wtorek, 2 kwietnia 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 20

Lizzy:

Powoli otworzyłam oczy i pierwsze co poczułam, to silna ręka na mojej talii oplatająca mnie mocno. Wiedziałam do kogo należy. Uśmiechnęłam się pod nosem i ponownie przymknęłam powieki. W pokoju było dość chłodno, więc przybliżyłam się jeszcze bliżej do jego ciała. Czułam tak przyjemne i zajebiste ciepło, bijące od niego że chciałam by ta chwila nigdy się nie skończyła.Czułam, jego oddech na szyi. Jezu, co ja właściwie robię? Trzy dni temu rozstałam się z chłopakiem, a już śpię w ramionach innego mężczyzny? Ale czy to źle? To źle, że chce poczuć coś innego niż tylko koszmarne uczucie pustki? Za drzwiami dało się słyszeć rozmowy innych członków Metallici, ale wcale mnie to nie obchodziło.
Odwróciłam głowę i popatrzyłam na Jamesa, który spał jak zabity.
- James...- szepnęłam ,ale nie zareagował.Postanowiłam wstać, nie budząc go. Wyswobodziłam się z jego ramion, wstałam i wyszłam z pokoju wcześniej zamykając drzwi.
- Dzień dobry!- przywitał mnie uśmiechnięty Lars.
Odwzajemniłam uśmiech i ziewnęłam, siadając na kanapie.
- A wy co tak wcześnie?
- Za dwie godziny będziemy już w Denver...- powiedział z pełnymi ustami Kirk.- Wiesz, lepiej się przygotować...
Pokiwałam głową na znak zrozumienia i oparłam się plecami o oparcie kanapy.
- I jak się spało?- spytał i mrugnął do mnie jednym okiem przeżuwając w ustach kawałek tosta.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i wzięłam z jego talerza kawałek jego śniadania.
- Bardzo dobrze...- odpowiedziałam, biorąc kęs.
- Pewnie bym cię zabił, za to że wzięłaś mi jedynego tosta z szynką ale James zaraz potem zabiłby mnie, więc tego nie zrobię...więc smacznego..- powiedział, na co ja się zaśmiałam i potargałam go po włosach. Widzę wyraźną różnicę, pomiędzy nimi a gunsami. Nigdy w życiu nie czułam się tak swobodnie, wśród tylu mężczyzn nawet jeśli chodzi o chłopaków z guns. Oni są inni. Nigdy nie rozmawiałam z na przykład Izzym tak jak z Larsem czy Kirkiem.
- Liz, a ty skąd jesteś?- odezwał się nagle Jason.
- Ja? Z Neshville...w Tennessee ale po śmierci rodziców, wyprowadziłam się do Seatlle...- odpowiedziałam i przełknęłam kawałek tosta.
- Hendrix się tam urodził !- zauważył Kirk, nadal pełną buzią.
- Tak, mieszkałam dwie przecznice dalej od domu w którym się wychowywał...- uśmiechnęłam się i zjadłam do końca śniadanie.
- Zajebiście...- rozmarzył się Jason i otworzył puszkę piwa.
Zaczęliśmy rozmawiać gdy nagle kierowca powiedział nam, że za półgodziny będziemy na miejscu.
- Liz, idź obudzić Hetfielda...- powiedział do mnie Lars.Wstałam i powoli podeszłam do drzwi od pokoju. Uchyliłam je i weszłam do pokoju. James, trzymał głowę na mojej poduszce i był do połowy przykryty kołdrą. Podeszłam powoli do niego i uklękłam przed łóżkiem.
- James, obudź się...- szepnęłam. Nachyliłam głowę i delikatnie pocałowałam go w policzek. Zobaczyłam w kącikach ust uśmiech.
- Tak mógłbym się budzić codziennie...- usłyszałam jego stłumiony szept.
Uśmiechnęłam się i oparłam podbródek o jego ramię.
- Za chwile będziemy w Denver...- powiedziałam, wstając. Obrócił się o usiadł na łóżku, przecierając sobie twarz dłońmi.
- Kurwa...jak mi się nie chcę...- jęknął i wstał. Oparłam sie plecami o ścianę i obserwowałam jego ruchy.
Był bez koszulki, a ja chamsko gapiłam się na jego klatkę piersiową, nie mogąc oderwać wzroku.
Podszedł do szafy, która znajdowała się tuż obok mnie. Wyciągnął z niej koszulką z Misfits. Dokładnie taką sama jaką ja miałam na sobie. Stanął na przeciwko mnie i popatrzył najpierw na moją a potem na swoją i uśmiechnął się.
- Mamy nawet takie same ubrania...- powiedział i w jednej chwili przyciągnął mnie do siebie. Oparłam się o jego ciało, a jego ramiona przytuliły mnie do siebie mocno.
- Liz, nie chcę żeby to co stało się między nami tej nocy...nie chcę..nie chcę, żebyśmy o tym zapomnieli..- powiedział.
Jeszcze mocniej wtuliłam twarz w jego pierś i przymknęłam oczy, wdychając jego zapach.
- Ja też nie chcę..ale James..coś się dzieje między nami i boje się tego...- powiedziałam.
- Wiem...-westchnął.- Ja..myślałem o tym i po prostu...chyba trochę przystopujmy , co?
Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam się, kiwając głową.
- No i jak, Liz obudziłaś...-nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Kirk. W jednej chwili oderwaliśmy się od siebie. Gitarzysta zamilkł i patrzył to na mnie to na Jamesa.
- Eee...widzę, że tak...no za chwilę będziemy na miejscu...
Powiedział zdezorientowany i odwrócił sie na pięcie. Zderzyłam się spojrzeniem z Hetfieldem i razem wybuchneliśmy śmiechem. Wyszliśmy z pokoju, przepychając się w przejściu.

***
Duff:

- Boli mnie zad...-jęknął Steven i przeciągnął się, kładąc na ziemi torby. Wszyscy stanęliśmy z dala od autokaru, w kółku przed wejściem na stacje benzynową. Żaden autokar jeszcze nie przyjechał, a bardzo chciałem w końcu zobaczyć minę Liz.
- Slash, chodź ze mną kupić piwo...- powiedział do niego Izzy i zostałem tylko z Axlem i Stevenem. Nagle zobaczyliśmy w oddali kolejne dwa autokary. Pierwszy z nich zatrzymał się i wysiadł z niego jeden z technicznych...czyli zaraz wysiądzie ona. Powoli wychodziło z dwudziestu mężczyzn, ale Liz jak nie widać tak nie widać. Reszta chyba zrozumiała kogo tak wyczekuję i sami stali obok mnie, patrząc.
I wtedy otworzyły się drzwi do tego trzeciego busa. Najpierw wysiadł z niego Kirk, rozglądając się zauważył nas i zaczął iść w naszą stronę. Zaraz po nim wyszedł Jason, trzymając na baranach Larsa. Ci również szli w naszą stronę. James długo nie wychodził, więc zacząłem się dziwnie niecierpliwić. W pewnym momencie, zobaczyłem że stanął na ostatnim schodku i wyciągnąl do kogoś w środku rękę. Ta druga osoba chwyciła ją i po chwili z wejścia wyłoniły mi się dwie postacie, trzymające się za rękę. Hetfield i Liz. Zamarłem, mrużąc oczy.
- Co jest, kurwa?- jęknąłem.
- Duff, spokój...- warknął Axl i podszedł do mnie szybko.- Nie rób gnoju...nie tutaj...
- Co ona kurwa z nim robi?- wydusiłem z siebie i patrzyłem na roześmianą dwójkę idącą w naszą stronę. Nie trzymali się już za rękę, ale szli blisko siebie cały czas się przepychając.
- Cześć, skurwysyny !- do Stevena podszedł Kirk, razem z Jasonem i Larsem. Zaczeli rozmawiać, a ja powoli wycofałem się za Axla. Ich dwójka podeszła do reszty, bo Slash i Izzy już wrócili ze sklepu, który znajdował się koło hotelu. Przez moment widziałem na sobie spojrzenie Jamesa. Miał na oczach ciemne okulary, ale i tak je zobaczyłem.
Zobaczyłem też, że objął ją z tyłu. Wzdrygnąłem się i po chamsku podszedłem w ich stronę. Zupełnie ignorując fakt, że Liz właśnie coś mówiła odezwałem się do Slasha.
- Slash, w Denver są zajebiste dupy...dzisiaj idziemy na...- zacząłem mówić, ale usłyszałem jej głos.
- Przepraszam, ale akurat tak się składa że rozmawiam ze Slashem...- powiedziała zimnym tonem. Odwróciłem wzrok w jej stronę, a wokół nas zapadła cisza. Jej oczy nie wyrażały niczego. Totalna pustka. James uśmiechnął się pod nosem i jego palce, zacisnęły się mocniej na jej talii.
- Coś cie śmieszy?- zwróciłem sie w jego stronę.
- Nie, a ciebie?- szybko odpowiedział, jeszcze szerzej się uśmiechając. Lizzy cały czas się na mnie patrzyła. W końcu odwróciła się na pięcie i odeszła on nas, idąc w stronę drzwi do hotelu.
Mierzyliśmy się spojrzeniem, tak natarczywie jak by czas kompletnie się zatrzymał.
- Ej, chłopcy...jesteśmy w pracy, nie zapominajcie, dobrze?- stanął między nami Kirk i odciągnął Jamesa.
Cała Metallica odeszła w stronę budynku.
- Ktoś tu jeeeest zazdrosny..-zaśpiewał Steven i objął ramieniem Slasha. Wszyscy ruszyli na nimi, a ja z Axlem szliśmy na samym końcu.
- Jebany cwaniak, kurwa...- obrażałem pod nosem Jamesa, zaciskając mocno zęby.
- Wyluzuj, Duff...- powiedział cicho Axl i podeszliśmy wszyscy do recepcji. Nigdzie nie było Liz. Kątem oka zobaczyłem, że Hetfield rozgląda sę nerwowo. Szukaj jej cwelu, szukaj...
Załatwiliśmy wszystkie pokoje i udaliśmy się do baru, by w końcu się napić.
Metallica siedziała z nami, a Liz jak nie było tak nie ma. Przede mną siedział James, paląc papierosa za papierosem.
- Ej, Duff...- z transu wyrwał mnie jego głos. Popatrzyłem na niego i oparłem się plecami o oparcie kanapy.
- Co ?
- Gdzie ona jest?- spytał i zdusił papierosa w popielniczce.
- Nie wiem, skąd mam wiedzieć?- powiedziałem i wziąłem kolejnego łyka Jeam'a Beam'a.
Pokiwał głową i odwrócił wzrok. Znowu rozejrzał się po sali. Przyjrzałem mu się bliżej, bo zupełnie nie zwracał na mnie uwagi.Chyba na serio się o nią martwił. Widziałem to po jego oczach. Tylko dlaczego akurat Lizzy? Czemu to właśnie on, musiał ją wybrać? 
- Duff, tak właściwie czemu to robiłeś?- spytał.
Zrozumiałem o co chodzi.
- Nie wiem, może czegoś mi zabrakło? Może po prostu byliśmy sobą zmęczeni?- powiedziałem i wziąłem kolejnego łyka.
Popatrzył na mnie z ukosa i przyjrzał mi się, zaciągając się papierosem.Już nic nie powiedział. Siedzący obok mnie Steven, szturchnął mnie w ramię i pokazał pod stołem woreczek z białym proszkiem w środku.
W jednej chwili razem wstaliśmy i wyszliśmy z sali, idąc w stronę StaffRoom'u, gdzie znajdowały się wszystki sprzęty i instrumenty. Usiedliśmy koło gitar Metallici. Steven wysypał na podłogę proszek i wydzielił go na cztery kreski. Szybo wciągnęliśmy i już po chwili poczułem, że narkotyk zaczyna działać.



***
Lizzy:

Przetarłam oczy od zaschniętych łez i otworzyłam drzwi, wychodzące na korytarz. Usłyszałam okropny hałas dochodzący z Staffroom'u. Przystanęłam przed drzwiami i zamrałam.
- Co ty kurwa robisz?- wrzasnęłam i podbiegłam w stronę Duffa który właśnie uderzał gitarę Jamesa o ścianę, powodując że jej części rozpadały sie po całym pomieszczeniu. Próbowałam wyrwać mu gitarę z rąk, ale bardzo mocno ją trzymał.
- S-spierdalaj...-warknął i z całej siły uderzył gryfem o ścianę. Jedna z zerwanym strun przez przypadek zahaczyła o mój policzek i rozcięła go powodując, że trysnęła z niego krew. Gwałtownie odsunęłam się i chwyciłam się za rwące bólem miejsce.
Nie zatrzymal się ani na chwile, wpadł w jakąś furię. Był wyraźnie naćpany, co jeszcze bardziej nakręcało jego złość i agresje.
- D-duffy...k-kochanie...- leżący na podłodze Steven bełkotał coś pod nosem.
Nagle, nie wiem czy z bólu czy z zwykłej bezsilności zaczęłam płakać. Gorzkie łzy spływały po moich policzkach. Co raz glośniej łkałam. Nagle Duff cisnął resztki gitary o podłogę i podszedł do mnie chwytając mnie za ramiona.
- P-puść..mnie...-udało mi się szepnąć, gdy przyparł mnie do ściany. Jego ręka powędrowała wzdłuż mojej talii i po chwili poczułam, że dotyka dłonią moja pierś, przez materiał stanika. Płakałam, co raz ciszej próbując coś zrobić, ale byłam bez szans. Miał na mnie ochotę. Całym ciałem czułam, że mnie pragnie.
I zrobi to, nie zważając na nic.
- Proszę..proszę...puść...- szeptałam.
Jego usta zmiażdzyły moje wargi, nie pozwalając mi dalej mówić.
Nagle usłyszałam głośne kroki i po chwili zobaczyłam, że ktoś odciąga mężczyzne ode mnie.To był James.
- Jeszcze raz ją kurwa dotkniesz...- syknął i z całej siły uderzył Duffa pięścią w polik. On upadł, od siły ciosu i w tym czasie do pokoju wbiegł Lars, próbując odciągnąć Jamesa. Zaraz po nim Axl i Slash. Rose także podszedł do Jamesa, a slash pomagał Stevenowi wstać.
Duff wstał z ziemi i oddał Jamesowi, z taką samą siłą.
Nie widziałam za dużo, bo klęczałam pod ścianą, mając przymknięte oczy. Ból od rozciętego policzka i po uścisku Duffa był nie do zniesienia.
- Liz, coś ci zrobił? Liz..- Slash ukląkł przede mną i chwycił moja twarz w dłonie. Popatrzył przerażony na mój policzek.- Jezu...musisz jechać do szpitala...to jest tak głębokie..
Wtedy James odwrócił się i zderzył się z moim spojrzeniem. Czas jakby się zatrzymał, przez łzy widziałam jak odchodzi od Duffa i podchodzi do mnie. Ukląkł przede mną i w jednej chwili przyciagnął mnie do siebie. Wręcz upadłam na jego kolana i wybuchnęłam płaczem.
Nic już nie widziałam. Albo wszyscy wyszli, albo jeszcze tam byli. Ból był nie do zniesienia.
- Karetka już jedzie...już, Liz..jesteś bezpieczna...ja tu jestem...- szeptał mi do ucha i przytulał do siebie z całej siły.

***


- Proszę odwrócić głowę...- powiedział cicho lekarz i przyłożył jeszcze jedną gazę do rany. Po raz kolejny syknęłam z bólu i jeszcze mocniej ścisnęłam rękę Jamesa.- Ale miała pani szczęście...jakby ta struna...przesunęła się dwa centymetry dalej, nie miała by już pani oka...
Pociągnęłam nosem i przymknęłam oczy, przez co jedna łza wyleciała mi z oka wprost na ranę.
- O tak, może pani płakać..łzy mają leczące substancję...mogą przyspieszyć gojenie się rany...- powiedział.
Otworzyłam oczy i podążyłam spojrzeniem za lekarzem.- Wezmę tą najdłuższą igłę, na prawdę nie będzie boleć...choć to osiem szwów..
Pokiwałam głową i pozwoliłam, by lekarz znieczulił mi cały naskórek.
- No to co, szyjemy?- mocno zamknęłam oczy i poczułam nie przyjemne uczucie. Mocno ścisnęłam jego dłoń i poczułam, że jego druga ręka, objęła mnie z tyłu.
Lekarz szył mi tą ranę bardzo długo. Czułam okropny ból, a na rękach miałam siniaki od uścisku Duffa.
Gdyby nie James...Boże...koncert jest jutro, a Metallica nie ma sprzętu. Co w połowie, bo Duff rozwalił wszystkie gitary Hetfielda i jedną Kirka.Gunsi zostali wyrzuceni z trasy.Pewnie i tak odwołają ten występ, no bo co zrobią. Gdy James wynosil mnie z tego pomieszczenia, widziałam Axla który stał koło Slasha i patrzył na nas, nie wiedząc co powiedzieć. Było im wstyd, wiem to.
- Pani Gortez?- z myśli wyrwał mnie głos lekarza.- Już po wszystkim...
Odszedł od nas i usiadł na biurkiem.
Popatrzyłam w lustro na ścianie. Blizna przeszywała mi prawie cały policzek, począwszy od nosa aż do ucha.
- Jezu...-jęknęłam i dotknęłam opuszkami palca, zszytej rany.
- Tak, niestety...blizna zostanie do końca życia...no, wiadomo zostaje jeszcze operacja plastyczna...- próbował jakoś rozładować atmosferę.
James wpatrywał się we mnie z boku i kreślił palcem na mojej dłoni , różne kształty.
Podczas gdy on pisał coś na kartkach, oparłam głowę o ramię Jamesa i ciężko westchnęłam.
- Będzie dobrze, Liz...- szepnął.
- Proszę teraz wraca do domu, tak? Żadnych koncertów...Pani Gortez, proszę wracać do Los Angeles i wypocząć...- odezwał się lekarz.
Pokiwałam głową i podniosłam się szybko z łóżka szpitalnego.
- Tu jest jeszcze recepta na takie specjalne leki przeciwbólowe...proszę na siebie uważać..- powiedział jeszcze. Po chwili byliśmy już przed szpitalem.
- To co, na lotnisko?- odezwał się i objął mnie jeszcze mocniej.
Nic nie odpowiedziałam, tylko mocniej sie w niego wtuliłam.Wiedział, że jestem w okropnym stanie więc nie drążył już tematu, tylko zatrzymał taksówkę.


***

- Twoje walizki, wezmę z hotelu i jak wrócimy za te dwa tygodnie...to ci je przywiozę, dobrze?- powiedział i objął moją twarz dłońmi. Pokiwałam głową i spuściłam wzrok.
- Za dwa tygodnie ?
- Tak...no my musimy dokończyć trasę...- powiedział.
Spuściłam wzrok gdy nagle, z głośników rozległ się kobiecy głos, że trzeba juz iść na pokład samolotu.
James spojrzał mi w oczy i w jednej chwili schylił się i pocałował mnie mocno, rozchylając językiem moje wargi.Jęknęłam pod nosem i splotłam dłonie na jego karku, wspinając sie na palcach. Odwzajemniałam pocałunki, z jeszcze mocniejszą siłą. Czułam, że moje uczucia co do niego uległy zmianie, razem z tym pocałunkiem.
Oderwaliśmy się od siebie i w jednej chwili uśmiechnęliśmy się do siebie razem.
- Leć już...- szepnął i jeszcze raz pocałował mnie w usta.
Oderwałam sie od niego, cały czas się uśmiechając. Szłam na odprawę tyłem, cały czas patrząc w jego stronę.
Kiwaliśmy sobie jeszcze długi, ale w końcu musiałam wyjść z odprawy. Przesłałam mu całusa i zniknęłam za zakrętem.
W samolocie cały czas myślałam o nim, o tym co zaszło między nami, o Duffie i o mojej bliźnie która na zawsze pozostanie na mojej twarzy.

16 komentarzy:

  1. JA PIERDOLE JSDBVSFHADVBFJVNDFKJNFFkjbidv%&@$^%$&@%q^^*&^()&^%#^@ !!!!!!!!!!!!!!!!
    UMARŁAM !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ....................


    Tak, zatkało mnie. Ale dobra, postaram się coś napisać :)
    Na początek oczywiście muszę powiedziec, że jest lepiej niż myślałam, że może wgl być ♥

    Jacy słodcy są chłopacy z Mety, tak naprawdę nawet jej dobrze nie znają, a traktują całkowicie jak swoją :D

    No i co Duff? Teraz go skręca z zazdrości! Ale trzeba było wcześniej myśleć, a nie najpierw ją skrzywdzić, a później zatruwać jej życie...

    Nosz kurwa mać! Naćpał się i zaczął wszystko rozwalać! Co za chuj! Skrzywdził Lizzy, pozostawiając ślad w postaci blizny do końca życia i jeszcze chciał ją zgwałcić! Co za wstrętny dupek! I teraz chłopaki mogą mu podziękować za wyrzucenie z trasy, bo to jego wina...

    Lizzy ma być z Jamesem! Walić Duffa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że już bardziej genialna nie możesz być, ale się przeliczyłam :D

    Meta jest taka słodka :D kochani są i też mam wrażenie, że zupełnie inni niż Gunsi

    Wiedziałam, że Duff będzie zazdrosny, ale sam tego chciał...myśli, że Liz będzie na niego czekać? Jaaasne...i te spojrzenia James-Duff...to musiało być boskie :D

    No i blondyn przegiął i to bardzo. Najpierw rozwalił sprzęt Metalliki, a później chciał zgwałcić Lizz...rozumiem, że był naćpany no ale to go nie tłumaczy. Gdyby nie James i reszta, to nie wiadomo jakby się to skończyło. Na dodatek dziewczyna jest oszpecona do końca życia...dupek z niego i tyle.

    Mam nadzieję, że Lizz będzie w szczęśliwym związku z Jamesem bo oboje na to zasługują i ten pocałunek na lotnisku im to udowodnił :D i był słodki tak swoją drogą ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. POZWÓL MI GO ZABIĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! MAM TERAZ TAKIE PRAGNIENIE KRWI. ALE NIE KIERUJE SIĘ ZEMSTĄ, TO RACZEJ CZYSTA ŻĄDZA MORDU!
    co on sobie wyobraża? Z jednej strony rani ją na każdym kroku, a z drugiej jak jest naćpany to zazdrość zżera go od środka. Nie dość, że ją napastuje i robi krzywdę to jeszcze wkurwia się na Jamesa jeśli ten ją "ratuje z opresji" bardzo dobrze, że ich wywalili. Teraz Gunsi powinni wpierdolić Duffowi i iść grupowo (bez Mckagana)... Mam nadzieje, że nie obrazisz się, jeśli przedstawię Ci to w ten sposób:
    " Uchyliłam drzwi i zerknęłam przez szparę. Moim oczom ukazał się cały skład Gunsów, bez NIEGO. (Zaczyna się ich wymówka i przepraszanie) Łzy ciekły mi po policzkach.
    -Nigdy w życiu nikt nie potraktował mnie jak wy. Miałam was za przyjaciół, jak widać pomyliłam się. Nie chcę już nigdy w życiu oglądać McKagana, a co z tym widzie, was.-Zatrzasnęłam drzwi zanim zdążyli odpowiedzieć i osunęłam się po nich na podłogę wybuchają jeszcze większym płaczem"
    JA CHCĘ TAKĄ AKCJĘ!! BŁAGAM!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera no !
      Właśnie coś w tym stylu będzie a ty mni prześwietliłaś :*

      Usuń
  5. To jest cudowne! Tak bardzo szkoda mi Lizz. Ta blizna na zawsze będzie przypominać jej o Duffie. Mam tylko nadzieję, że po powrocie Metallicy z trasy James i Lizz postanowią przejść na wyższy level swojej znajomości

    OdpowiedzUsuń
  6. ja pierdole, jak Duff tak mógł. ? nie mam słow by cokolwiek napisać w komentarzu, wybacz.

    OdpowiedzUsuń
  7. jezu jak on mógł ...
    po prostu brak mi słów..
    blizna .. jego napad złości.
    boże McKagan z ciebie to skukinsyn i tyle :c
    Na miejscu pozostałych Gunsów bym mu tak dowaliła że hoho!
    Widzimi się akcja że Lizzy olewa Gunsów i odcina się od nich i będzie sb z Jamesem a Duff będzie ją błagał o wybaczenie !
    I Gunsi też będą ją przepraszać ale ona zatrzaśnie im drzwi i powie o nie myślałam że jesteście inni jak mogliście mnie tak potraktować .
    No i Lizzy z James razem <3
    Moja taka tam wizja :3
    jeziu jaki nieskładny komentarz ..
    ah nie ważne
    wiedz że to kocham i tyle i chce już następny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cholera, zatkało mnie. Trzeci raz czytam bo nie wiem jak ująć myśli w słowa.
    1' jestem wkurzona na Duffa. Zabrał ją ze sobą w świat a potem porzucił. Normalnie laleczka mu się znudziła tylko zapomniał, że ta lalka jest z krwi i kości.
    2' Nie dość, że on ją tak potraktował to jeszcze ona ma wahania moralne. Ma prawo być szczęśliwa. Ma prawo być z Jamesem. Szczerze mówiąc, idealnie do siebie pasują.
    3' To nie ludzkie podkradać Kirkowi jedzenie! Biedaczek... ;)
    4' Czy Gunsi kiedykolwiek na tyle wytrzeźwieją żeby zobaczyli co robią ze swoim życiem? Pod tym względem uwielbiam Metallicę, oprócz zabawy potrafią jeszcze znaleźć inne przyjemności w życiu. O ile przyjemniej wstaje się rano bez kaca.
    5' Duffowi zebrało się na zazdrość dopiero kiedy stracił dziewczynę? No no ma pecha bo coś mi się wydaje, że James tak łatwo nie odpuści. Poza tym McKagan zachowuje się zwyczajnie chamsko. Brawo dla Liz za chłodne opanowanie. Ja bym go trzasnęła.
    6' Rozwalanie cudzych gitar jest naprawdę bardzo dorosłe. Tym bardziej rzucanie się na dziewczynę, którą się zdradziło i (chyba) do której zaczyna się tęsknić.
    7' Przywalenie taką struną musiało dramatycznie boleć ale blizna niekoniecznie musi strasznie wyglądać. Może być wręcz urocza, z czasem zblednie i tylko doda jej charyzmy.
    8' Mam nadzieję, że James jak tylko wróci z koncertowania zabierze ją do swojego domu niczym księżniczkę. Należy się jej.

    Skoro już wszyscy wiedzą, że umiem liczyć niemal do dziesięciu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to jedna z lepszych historii jakie czytałam. Uwielbiam Cię dziewczyno :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jebany skurwiel! I jeszcze po chamsku chcial ja wyruchac! Jabpierdole jaki kutas! Buedna Lizz bedzie miec blizne do konca zycia ale James i tak ja kocha.. Taki Pudz <3 ~ mmckagan

    OdpowiedzUsuń
  10. AJAJAJJAJAJ, fajnie by bylo jakby teraz Liz miala dziecko z Jamesem (on jest kochany) a tu nagleDuff chce zajebac Jamesa. Jatka, Liz by plakala za mezem Jesem i by bylo COOL :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Lizzie ma być z Jamesem, a nie z tym psycholem Duffym. Wnerwia mnie on. James jest świetny , po prostu kochany. Tylko czemu, do cholery z Hethfieldem musi sie tak dlugo akcja ukladac no ?! Liz teraz ma przez tego durnego basiste blizne i teraz no kur*** wypadaloby zeby sie do Jamesa zblizyla. Wgl chlopcy z Mety sa jacyc milsi :D / Juliette

    OdpowiedzUsuń
  12. http://gunsnroseslover.blogspot.com/ Zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  13. http://they-scream-and-yell.blogspot.com/ nowy blog, nowe opowiadanie (oczywiście o Gunsach, tylko... nie jako zespół). zapraszam :3

    OdpowiedzUsuń