sobota, 11 maja 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 25

Rozdział dedykowany Rain oraz Vicky na pierwszym miejscu.
Coś się ostatnio sentymentalna zrobiłam. 
Dziękuję również wszystkim osobom które czytają to opowiadanie. jestem wam wdzięczna bo dodajecie mi otuchy :**


Slash:

- Rozmawialiśmy, Duff.- odezwał się Axl, cichym głosem nie patrząc w jego stronę.- Długo rozmawialiśmy o tym czy jednak zostaniesz w zespole.
Nikt nie patrzył przed siebie. Wzrok wszystkich albo był wbity w podłogę albo ścianę. Blondyn siedział sam na kanapie, naprzeciwko reszty. W ręce trzymał puszkę piwa, a między palcami miał wypalającego się papierosa.
- Dla twojego dobra, powinieneś odejść sam.- dokończył i zapadła przerażająca cisza. Axl podniósł głowę i spojrzał na mnie. Wziąłem głęboki oddech i podparłem łokcie o kolana. Schowałem twarz w dłonie, pocierając ją.
- Słuchaj stary, naprawdę masz problem.- jakoś zacząłem.- Uważamy, że…potrzebujesz pomocy.
Steven, Izzy i Axl milczeli czekając aż dokończę. Popatrzyłem na niego i zrobiło mi się go tak cholernie żal. Siedział jakby skulony, na tej pieprzonej kanapie. Dłoń w której trzymał papierosa, trzęsła mu się nie miłosiernie. Próbował to powstrzymać, ale nie mógł.
- Ale zostaniesz z nami, bo cię kochamy.- wreszcie powiedziałem.- I dlatego też wyjedziesz z Los Angeles, na odwyk.
Podniósł wzrok i wbił go we mnie. Długo wpatrywaliśmy się w siebie, szukając słów.
- Dz-dziękuję.- szepnął i w jednej chwili zasłonił dłonią oczy.
Wymieniliśmy spojrzenia i nie wiedzieliśmy co mówić. Opadłem na kanapę i wypuściłem powietrze z ust. Ta rozmowa była koszmarnie męcząca.
- Kurwa...-jęknął Axl i oparł głowę o nagłówek kanapy.- Nienawidzę takich rozmów.
Powoli atmosfera rozluźniała się. Popatrzyliśmy na siebie i najpierw śmiechem parsknął Steven, następnie ja i potem już wszyscy. Nawet Duff uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na nas nieśmiało.
- Ogarnij się, McKagan...naprawdę...- powiedział jeszcze Axl.- Już nie chce żadnych gwałtów...
Duff gwałtownie przestał się uśmiechać i znowu spuścił spojrzenie, wbijając je w puszkę.
Już nikt dalej nie drążył tematu. Rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. Wytłumaczyliśmy mu tylko, że odwyk będzie w Seattle i wyjedzie na trzy miesiące. Chyba nawet się ucieszył. Postanowiłem, że pójdę do Whisky, żeby sobie popatrzeć na dziewczyny. Poszedł ze mną Steven, więc nie nudziłem się.Usiedliśmy przy jednym z stolików i zamówiliśmy dwie butelki Jim'a Beam'a, by jakoś przepić ten wieczór. Rozglądałem się za jakąś panienką na wieczór, ale żadna nie wpadła mi w oko.
- On naprawdę nie pamięta tego gwałtu...-nagle odezwał się Adler, kręcąc głową.
- Nooo...-potwierdziłem i nadal patrzyłem na tancerki, tańczące na rurach. I wtedy w rogu sali zobaczyłem, dziewczynę. Była ubrana normalnie, więc nie pracowała tutaj. Siedziała przy jednym ze stolików, sącząc z szklanki jakiś trunek. Bez zastanowienia wstałem z miejsca, zabierając ze stołu jedną z butelek. Steven zrozumiał o co chodzi i uśmiechnął się porozumiewawczo. Przeszedłem przez pełną sale, nie odrywając od niej wzroku. Nie patrzyła w moją stronę, była totalnie zamyślona.
- Cześć...-powiedziałem i usiadłem na przeciwko niej. Postawiłem Beama przed jej nosem i opadłem plecami na kanapę.
Podniosła głowę i ze zdziwieniem na mnie spojrzała.
- Znamy się?- powiedziała jakimś dziwnym akcentem.
Zmrużyłem oczy i przyjrzałem się. Jezu, ona naprawdę nie wiedziała kim jestem.
- Jestem Slash...- szybko wytłumaczyłem. O dziwo, kiwnęła lekceważąco rękę i oparła podbródek i gwint butelki.
- Aaa...to ty..- uniosłem brwi i próbowałem stłumić w sobie delikatne uczucie upokorzenia. Była naprawdę śliczna.- Widziałam cię kiedyś w gazecie...
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc czekałem aż ona coś powie.
- Jestem Vicky...- podała mi rękę. Jak osłupiały gapiłem się na nią, nie zareagowawszy. Zaśmiała się pod nosem i spojrzała na swoją dłoń. Szybko ją więc uścisnąłem.
- Nie jesteś stąd, prawda?- wypaliłem nagle, bo jej akcent nie dawał mi spokoju.
- Nie.- odpowiedziała lakonicznie. - Jestem z Polski, ale mieszkam tu od pięciu lat.
Pokiwałem głową na znak że rozumiem i rozejrzałem się nerwowo. Zupełnie wyleciało mi to, że przyszedłem po nią tylko i wyłącznie po to by zaraz iść na zaplecze. Spuściła wzrok i na jej twarzy pojawił się rumieniec. Czyli jednak nie straciłem uroku osobistego.
- Tak naprawdę to wiem kim jesteś i uwielbiam gunsów.- powiedziała z powagą.- Chciałam sprawdzić, czy przyszedłeś tylko po to, by poprosić mnie bym poszła z tobą do łóżka.
Zamurowało mnie zupełnie.
- Zdziwiłeś się, że cie nie znam i chciałeś poznać mnie bliżej...ale zaraz stąd pójdziesz, bo stwierdzisz, że skoro cię znam i nie jestem dziwką to na pewno się to nie opłaci.
Otworzyłem buzie ze zdziwienia i zmierzyłem jej twarz wzrokiem.
- Przejrzałaś mnie...-powiedziałem i po chwili wybuchnąłem śmiechem.Uśmiechnęła się słabo i wzięła łyka ze szklanki. - Ale nie pójdę, bo naprawdę chcę cię poznać.
Podniosła wzrok i odstawiła szklankę.
- Serio?- spytała.- Lepiej nie...
Pokiwałem głową z niedowierzaniem.
- Wkurwiasz mnie...i to mnie kręci...
- Cieszę się...-mrugnęła i uśmiechnęła się kusząco, nalewając sobie kolejną porcje z przyniesionej przeze mnie butelki.- No więc... co chciałbyś wiedzieć?
- Ile masz lat?- spytałem prosto z mostu.
- Dziewiętnaście.- rzuciła, nawet na mnie nie patrząc.
- A ja dwadzieścia pięć...
- Fajnie.- szepnęła i wypiła prawie całą zawartość jednym haustem.
Długie blond włosy opadały jej na ramiona, okalając także jej twarz. O dziwo miała brązowe oczy, które były wprost przepiękne. Naprawdę mi się spodobała.
- Dlaczego siedzisz tu sama?- znowu spytałem.
Długo nie odpowiadała. Patrzyła na swoją szklankę, unikając mojego wzroku.
- Chłopak ze mną zerwał, moja przyjaciółka przespała się z nim zaraz po tym...szkoda gadać...- powiedziała.
Pokiwałem głową na znak że rozumiem i już więcej nie drążyłem tego tematu.
- Jesteś dziewicą?- palnąłem.
Zakrztusiła się alkoholem i odstawiła szklankę, kaszląc.Wyszczerzyłem się, bo nareszcie ją ściąłem.
- Tak.- odpowiedziała zupełnie poważnie. Uśmiech zszedł z mojej twarzy równie szybko jak się pojawił.
- Skoro tak...to wiesz...ja nie chcę mieć potem...-zacząłem mówić, ale mi przerwała.
- No przecież nie jestem...Jezu...mam dziewiętnaście lat...-popukała się w czoło i znowu dopiła trunek do końca. - Ale tak swoją drogą, masz coś do dziewic?
- Nie, nie mam...niedoświadczone są równie mile widziane...ale akurat nie na dzisiejszy wieczór.- uśmiechnąłem się i zapaliłem papierosa. Przerzuciłem paczkę na jej stronę. Wyciągnęła jednego i po chwili panował nad nami wszech obecny dym.
- Aaa...-uśmiechnęła się, zaciągając się dymem.- Czyli ja jestem mile widziana, na dzisiejszą noc?
- Można tak powiedzieć...- parsknąłem śmiechem.
- Och, czuję się zaszczycona, Slash...- powiedziała teatralnie.Zaśmiałem się i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- Twój kolega zasnął przy stole...-pokazała od niechcenia ręką, stolik przy którym rzekomo spał Adler. Rzeczywiście. Spod niego wystawała tylko jego biała głowa.
Wziąłem głęboki oddech.
- Czekaj, wezmę tą nędzę artystyczną bo jeszcze ktoś go zdepta...- zaśmiała się głośno, co spowodowało moją cichą satysfakcję.Podszedłem do stolika i nachyliłem się nad nim.
- Steve, wstawaj...mam dupę...idź do domu i weź z mojej sypialni z podłogi te zużyte gumy co mi je ze Stradlinem wrzuciliście...- mówiłem mu do ucha. Jak na zawołanie wstał i uśmiechnął się szyderczo.
- Stawiasz mi jutro działkę...- powiedział z przekorą.
- Zrobię ci laskę jak jeszcze mi pościelisz łóżko...-powiedziałem błagalnie. Wzdrygnął się i odsunął głowę.
- Ty nie będziesz umiał, z resztą wole jak robi to dziewczyna...spierdalaj już...zrobie ci to jebane łóżko...- nachyliłem się nad nim i pocałowałem go w czoło.
- Dzięki, stary...- podciągnąłem spodnie i podbiegłem z powrotem do stolika przy którym siedziała blondynka.
- Wyglądacie jak jakieś żule, nie myślałeś żeby ściąć włosy?- spytała gdy tylko usiadłem.
- Pojebało cię? Nigdy...- żachnąłem się i zapaliłem drugiego papierosa.
- No w sumie racja...-powiedziała ciszej i zajęła się swoim papierosem. Założyłem okulary na nos, tak żeby móc się jej przyglądać. Spodobała mi się, to wiem na pewno. Biła od niej naturalność, brak fałszerstwa. Była bardzo szczera i to mi się w niej najbardziej podobało. W dodatku była śliczna, naprawdę idealna.
Po głowie chodziło mi to, by wcale nie iść z nią dziś do łóżka. By zaprosić ją jutro na kawę, poznać się bliżej...ale było by zachowanie Saula Hudsona, nie Slasha. To już dawno nie byłem ja.
- Musze iść...wiesz jutro wcześnie zaczynam pracę.- nagle odezwała się.
- C-co? Już?- moja reakcja była co najmniej dziwna.Uniosła brwi i przyjrzała mi się bacznie.
Wstała z miejsca i nie czekając na mnie, szła w stronę wyjścia. Pobiegłem za nią, kładąc na stół dwieście dolców. Jeszcze mnie okradła, cwana. Szła przez ciemną i pustą ulicę, trzymając ręce na piersiach. Dopiero teraz mogłem zobaczyć ją w całości. Była nieziemsko zgrabna. Na długich nogach miała wysokie kowbojki, dobrane pod kolor czarnej sukienki, falującej na delikatnym, wieczornym wietrze.
- P-poczekaj...-wysapałem gdy ją dogoniłem. Obróciła z uśmiechem głowę w moją stronę.
- Na co?- spytała zadziornie.
- No..na mnie...-wytłumaczyłem, biorąc głębszy oddech.- Odprowadzę cię, nie będę taką świnią jak ty...ty byś mnie nie odprowadziła.
- No pewnie, że nie.- uśmiechnęła się szerzej.Noc była cudowna. Ciepła..taka inna. Szliśmy obok siebie, nie wiedząc co mówić. Pierwszy raz od wielu lat...czułem się jak za czasów kiedy byłem dzieciakiem. Czułem tą dziwną chemię, krążącą nad nami.
- Mieszkam na Franklin Blvd...chce ci się iść tak daleko?- spytała cicho, po długim milczeniu.
Pokiwałem energicznie głową.
- Przejdę się...bo chyba nie dasz mi zabrać cię dzisiaj do mojego łóżka, prawda?
- Nie.- odpowiedziała z przekąsem.
Westchnąłem.
- A kiedyś dasz?- spytałem z rozbawieniem.
Popatrzyła w niebo i przymknęła oczy.
- Uwielbiam Los Angeles o tej porze...wszystko wydaje się takie inne niż w dzień...-szepnęła.Popatrzyłem na nią z boku. Chyba wcale nie była tak twarda na jaką wyglądała.
- Ja też...nie raz jak nie schleję się aż tak bardzo...to spierdalam z tej naszej budy i idę tu pochodzić...szczególnie lubię ten...
- Green Park?- dokończyła za mnie. Bardzo zdziwiłem się, że wiedziała o co mi chodzi.
- S-skąd wiesz?- spytałem.
- Chodzę tam prawie każdej nocy...widziałam cię parę razy.- odpowiedziała. Przypatrzyłem jej się z boku i już nic nie odpowiedziałem. W ogóle nie patrzyła w moją stronę. Może to i dobrze. Co chwile otwierałem usta by coś powiedzieć, ale jednak po chwili znowu je zamykałem. Nagle zatrzymała się gwałtownie.
-Chcesz coś powiedzieć? Męczysz się od piętnastu minut...-spytała.Odwróciłem się za nią i przytknąłem dłoń do czoła.
- Eee...no nie...w sumie to nie.- odpowiedziałem. Kiwnęła głową i ruszyła dalej. Gdy minęliśmy tabliczkę z napisem " Franklin Blvd" byłem już na siebie bardzo wkurwiony.
- To tutaj...-zatrzymała się pod dość ładną kamienicą. Patrzyła na mnie oczekującym wzrokiem, cały czas trzymając ręce na piersiach. Stanąłem na przeciwko niej i przełknąłem ślinę.
- A na górę to też mnie nie wpuścisz...-zaśmiałem się. Wybuchnęła śmiechem i zasłoniła oczy ręką.
- Nie jestem tak odważna jak ty...-znowu powiedziała ironicznie. Śmialiśmy się jeszcze przez chwilę, po czym postanowiłem, że raz kozie śmierć.
- Vicky...-zaczałem.
- O, pamiętasz moje imię...- zauważyła.
- Ładne imiona zapamiętuję...- odpowiedziałem z przekąsem.
- Ah, no chyba że tak...
- No więc...ja to tak nieoficjalnie...zapraszam cię jutro do Green Parku.- wreszcie powiedziałem. Przestała się uśmiechać i jej oczy jakby zgasły.
- Jutro nie mogę...- powiedziała ciszej. Podmuch wiatru rozwiał jej włosy, powodując, że o nos obił mi się jej intensywny zapach.
- A-ale dlaczego?- spytałem nagle.
- No bo...- zaczęła.- No nie mogę, pracuję do późna...
- No to spotkajmy się w nocy...- tak bardzo mi zależało na tym spotkaniu, że nawet nie zdawałem sobie sprawy jak żałosne jest moje zachowanie.
Podniosła wzrok i uśmiechnęła się.
- Żartuję...chciałam, żebyś się trochę pomęczył...-zaśmiała się i odwróciła się na pięcie.Odeszła w stronę klatki, a ja stałem jak wryty.
- Vicky?!- wydarłem się, wciąż czekając na odpowiedź.
- Słucham?- przystanęła w drzwiach i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową.
- Ty jesteś niesamowita...
- Wiem.- powiedziała.- Bądź o jedenastej wieczorem...tak będzie najlepiej. Zniknęła w drzwiach, zostawiając mnie samego. Uśmiechnąłem się sam do siebie i poszedłem w stronę domu. Chyba się zakochałem.

16 komentarzy:

  1. nie ma tak. jej leniwość Nope czy tam Vicky czy Tleniona Żyrafa musi napisać, chociaz nie widzi literek ;_;
    1) DZIĘKUJĘ za dedykacje, czytam i takie: Czemu dla mnie? Potem zapala mi się czerwona lampka. No przecież! Vicky jesteś debliem!
    2)Czemu jestem debilem? Bo zrozumiałam skąd ta dedykacja! Chciałaś. Vicky. Wszystko jasne! :D
    3) Zajebisty rozdział.
    "- Ogarnij się, McKagan...naprawdę...- powiedział jeszcze Axl.- Już nie chce żadnych gwałtów..."
    Ja wiem, poważna sprawa, taka sytuacja, ale nie no. Szczałam. To tak jakby. "ogarnij się McKagan, nie chcemy rzygania po kątach" >.< nie? dobra nie, to nie! mnie to śmieszy, mam zjebane poczucie humoru >.<
    Zadziorna Vicky ;>
    i że niby inspirowana? heheehhehe ale i tak Cię kocham :*
    ale nie no, postać interesująca :3 jak onieśmiela Slasha to musi być z niej niezła sztuka xD
    4)czekam na kolejny, ale ty to przecież wiesz! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłam ci już, że ubóstwiam twoje opowiadanie? No to będę się powtarzać! XD Uwielbiam... :))
    Trochę liczyłam na więcej Jamesa, ale jest Slashu, więc się cieszę :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://gunsnroses-just-a-little-patience.blogspot.com/ ZMIANA ADRESU !

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko, no nareszcie pojawił się ktoś kogo Slash...hmm...szczerze pokocha? Ciekawe co ty tam żeś wymyśliła...już nie mogę się doczekać <3

    Ps. Piszesz naprawdę meeeega :o I te twoje pomysły, dżizys...

    :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo jaki słodki rozdział i caaaały o Slashu :D
    Dobrze, że chłopcy myślą za Duffa i starają się mu pomóc. To było urocze, kiedy powiedzieli że go kochają i dlatego go nie wyrzucą...jak tu ich nie kochać :)
    No i nasz Kudłacz się zakochał i to chyba tak na serio. Wpadł po uszy, skoro nie chciał jej przelecieć...czekam na rozwój tego wątku bo dziewczyna wydaje się bardzo fajna i nie wskakuje do łóżka Saula tylko dlatego, że jest znanym gitarzystą :)
    Jak zwykle super rozdział, co ja się będę rozgadywać :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Wysłanie Duffa na odwyk... Dobry pomysł! :) Może coś mu to da i przestanie się tak zachowywać.
    Oo no i mamy nową postać :D Vicky ma na imię i już ją lubię, bo jest ironiczna i nie pcha się Slashowi do łóżka :P
    No i ciekawe jak się rozwinie ten wątek :) Zgaduje, że będą parą, haha :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyżby Slash niespodziewanie wpadł w sidła pewnej nieuleczalnej dolegliwości zwanej potocznie "zakochaniem"? Ja pierdole, czyli jednak wszystkich to czeka :D. Vicky zdaje się być niezłą osóbką... No, w końcu zainteresować gwiazdę rocka pod innym aspektem niż tym seksualnym, to jest kurwa sztuka.
    Dobra, dobra... Przestaję pierdolić.
    Pozdrawiam i czekam na więcej takich zajebistych rozdziałów :3.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja kocham takiego nieśmiałego i słodkiego Slasha! Cieszę się, że poznał w końcu kogoś z kim mógłby być szczęśliwy. Akcja coraz bardziej się rozkręca i mam nadzieję, że jak najszybciej wstawisz kolejny rozdział.
    Piszesz tak świetnie, że nie mogę się tego doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kocham to *.* Slash taki nieśmiały ;) teraz to mi szkoda Duffa ;__; nie no coraz lepiej piszesz cały czas idziesz do przodu i się rozkręcasz. Zazdroszczę Ci ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez chwe myslalam ze na serio wypierdola duffa! Joe?! Joe Perry?! 'jestes dziewica?' hahaha lol!! Steven mnie rozpierdala! Ta laska jest zajebista! Podoba mi sie jej charakter! ~mmckagan-wybieralska

    OdpowiedzUsuń
  12. ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ DO MNIE :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba się zakochałam w tym rozdziale... a raczej nie chyba, a napewno!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nowy rozdział na
    used-uphas-beens.blogspot.com!
    Zapraszam! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Nareszcie Slash kogoś ma! Jezu jak się ciszę!!!!! Aaaaaaaaa!!!! Zajebisty rozdział! Już się nie mogę doczekać nowego !

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć dopiero zaczynam, moze wpadnij :) Sory za spam :C

    http://letmekeepyouwarm-sunset-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń