak bardzo cała ta sława mnie zmieniła. Jak bardzo stałem się sobie obcy.
Gdy doszedłem do jej kamienicy, przystanąłem pod murem i oparłem się o niego plecami. Wziąłem głęboki oddech i wyrzuciłem papierosa, zgniatając go czubkiem buta. Na ulicy było zupełnie pusto, tylko czasem minął mnie jakiś żul. Nie wziąłem ze sobą zegarka, ale chyba było jeszcze jakieś dziesięć minut przed czasem. Postanowiłem po prostu na nią poczekać. Nie wiem ile tak siedziałem, ale powoli oczy same mi się zamykały. A może w ogóle nie przyjdzie? Może najnormalniej w świecie mnie wystawiła? Nie...to nie możliwe. Wystawiła by Slasha? Skarciłem się w myślach, za to ostatnie zdanie. Chciałem być normalny, tak bardzo chciałem zachować zwyczajność. Wtedy popatrzyłem w bok i na końcu ulicy wyłoniły się dwie postacie. Jedna śmiała się głośno, idąc blisko tej drugiej. Zmrużyłem oczy i przyjrzałem się nim.
- James, przestań...-chichotała, kobieta.
- Nie przestanę...-powiedział ciszej i przyciagnął ją mocno do siebie. Przyparł ją do ściany i zaczął mocno całować. Już wiedziałem kto to. Byli daleko ode mnie, ale wiedziałem że jeśli nie zareaguje będą się pieprzyć na moim oczach. Odchrząknąłem znacząco, najgłośniej jak potrafiłem.Oboje gwałtownie spojrzeli w moją stronę, a Hetfield prawie natychmiast parsknął śmiechem, przygładzając jej sukienkę, na tyłku. Oderwała się od niego, poprawiając włosy. Objął ją w pasie i pociągnął w moją stronę. Wyszczerzyłem się do nich i czekałem aż podejdą bliżej.
- Cześć Slash...- zaczął James, uśmiechając się porozumiewawczo.- Ee..co tu robisz?
Spojrzałem na nich z dołu i pokręciłem głową.
- Czekam na kogoś...a wy?
Oboje popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się.
- Idziemy do Larsa na parapetówkę...- odezwała się Liz, oplatając dłonie wokół jego tułowia. Zamilkłem na chwilę i przypatrzyłem się tej dwójce. Wyglądali na tak cholernie szczęśliwych. Jakby nie było dla nich nic innego, tylko ich wzajemna obecność.
- Aha.- odparłem krótko i podrapałem się po czole. Nie chciałem, by Vicky zastała mnie w ich towarzystwie. Jeszcze coś by się...
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać, ale...-usłyszałem zdyszany głos. Jej głos. Cała nasza trójka spojrzała w jej stronę z uwagą. Wstrzymałem oddech, bo wyglądała przepięknie. Długie włosy, rozpuściła, spinając je wsówką na jedną stronę. Miała na sobie luźną, podartą bluzkę z logiem Led Zeppelin, włożoną w wąskie spodnie do kostek. Zapadła cisza, bo zobaczyła Jamesa. Chciałem zobaczyć jej reakcję.
- Ee...Vicky, to jest James...i Liz...- powoli podeszła w naszą stronę i o dziwo przystanęła koło mnie. Wstałem z ziemi otrzepałem tyłek z piasku. Wyciągnęła w jego stronę rękę i uścisnęła ją, potem podając ją Liz. Zapadła niezręczna cisza, bo ich dwójka cały czas się obejmowała, a ja włożyłem ręce do tylnych kieszeni, zupełnie nie wiedząc co robić.
- No...-zaczął Hetfield, prawdopodobnie widząc co się dzieje.- To my już pójdziemy, bo nie chcemy przeszkadzać.
Pokiwałem dyskretnie głową i uśmiechnąłem się słabo, do Vicky.
- No, to cześć.- powiedziałem ciszej. Liz parsknęła śmiechem i pociągnęła go za rękę. Odeszli, śmiejąc się głośno.
Odwróciłem się w jej stronę i przełknąłem ślinę.
- Czy to był...-spytała, pokazując zdezorientowana, kciukiem w tył.
- Tak.- dokończyłem, uśmiechając się słabo.
Wzięła oddech i zmarszczyła brwi.
- Masz jeszcze jakieś niespodzianki?- spytała.
Wyciągnąłem z kieszeni Danielsa i pokiwałem nim, jej przed nosem. Uśmiechnęła się i zaczęliśmy iść w stronę Green Parku. Rozmawiało mi się z nią zupełnie naturalnie, tak jak byśmy znali się już bardzo długo.
- No to opowiedz mi coś o sobie...- szepnąłem, gdy siedzieliśmy już od jakiegoś czasu na brzegu stawu. Słońce zaszło już zupełnie, tak że gdyby nie świecący księżyc było by zupełnie ciemno. Byliśmy blisko siebie, czułem ocierające się o siebie nasze ramiona. Patrzyła na nocne niebo, paląc papierosa.
- A co chciałbyś wiedzieć?- odpowiedziała.
Przyglądałem się jej twarzy z boku, szukając w głowie pytań.
- Cokolwiek, co tylko przyjdzie ci do głowy.
Uśmiechnęła się i przymknęła oczy.
- Lubię noc, zawsze ją lubiłam to dla mnie najpiękniejsza pora...nienawidzę gdy ktoś mnie oszukuje, a zazwyczaj robią to wszyscy. Kłamstwo to dla mnie najgorsza rzecz i nie potrafię jej wybaczyć.- zaczęła.- Przed snem piję mleko, bo wtedy mogę szybko zasnąć. Jestem uzależniona od papierosów, palę jedną paczkę dziennie...
Na chwilę przerwała i popatrzyła na mnie.
- Nie zanudzam?
- Nie, nie...- odpowiedziałem cicho, jak zachipnotyzowawany.
- Teraz ty...- odparła.
Przełknąłem ślinę i zamyśliłem się.
- Jestem ćpunem, alkoholikiem i erotomanem.- odpowiedziałem jednym tchem.
Przyjrzała mi się w milczeniu i odwróciła głowę.
- Ja palę dwie paczki dziennie i nałogowo gram na gitarze. - dokończyłem.
- A tak na poważnie?- szepnęła.
Spuściłem głowę i zapatrzyłem się w jej but.
- A tak na poważnie, to jestem strasznie nieśmiały.- palnąłem, czując na twarzy rumieniec.
- Co? Ty nieśmiały?- zaśmiała się.
- Wiesz, nie znasz mnie.- na moje słowa szybko spoważniała.- Boję się trochę ludzi, szczególnie tych nowych.Staram się nad tym panować, ale...no taki już jestem.
Pokiwała głową.
- Teraz ty opowiedz mi o swojej przeszłości..- szybko spytałem.
- Bawimy się w "Pytanie czy wyzwanie" ?- parsknęła śmiechem.
- Poznajemy się, to normalne.
- No dobra...- zaczęła i zamknęła oczy, odwracając głowę.- Jak miałam dziewięć lat zmarła moja mama.Miała raka, dowiedziała się o nim dopiero w ostatnim stadium choroby...dwa tygodnie po tym zmarła moja siostra, gdy jechała na pogrzeb, miała wypadek. Do stanów wyjechałam rok po tym, bo tata zaczął wariować. Mieszkałam w Nowym Jorku przez cztery lata, ale wtedy okazało się że on także jest chory. Najpierw myślałam, że to jednak nie jest choroba psychiczna...no ale jednak. Po prostu ..nie wytrzymał..- dokończyła, a ja zamarłem. Zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć, widząc że jej szczęka niebezpiecznie drga.W jednej chwili spuściła głowę, tak że jej włosy zasłoniły twarz. Schowała ją w dłoniach i zamilkła.
- Przepraszam...-szepnęła przez zaciśnięte gardło.- Nigdy nikomu tego nie mówiłam.
Chyba żałowała. Otworzyła się, a to coś co sobie zabroniła.
- Nie masz za co przepraszać.- odpowiedziałem i wziąłem głęboki oddech.
- No i przeprowadziliśmy się tu, bo ma stałą opiekę w hospicjum koło Long Beach.- odezwała się i znowu odsłoniła się.
- Czyli mieszkasz sama?- spytałem.
- Tak, ale jakoś sobie radzę.
Pokiwałem głową i już się nie odezwałem. Zapadła niezręczna cisza, bo ani ja ani ona nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
- Slash?- spytała po długim czasie.
- Hmm?
- Podobam ci się?
Nie spodziewałem się tego z jej ust.
- A co mam odpowiedzieć? Chyba wiesz, prawda?- odpowiedziałem, wywołując na jej twarzy uśmiech.
- Domyślam się.
- Podobasz mi się bardzo, chyba najbardziej na świecie.- odparłem, nie wierząc w co mówię.
Parsknęła śmiechem i odchyliła się do tyłu.
- Mówisz jak pięcioletnie dziecko...- śmiała się, ale ja już nie wytrzymałem. Rzuciłem się na nią, chwytając łapczywie jej usta.O dziwo wcale nie protestowała. Położyłem rękę, obok jej tułowia, tak by nie mogła się ruszyć. Położyłem się nad nią i złączyłem nasze języki w jedność. Przyłożyła dłoń do mojej klatki piersiowej i pogłaskała ją czule, wywołując mój dreszcz.
- Saul...-na dźwięk mojego imienia opanowałem się trochę, odrywając twarz na kilka centymetrów od niej.Oddychaliśmy szybko.- Jak już tak bardzo chcesz kogoś przelecieć, to idź do Whisky. Nie jestem twoją nową dziwką.- popchnęła mnie do tyłu i wstała z miejsca, idąc szybkim krokiem w stronę wyjścia.
Minęło trochę czasu zanim zrozumiałem co właściwie się stało.Zerwałem się z miejsca i pobiegłem za nią.
- Czekaj...-powiedziałem cicho i szarpnąłem ją za ramię.
- No co?- warknęła. Staliśmy chwile w milczeniu.
- Przepraszam...-jęknąłem.
- Ale za co ty mnie przepraszasz?- odpowiedziała.- Siebie przeproś.
- Podobasz mi się tak? A żadna nigdy mi nie...
- No to może ja muszę być tą pierwszą która odmówi?- szepnęła.- Nienawidzę kłamstw, ale...kurwa...jak zawsze...stale to samo.- łamał jej się głos.- Pierdol się, Slash.
Wyrwała się z mojego uścisku i poszła szybkim krokiem przed siebie.
- Vicky...-nie dawałem za wygraną.- Zrozum mnie...uczę się tego wszystkiego na nowo...
Wiem, że mnie słuchała. Szedłem krok za nią, wciąż mówiąc.
- Nie chciałem cię pocałować, no ale...jakoś tak wyszło...przepraszam!- podniosłem głos.
Nadal nie reagowała.
- Vicky...-szepnąłem.
- Zmienia ci się głos, kiedy o coś prosisz...- zauważyła. Zwolniła kroku i pozwoliła mi do niej podejść.
- Wyobraź sobie, że tego pocałunku nie było...- zachowywałem się jak idiota.
- Jesteś kretynem, Slash...- potwierdziła moje myśli.
- Wiem...-westchnąłem.
- Ale zajebiście całujesz.- dodała.
- Naprawdę?- spytałem szczerząc się.
- Nie.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo doszliśmy pod jej kamienicę a z klatki wypadła jakaś kobieta, biegnąc w naszą stronę.
- Victoria...-zaczęła zdyszana.- Dzwonili z hospicjum...
Uśmiech z jej twarzy zszedł natychmiast, ruszyła przed siebie, ciągnąć mnie za rękę.


***




- Dobrze wyglądam?- spytałam, nerwowo odgarniając sobie włosy z twarzy.
- Przepięknie...- szepnął i objął mnie w pasie. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Lars.
- No nareszcie jesteście...-powitał nas. Uściskał się z Jamesem a potem ze mną i zaprowadził nas do salonu. Usiedliśmy na kanapach, witając się z całą resztą. Połowy tych ludzi nie znałam. Właściwie to prawie nikogo oprócz Kirka i Jasona, zajętych rozmową z kim innym. Hetfield, cały czas obejmował mnie kurczowo, splatając nasze dłonie w uścisku.
- Co chcecie pić?- spytał Lars.
- Mi daj trawy...nie chce nic pić.- odpowiedział James i popatrzył na mnie oczekująco.
- Mogę drinka?- spytałam nieśmiało.
Uśmiechnął się do mnie i wyszedł z salonu. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu i po ludziach. Było tu o wiele więcej mężczyzn, więc czułam się bardziej nie pewnie.
Po chwili z kuchni wrócił Lars i postawił przede mną szklankę z trunkiem.
- Jess zaraz przyjdzie, coś tam przygotowuje...- odezwał się Urlich, wyraźnie zaniepokojony tym, że tak długo jej nie ma.
- Lars, weź oprowadź ją po domu...-zaproponował, wstając. Pociągnął mnie za rękę i w trójkę poszliśmy na korytarz. Mieszkanie było naprawdę duże, całe pomalowane na biało. Wszędzie wisiały obrazy, wręcz przytłaczające. Pokazywał mi jakieś pomieszczenia, ale i tak nie mogłam się skupić bo James albo mnie całował, albo przytulał.
W końcu weszliśmy do kuchni i zobaczyłam stojącą do mnie tyłem dziewczynę.
- No, poznajcie Jess...-wytarła ręce w kuchenny ręcznik i odwróciła się. Zamarłam, czując że robi mi się słabo. Uśmiech z jej twarzy zszedł prawie natychmiast. Chłopcy zobaczyli, że stało sie cos dziwnego i patrzyli raz w moją raz w jej stronę.
- Eee...to wy się znacie?- jęknął Lars.
- D-dlaczego wtedy uciekłaś?- szepnęłam.- I z-zostawiłaś mnie samą...?
Milczała, a jej szczęka drgała.
- Bałam się. - odpowiedziała.
-Czy może mi ktoś wytłumaczyć o co tu kurwa chodzi?- zniecierpliwił się perkusista.
Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w jej stronę. Rzuciłam się na nią, przywierając do jej ciała. Objęłam ja rekami, czując pod oczami łzy.
- Lizzy...-jęknęła.
Chyba też płakała. Oni patrzyli na siebie zdezorientowani i w końcu zostawili nas same, byśmy mogły porozmawiać. Usiadłyśmy przy kuchennym stole, co chwile wycierając łzy.
- Jesteś z Jamesem? Ale co z Duffem? Co z tym jego zespołem?- zawiesiłam się na chwilę.
- Nie będziemy teraz o tym rozmawiać, Jess...Boże...jak się cieszę, że nareszcie jesteś...- i tak spędziłyśmy tą noc. Poczułam niewyobrażalne szczęście. Mam przy sobie wszystkich tych których kocham. Nareszcie.


_______________________________________________

Rozdział dla Rain

14 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    zdecydowanie za dużo Greya jak dla mnie, bo wszędzie widzę podobieństwa >.<
    wielki apartament pomalowany na biało, wyglądający jak galeria sztuki >.<
    Vicky jest fajna, takaaaa inna. Szalooooona xD
    Wiesz, że mam dobry humor? xD
    Rozdział fajny, przyjemny, wesoooły (albo to ja się czegoś naćpałam) No trochę smutno, ze coś sie dzieje jeszcze z ojcem Vicky, ale ona ma Slasha i to wystarczy :D
    Zajebiście, że Lizzy ma wszystkich ukochanych ludzi przy sobie. Swoją droga ciekawi mnie co się dzieje z Duffem
    Wiesz, że cię kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jeszcze raz ja.
      Jaram się tym jak Christian Anastasją :3

      Usuń
  2. JA NIE POWIEM !
    JA NIE BĘDĘ MÓWIĆ CO JA BYM ZROBIŁA !
    KC <3

    OdpowiedzUsuń
  3. http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ rozdział i bohaterowie "Why Worry" zapraszam :>

    OdpowiedzUsuń
  4. No i znowu zajebiście napisałaś. Kurwa już sama nie wiem co pisać ;< W każdym bądź razie kocham to *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba tego nie pisałam, ale uwielbiam Vicky - jest taka.. no nie wiem, zdecydowana? Kiedy czytałam na telefonie w szkole (nie licząc tego, że 23456787 razy mi się wyłączył -.-), myślałam właśnie o tym, jaka jest. No cóż, czekam na wiadomości z hospicjum. No i pojawiła się Jess! Stęskniłam się za nią, myślałam o niej, czytając ostatni rozdział i TA DAM :D
    I dziękuję za umieszczenie mnie po lewej stronie, to jest jak zaszczyt, patrząc na to, że czytam każdego bloga umieszczonego tam (o podziwianiu talentu nie wspomnę) i nigdy bym nie pomyślała, że mój się tam znajdzie. ;)
    Czekam na kolejny i nie wiem czy wytrzymam *__*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo jaki ten Slash słodki :D no czekałam tylko, aż się na nią rzuci, ale nie spodziewałam się, że będzie ją tak przepraszał za to :) Przy niej jest Saulem a nie Slashem i bardzo mi się to podoba :)
    Parapetówa u Larsa...musi być grubo :P zapewne mieli obsuwę czasową, zanim doszli przez te pocałunki i inne miziania :D Słodko razem wyglądają i widać jak bardzo im na sobie nawzajem zależy :)
    No i chyba nie ogarniam kto to ta Jess, ale może tak ma być albo ja coś przegapiłam :P
    Jak zwykle bardzo mi się podobało ale to już powinnaś wiedzieć ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha podobała mi się ta akcja ze Slashem, Lizzy i Jamesem :D Dobrze, że Kudłaty zareagował, bo co by się tam działo ^^
    Kurde jak ja lubię tą Vicky! Cieszę się, że w końcu znalazła się jakaś laska, która nie włazi mu od razu do łóżka. Brawo!
    Tylko współczuję jej, bo sporo przeszła w życiu i teraz coś z tym ojcem... Dobrze, że ma przy sobie Slasha :)
    A Lizzy i Jamesa to ja już totalnie uwielbiam! Są cudoooowni! :D
    Ale jestem ciekawa co u Gunsów i Duffa.

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko! Po prostu coś masakrycznego, jak Slash z Vicky się do siebie zbliżyli. Myślę, że po wielu przykrych momentach w końcu stworzą cudowną parkę :3
    James i Lizzy to już w ogóle inna bajka, uwielbiam tę dwójkę. Mogłabym czytać o nich cały czas, są tak dobrani!
    Pisz, bo czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko jest idealne w tym rozdziale no! Uwielbiam i ubóstwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć, zapraszam na 19 rozdział ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
    ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział, już 7 :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć, nowy rozdział u mnie. Zapraszam na ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń