niedziela, 24 marca 2013

I wanna watch you bleed- rozdział 19

Duff:
- Jesteś po prostu wkurwiony, McKagan...- warknął Axl, patrząc na mnie z naprzeciwka.
Zacisnąłem szczękę i odwróciłem wzrok za okno.
- Przestań się wpierdalać...-powiedziałem i wziąłem łyka piwa z puszki.
- Wyjebałeś swoją własną dziewczynę z autokaru, dziewczynę dzięki której dostaliśmy ten jebany kontrakt i ty mi mówisz, że mam się nie wpierdalać? Co się z tobą kurwa dzieje?- pokręcił z niedowierzaniem głową. Już nic nie odpowiedziałem. Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Straciłem kontrolę nad swoim jebanym życiem. Już nawet nie wiem kim jestem. Straciłem ją. Jeszcze kilka tygodni temu zrobił bym dla niej wszystko. A teraz? Co się z tobą dzieje, Duff?
- Dobra...dajcie mu spokój, po prostu nie rozumiem dlaczego to ja musiałem jej to powiedzieć..od powstrzymywania płaczu myślałem że jej szczęka pęknie, tak ją kurwa zaciskała..- odezwał się Slash, siedzący obok mnie.
- Już kurwa nie mówiąc o Metallice...- powiedział Izzy z drugiego końca autobusu.
- Dobra o nich już nie mówmy, bo napierdala mnie bania...- jęknął Steven, opadając na kanapę.
- Chodzi o to żebyś nie mieszał swoich prywatnych spraw z zespołem, okej?- powiedział Axl i szturchnął mnie w nogę.
Odwróciłem głowę w jego stronę i oparłem ją o róg kanapy.
- Był u niej Hetfield...- powiedziałem cicho. Popatrzyli po sobie i spuścili wzrok. Dosłownie wszyscy oprócz Stevena.
- No wiesz, za dużo to ja z wczoraj nie pamiętam ale chyba tylko z nim wczoraj gadała...- powiedział i popatrzył na Axla.
- Cały wieczór jej nie było, wyszła z nim z hotelu..- odezwał się Stradlin.- Poszli do CBGB...
Popatrzyłem na niego, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.
- Przecież to jest kurwa zamknięte...
- No nie, Tyler wykupił to w zeszłym roku...
- Czyli..że..- zawahałem się.- Spotkała go tam?
- Tak, siedzi tam cały czas..a James napewno go jej przedstawił..-odpowiedział spokojnie.
Wypuściłem powietrze z ust i spojrzałem pytająco na Axla, który patrzył na Slasha znaczącym wzrokiem.
- Hetfield rozstał się z tą całą Stephanie...więc..pewnie wpadła mu w oko...- odezwał się Steven.
Przegryzłem wargę i poczułem, że co raz mocniej zaciskam dłoń na puszce.
- Straciła przytomność...-odezwał się Slash.- Jakbyś widział..jak ją trzymał..kurwa..- powiedział Slash, rozkładając nogi.
- Wtedy jeszcze...-zawahałem się.
- No jeszcze byliście razem..
- Ale dlaczego zemdlała? Co się stało?
- No nic nie żre to co się dziwisz?- powiedział Steven. Slash beknął głośno i rzucił puszkę o podłogę busa.
- No dobra, ale co z tym trzymaniem? Czemu ją w ogóle kurwa trzymał?
- Bez urazy, McKagan ale chyba mało cie to powinno obchodzić...zdradzałeś ją, to chyba miała prawo kopsnąć się na boku z Hetfieldem..
- Nie pierdol, nie zdradziła by go nigdy..i James też nigdy by tego zrobił...-w końcu powiedział coś Axl.
Zapadła cisza.
- No dobra powiedzcie na głos , że jestem chujem bo ją zdradzałem na pewno zrobi mi się sympatyczniej...- powiedziałem, ale nikt się już nie odezwał.

James :


- James, misiaku...- na kanapę jebnął się Lars, kładąc nogi na uda Kirka siedzącego na przeciwko.- Co jest?
- Nic, piszę...-odpowiedziałem w skupieniu.
- A co ?- zajrzał mi przez ramię i przeczytał na głos kawałek tekstu. Popatrzyłem na niego z boku i zobaczyłem, że się uśmiecha.
- O kim to?
- Ale co o kim ?
- Ten tekst...uratowałaś mnie od tych złych wspomnień?- zacytował fragment i spojrzał na Kirka znacząco.
- Weź spierdalaj...miałem pisać o gównach to pisze...
- Aaa..ta Liz..to..fajna jest?- spytał, śmiejąc się pod nosem.
Odwróciłem się w jego stronę.
- O co ci kurwa chodzi?
- No o..nic..o nic..-powiedział i otworzył puszkę z piwem. Zapadła cisza przerywana głośną muzyką dochodzącą z kabiny kierowcy.
- Pojebani są ci gunsi..- z kibla wyszedł Jason, zapinając rozporek.
- Wiemy nie od dzisiaj..-odezwał się Kirk.
- Tą biedną dziewczynę wyjebali..z tymi niewyżytymi pedałami..jeszcze jej tam coś zrobią..- powiedział i położył się na kanapie.
- Jaką dziewczynę?- odłożyłem notes na kanapę i popatrzyłem na niego pytająco.
- No..tą Liz..McKagan ją wypierdolił z autobusu..- powiedział.
- Co kurwa?
- No..no tak..- powiedział zdezorientowany.- Ale..ale co?
- Bo James się zakochał..-powiedział stłumionym głosem Kirk, znad gazety.
- Kirk, przestań...po prostu ją lubię, tak?- jęknąłem.- Siedzi w busie dla technicznych?
- Tak, od początku drogi...- powiedział Jason i założył na nos okulary. Szybko wstałem i podszedłem do kabiny kierowcy.
- Brian, zatrzymaj autobus i powiedz przez radio..że ten drugi ma się zatrzymać..- powiedziałem. Popatrzył na mnie jak na debila, ale wziął do ręki jakieś jebane łoki-toki i powiedział przez nie, że mają się zatrzymać..
- James..co ty..
- Nie pierdolcie i posprzątajcie tu trochę..i otwórz okno, Kirk..- nie czekając na ich reakcję poczekałem aż kierowca otworzy mi drzwi. Wyszedłem na gorącą, nocną pustynię.


Liz:

- Co jest, czemu się zatrzymaliśmy?- spytałam nie pewnie, siedzącego koło mnie technicznego.
Wyjrzał przez okno, ale było zbyt ciemno by cokolwiek zobaczyć. Nagle drzwi rozsunęły się i usłyszałam kroki, na schodkach. Nagle moim oczom ukazał się James. Gdy tylko mnie zobaczył wstrzymał oddech i uśmiechnął się pełną gębą. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc tylko siedziałam i gapiłam się na niego.
- Zbieraj się, Liz..nie będziesz tu siedzieć...-powiedział i położył ręce na biodra.
- C-co?- udało mi się jęknąć.
- No serio...chodź do mnie..znaczy do nas..- powiedział, cały czas się uśmiechając. Nawet nie zrozumiałam co do mnie powiedział, ale szybko wstałam chwyciłam swoją torbę i podeszłam do niego. Nie ruszył się i popatrzył na mnie, gdy stanęłam bardzo blisko niego.
- Spałaś?- spytał.
- T-tak wyszło..- zaśmiałam się i potarłam jedną pięścią oczy. Odwrócił się i pokazał mi ręką wyjście. Szybko wyszłam z autokaru i nawet się nie odwróciłam. Wyszliśmy na ciemną , asfaltową drogę na samym środku pustyni.
Trzy autokary stały obok siebie i czekały aż łaskawie wejdziemy do ostatniego z nich.
- Czekaj, Liz..muszę się odlać..- powiedział nagle.Wybuchnęłam śmiechem i odwróciłam się, by nie patrzeć.
Trochę mu to zajęło, ale w końcu staliśmy pod ich autokarem.
- James...ale..ja nie chcę..-zaczęłam się jąkać, ale pociągnął mnie za rękę i gdy staliśmy już w środku nie puścił jej.Schował nasze dłonie, za moją torbę tak że nikt ich nie zobaczył. Byłam trochę onieśmielona, więc dodawało mi to otuchy..ale..jednak..było to zupełnie dziwne.
- No, więc Liz zostanie z nami do końca podróży..- oznajmił. Wszyscy się do mnie uśmiechali, więc trochę się rozluźniłam. Po chwili autokar ruszył, więc usiadłam na kanapie. Bardzo blisko Jamesa, tak że nasze nogi stykały się ze sobą. Obok mnie usiadł także Lars, który podał mi butelkę piwa. Nikt nie zadawał żadnych pytań. Rozmawiało mi się z nimi zupełnie inaczej niż z gunsami. Oni byli inni. Nie do końca mogę wytłumaczyć w jaki sposób. Wszyscy byli już lekko wcięci, więc rozmowy kleiły się jak nigdy. Rozmawiałam z Larsem, a siedzący obok mnie Hetfield cały czas nam się przysłuchiwał, patrząc na moją twarz. Gdy oni zajęli się swoją rozmową, odwróciłam się do niego i podparłam się łokciem o jego udo.
- Dziękuję...- szepnęłam.
Uśmiechnął się i pierwszy raz, posunął się dalej. Podniósł rękę i opuszkami palców delikatnie dotknął mojego policzka. Mimowolnie przymknęłam oczy i przez tą chwilę znowu poczułam się bezpiecznie. Miałam ogromną ochotę oprzeć się o jego ciało. Poczuć to ciepło. Którego tak potrzebowałam. Nagle ocknęłam się i gwałtownie otworzyła oczy. Zderzyłam się z jego magnetyzującym spojrzeniem. Szybko wziął rękę i popatrzył na mnie pytająco.
- P-prze...przepraszam...- szybko wstałam i weszłam do toalety zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na klapie i podparłam głowę o dłonie.
- Boże..Boże...- mówiłam do siebie.Z całej siły próbowałam usunąć to uczucie z siebie. Nie mogę znowu tego zrobić. Dać się ponieść emocjom. Podniosłam się i przemyłam twarz wodą.

James:

Patrzyłem na drzwi w których zniknęła i odchyliłem głowę do tyłu. Uderzyłem nią parę razy o oparcie kanapy i nagle siedzący naprzeciwko mnie Kirk wstał z miejsca i usiadł na miejsce Liz.
- James...widzę co się dzieje...- powiedział i popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
Nic nie odpowiedziałem, bo pewnie nawet jakbym to zrobił nie było by to zgodne z prawdą. Popatrzyłem tylko na niego i oparłem głowę o kanapę, zamykając oczy.
- Nie rób niczego wbrew jej woli...ten cały McKagan ją zranił..i to bardzo po niej widać..czas, James..wystarczy czas..- nie zdążyłem odpowiedzieć, bo drzwi od kibla otworzyły się i stanęła w nich ona.
Niepewnie uśmiechnęła się do mnie i podeszła.
- Ja..ja chciałabym iść spać...ale..nie wiem gdzie macie tu sypialnie..- powiedziała, patrząc na mnie pytająco.
- Ej, własnie jak śpimy? - spytał nagle Kirk.- Są dwie sypialnie..w jednej trzy łóżka a w drugiej..ee..dwa..
Spojrzał na nią znacząco.
- No to..Liz..nie będziesz spała z dwójka napalonych debili...czujesz się najlepiej z Jamesem, więc bierz tą dwójkę..- powiedział nagle Lars, uśmiechając się do niej. Myślałem że zabiję gnoja.
Podniosłem wzrok i popatrzyłem na nią niepewnie.
- No..no dobra..- uśmiechnęła się do mnie.- To..pokażesz mi gdzie ta..sypialnia?
Szybko wstałem i pociągnąłem ją za rękę. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że Kirk mówi coś Larsowi. Dupek. Kochany, ale dupek.
Weszliśmy na mały, ciemny korytarzyk. Podszedłem do ostatnich drzwi i przekręciłem klucz w zamku. Otworzyłem je przed nią i popatrzyłem z boku, na jej twarz.
- Poradzisz sobie?- szepnąłem.
Podążyłem za jej wzrokiem i zobaczyłem, na małe dwuosobowe łóżko. Nie ma szans, bym spał na jakiejś podłodze czy coś.
- Liz..wiesz, że mogę spać tam..-zacząłem mówić.
- Nie..no..co ty, to raczej ja powinnam..jakoś sobie poradzimy...- uśmiechnęła się do mnie uroczo.
- No to..ty idź spać, a ja jeszcze posiedzę...postaram się potem cię nie obudzić...- delikatnie pogłaskałem ją ręką po ramieniu i odszedłem zostawiając ją samą.
Wróciłem do saloniku i usiadłem na swoje byłe miejsce.
- Bądźcie ciszej...ona tam zasypia..- powiedziałem ciszej i wziąłem kolejne piwo.
- Stary..sory..wiesz za bardzo nie ogarnąłem, że się rozstała z Duffem..- tłumaczył się Lars.
- Nie..spoko..- uśmiechnąłem się
Każdy wrócił do swojej rozmowy. Siedziałem, zamyślony patrząc w sufit. Co się ze mną dzieje? Znam ją dwa dni...dwa jebane dni. Mam wrażenie, jakby to właśnie ona była całym sensem tej trasy.
Ale co ja mogę zrobić? Została zraniona, ja z resztą też. Ten jebany McKagan. Dlaczego to robił? Przecież ona jest niesamowita...
- I co zamierzasz z tym zrobić?- odezwał się do mnie Kirk.
- C-co?
- Ej..jestem głupi, ale widzę jak ludzie do siebie ciągną..- powiedział.
Popatrzyłem na niego.
- Jest między wami chemia...i sam to przyznasz...Axl mówił to samo...James, spójrz..jesteście tak samo zranieni, macie trudną właściwie taką samą przeszłość..więc nie mów mi , że ty ją po prostu lubisz.
- Kirk, ja ją znam dwa dni..-jęknąłem.- Dwa..dni..
Zamilkł na chwilę.
- Czy dla ciebie to jest przeszkoda?- spytał. No pewnie, że to nie jest przeszkoda. Jak bym mógł, już dawno bym jej to powiedział.
- Nie wiem..- skłamałem i wbiłem wzrok z puszkę.
Już nic nie odpowiedział.
- Dobra, idę spać...- powiedział i wstał.
- Lars...idziemy też?- spytał znudzony Jason, drapiąc się po włosach.
- N-no..
- To nara, Hetfield...do jutra...pilnuj się !- zaśmiał się Jason i obaj wstali, zostawiając mnie samego.
Po chamsku zgasili mi światło.
- Dz-dzięki, pedały..- powiedziałem ironicznie i usłyszałem ich stłumione śmiechy.
Oparłem głowę o kanapę i wkrótce rozmowy zza ściany ucichły. Dało się słyszeć, jak autobus szura kołami po asfalcie uspokajając mnie.
Nagle usłyszałem kroki i otworzyłem oczy. Pomimo tego, że było ciemno przez szyby wpadało światło księżyca więc trochę widziałem. W rogu pomieszczenia stała Liz, obejmując ramiona dłońmi.
- Nie mogę zasnąć...-szepnęła i podeszła do mnie, uderzając stopami o zimną podłogę.
- No to siadaj...
Miała na sobie za dużą koszulkę z Misfits i krótkie spodenki, usiadła więc obok mnie i podkurczyła nogi pod szyję, obejmując je rekami. Było ciemno, ale widziałem jej twarz. Na ramiona opadały jej długie, brązowe włosy.
- Dlaczego nie możesz spać?- spytałem.
- Nie wiem..z emocji..czy coś..- powiedziała i popatrzyła na mnie z boku.
Zapadła cisza, która była dziwnie przyjemna dla uszu.
Oparła łokieć na oparciu kanapy i ręką przeczesała sobie włosy.
- To co robimy?- spytałem, biorąc łyka piwa. Popatrzyła na puszkę i potem na mnie.
Podsunąłem ją jej pod nos, szybko wzięła ją i dała łyka.
Oddała puszkę i oparła podbródek o ramię, patrząc przez okno.
- Chyba masz rację...
- Ale z czym?- spytałem, patrząc na nią z boku.
- No z tym odizolowaniem się od nich...wrócę do swojego mieszkania...i wszystko..wszystko będzie dobrze...- szepnęła.
Uśmiechnąłem się do niej i wziąłem kolejnego łyka.
- No i dobrze, Lizzy...- puściłem jej oczko i zgniotłem puszkę i w dłoni i rzuciłem ją na przeciwną kanapę.
Na chwilę zamilkła i po chwili ziewnęła.
- Jemy coś?
- No właśnie, kurwa..też jestem głodny..- popatrzyłem na nią i szybko wstałem, podając jej rękę.
Bez słowa chwyciła ją i poszliśmy w kierunku małej kuchni.
Usiadła na malutkim blacie i podążała za mną wzrokiem. Nachyliłem się nad lodówką i odwróciłem się do niej, pytająco.
- Jabłko...- powiedziała i mrugnęła do mnie. Westchnąłem i wyciągnąłem z niej dwa , duże owoce.
Podszedłem do niej usiadłem obok, tak blisko, że nasze kolana stykały się ze sobą.
Wgryzła się w swoje jabłko i uśmiechnęła się.
- C-co?- popatrzyłem w jej stronę, trzymając w zębach owoc. Oparła delikatnie głowę o moje ramię i znowu zaczęła jeść.
- Nic, fajnie że tu jestem..a nie tam..- powiedziała. Poczułem dziwne uczucie, ale szybko przypomniałem sobie co powiedział Hammet. Trzeba dać temu czas. Chyba wyczuła, że nie odwzajemniłem jej gestu i szybko podniosła się. Spuściła głowę, a jej twarz zakryły włosy.
Przestaliśmy rozmawiać. I ona i ja nie wiedzieliśmy co mamy powiedzieć. Chyba pierwszy raz między nami, zapadła nie zręczna cisza.
- Po prostu...-nagle odezwała się słabym głosem.- Po prostu, choć raz...chce poczuć...chce poczuć to ciepło, od drugiego człowieka...
Nie odrywałem od niej wzroku i chodź wyraźnie nie widziałem jej twarzy, wiem że miała łzy w oczach.
- Nie mam nikogo, James...ani rodziców, ani przyjaciół, ani..ani jego...- głos jej się załamał i jedną dłonią zasłoniła sobie oczy. Przełknąłem jabłko i wyrzuciłem resztę do zlewu, za mną. Zszedłem z blatu i w jednej chwili rozsunąłem jej nogi i z całej siły objąłem ją rekami. Gdy tylko ja dotknąłem drgnęła, więc żeby ją uspokoić, szepnąłem jej do ucha..
- Spokojnie, nic ci nie zrobię..tylko cię przytulę...już dobrze..
Nic już nie odpowiedziała, tylko wybuchnęła cichym płaczem. Nie mogłem nic zrobić, bo wiem że żadne słowa by tutaj nie pomogły. Musi się wypłakać, wyrzucić z siebie wszystkie złe emocje. Nie bardzo wiedziałem co mam robić. Żadna kobieta nigdy nie płakała tak mocno, na moim ramieniu. Z Stephanie było inaczej. Była inna niż Liz. Ona jest delikatna..taka wrażliwa.
- Już będzie dobrze...- powiedziałem pewnie. Podniosła wzrok i prawie wmurowało mnie w ziemię. Jej oczy. Światło padało wprost na nie, więc teraz były zupełnie brązowe. Najpiękniejsze oczy, jakie widziałem w życiu.
Dzieliły mnie sekundy od tego, by..by..by ją..
- Muszę iść spać, po prostu zasnąć...już za dużo myślę..- wręcz oderwała się ode mnie i zeszła blatu.
Zatrzymała się przy wyjściu z kuchni, trzymając dłonie przy twarzy.
- Idziesz też? - odwróciła się i nagle, ku mojemu zdziwieniu słabo się uśmiechnęła. Głęboko westchnąłem i poszedłem za nią, gdy przechodziliśmy koło kibla zatrzymała się i powiedziała
- Idę jeszcze na chwilę..się..ogarnąć...zaraz przyjdę..
Pokiwałem głową i odszedłem w stronę sypialni. Panował tu zupełny mrok. Podszedłem do łóżka i ściągnąłem koszulkę, rzucając ją w kąt. Położyłem się pod ścianą i przykryłem kołdrą do pasa. Kurwa, co mam robić jak tu przyjdzie? Jak mam się zachować? Czułem dziwne uczucie. Które nie do końca było mi znane, coś jak motylki w brzuchu nastolatka.Podparłem głowę o ramię i wpatrywałem się nerwowo w drzwi.
Nagle otworzyły się, a ja wytężyłem wzrok by móc ją zobaczyć. Stanęła w przejściu i oparła się o framugę.
- Zgasić światła ?- szepnęła. Przetworzyłem jej słowa w głowie i gwałtownie pokiwałem głową. Na chwilę wyszła i wszędzie zapanował mrok. Usłyszałem, że zamyka drzwi. Usiadła na rogu łóżka i powoli podniosła ręce. Przeczesała palcami włosy i odwróciła się. Jedną ręką odsunęła kołdrę i wsunęła się pod nią. Nie ruszyłem, się ani na chwilę obserwując ją z boku.
Była zupełnie ode mnie odwrócona, a nasze ciała w ogóle się nie stykały. Tkwiłem wciąż w tej samej pozycji, więc powoli czułem że moja szyja drętwieje. Westchnąłem i odwróciłem głowę na wprost. Obraziła się? Jest zła? Biłem się z myślami, bojąc się odezwać. Zachowujesz się jak dzieciak, Hetfield.
- James?- jej szept. Wstrzymałem oddech i gwałtownie na nią popatrzyłem.- Mogę się do ciebie przybliżyć?
Cały czas była odwrócona więc, nie mogłem zobaczyć jej twarzy.
- T-tak..- udało mi się powiedzieć.
W jednej chwili przesunęła się do mnie. Bardzo blisko. Jej plecy dotykały mojego ramienia, powodując przyjemne ciepło.Podniosłem rękę, tak że teraz leżała nad jej głową. Przysunęła się jeszcze bliżej.
Położyła głowę na moim ramieniu. Jej włosy były wszędzie, przyjemnie łaskocząc mnie po twarzy i szyi.
Wszędzie była cisza, niesamowita cisza przerywana naszymi oddechami. W pewnym momencie, poczułem że obraca głowę w moją stronę. Jej oddech, sprawił że poczułem ciarki. Na całym ciele.
Przybliżała się. Co centymetr. Nagle jej usta musnęły delikatnie moją żuchwę. Potem policzek. Były ciepłe, miękkie...i takie słodkie. Ucałowała kącik moich ust i wtedy odwróciłem głowę, zupełnie w jej stronę i przymknąłem oczy. Musnęła moje usta i złączyła nasze wargi w delikatnym pocałunku.


Liz:

Odsunęłam się, ale nasze twarze nadal były kilka centymetrów od siebie. Przymknęłam oczy i po prostu odwróciłam głowę, przykładając ją z powrotem do poduszki. W pewnym momencie, poczułam jego rękę na mojej talii. Przyciągnął mnie mocno do siebie, tak że czułam jego ciepły oddech na szyi. Moje włosy były wszędzie, a on po prostu wtulił w nie twarz. Jego dłoń, opadała na kołdrę więc opuszkami palców dotknęłam jej i splotłam delikatnie nasze palce. Pierwszy raz, od nie pamiętam kiedy czułam się bezpiecznie.

8 komentarzy:

  1. Oh, James jest taki kochany! Świetny rozdział. McKigan w końcu zaczął myśleć - brawa dla niego! Przez głupote ją stracił. Czekam na kolejny!
    Gratulacje!
    Lola

    OdpowiedzUsuń
  2. O jezu jezu jezu jezu... prawie się rozpłakałam!! To było piękne.m, najlepszy twój rozdział, jestem. Pod wrażeniem. Tylko niech Duff się dowie co jej robił ten koleś z Whiky, to będzie przecudnie. Powoli opowiadanie zaczyna się robić bardziej o Mettalice niż o gunsach.
    James... to najcudowniejsze stworzenie na świecie, kocham. Kocham całym moim serduszkiem...
    Kirk i Lars są śmieszni, lubie ich. Jason wydaje się być bardzo inteligentnym człowiekiem. Brakuje mi Cliffa... no ale przecież on już nie żyje...;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo *.* pocalowala go!!! To bylo takie 8! Jaki pedał z Duffa kretyn pierdolony! Biedny Slash ze musiał jej to powiedziec! W sumie zachowali sie jak chuje.. Lars chrum! ~mmckagan

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak słodko :)

    Duff widzę, ma wyrzuty sumienia i jest mu głupio...nie dziwię się, bo zachował się jak ostatni dupek.

    Wiedziałam, że James po nią pójdzie i zaprosi do ich autobusu. Są tacy uroczy i słodcy...oboje czują coś do siebie, ale boją się zrobić krok do przodu. Rozczuliła mnie częśc z Jamesem i Liz...to takie cudowne że ma kogoś takiego i coś mi się wydaję, że powoli pójdzie ich relacja do przodu :)
    Kurcze...Meta to całkiem inteligentny zespół i widać, że nawzajem się wspierają...zupełnie inaczej to wygląda w Gunsach tak mi się wydaje :P

    Czekam na następny, bo rozdziały są cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też czekam na następny przeczytałam całe to opowiadanie i stwierdzam, że jest przezajebiste, a ty masz talent do pisania <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze bardzo długie (i dobrze!). Po drugie genialny podział na osoby (narratorów) i po trzecie: myślę, że jest to najlepszy rozdział, jaki udało ci się napisać. Serio. Pod względem językowym, stylistycznym - bajka. Wszystkie emocje wyważone. Gdyby pierwsza lepsza osoba, chciała opisać tę samą historię, którą ty przedstawiłaś nam w tym rozdziale, mogłaby zrobić to za słodko, bo właśnie tak można było to spieprzyć. Natomiast tobie wyszło to rewelacyjnie, aż pierwsze co po powrocie do szkoły musiałam dodać ci komentarz, bo czytałam jeszcze rano z zapartym tchem :D

    OdpowiedzUsuń
  7. UMIERAM TAKIE TO SŁODKIE <3

    OdpowiedzUsuń
  8. <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
    KOCHAM TO OPOWIADANIE :* NO I JEST METALLICA WIĘC KOCHAM JESZCZE BARDZIEJ :D
    Duff niech wgl się nie zbliża do Lizzy, bo ją chamsko potraktował i powinna zupełnie zerwać z nim kontakt...
    No i James *-* Cała akcja z nim była taaaaaka cudowna i mega realistycznie napisana :D Poezja :D
    Podoba mi się to, w jaki sposób ukazałaś relacje łączące chłopaków... Widać, że są najlepszymi przyjaciółmi i martwią się o siebie nawzajem co jest cudowne <3
    No i cóż... czekam na rozwój wydarzeń, a opowiadanie zdecydowanie z każdym rozdziałem jest coraz lepsze! Oby tak dalej! :D

    OdpowiedzUsuń